środa, 31 grudnia 2014

Dear 2015, be very, very good for me! :)

źródło
Wierzycie, że to już koniec? Że 2014 przeminął bezpowrotnie, i bez żadnego ostrzeżenia, że za parę godzin będziemy świętować 2015 rok? Dopiero dzisiaj, schodząc ze stoku, z nartami na ramieniu, zmarznięta i zmęczona, zdałam sobie z tego sprawę. Wcześniej cały czas zdawało mi się, że przecież do Sylwestra jeszcze trochę czasu. Ale pomimo tego, że ten rok minął naprawdę migaczem, to wydaje mi się, że był dobry. Może nie niesamowity i zjawiskowy, ale dobry. Jak zawsze, były wzloty i upadki, ale to nieistotne, bo zawsze tak jest. Za to pamiętam ciężką pracę, jaki wkładałam w ten rok - dużo nauki, ale i dużo radości, odpoczynku, spędzania czasu z rodziną, przyjaciółmi. Początek drugiej klasy gimnazjum, ciężka harówa na pierwsze półrocze, wyczekana przerwa świąteczna i teraz... Nowy Rok za parę godzin!

Jak było z blogiem?
Wydaje mi się, że dopiero w tym roku, w czerwcu, obchodząc rocznicę bloga, zdałam sobie sprawę jak wiele dla mnie znaczy. Jak wiele znaczy usiąść wieczorem, z herbatą, książką, którą mam ochotę zrecenzować i pisząc, wylewać z siebie te wszystkie emocje, które czułam podczas lektury. Na nowo przypominać sobie wszystko i przekazywać to Wam, moim Czytelnikom. W tym roku, blog osiągnął liczbę piękną, niesamowitą i absolutnie niespodziewaną - 137 obserwatorów. Wyświetlenia bloga to aż 38 595 (łącznie). Równie cudna liczba :) Poza tym, przekroczyliśmy 200 postów. Właśnie, czemu przekroczyliśmy, a nie przekroczyłam? Wy pewnie wiecie czemu - bo bez Was Fantasy World by nie istniało. Dziękuję bardzo Kochani! :* Jesteście wielcy i wspaniali, dzięki Wam, statystyki są takie jakie są, a Was ciągle przybywa. Ale to nawet nie o statystyki chodzi, bo sam fakt tego, że zostawiacie mi takie przemiłe komentarze sprawia, że uśmiech czasami nie schodzi mi z twarzy przez cały dzień :) Dzięki, dzięki, dzięki!

Książki - te piękne i te trochę gorsze...
Nie mam zwyczaju liczyć dokładnie liczby przeczytanych książek, ale w tym roku było ich około 80 - 85. Z tej liczby jestem dość zadowolona, aczkolwiek liczę na to, że pewnego razu ta liczba przekroczy 100 :D Z tych wszystkich lektur, ku mojemu szczęściu, większość była naprawdę świetna, więc cieszę się, że rok 2014 obfitował w tyle perełek <3 Wpadłam jednak na to, że zamiast rankingu najlepszych książek 2014, jaki coraz częściej pojawia się na blogach, zamieszczę tutaj trochę inny ranking :) Oczywiście wszystkie książki, które się w nim znajdują, przeczytałam w roku 2014. Oto on:

Najbardziej zaskakująca książka: Natychmiast do głowy wpadła mi "Mechaniczna Księżniczka" Cassandry Clare. Nie spodziewałam się, że ta autorka zwieńczeniem trylogii wprawi mnie w takie osłupienia, a jednocześnie smutek, że ta cała historia już się kończy...

Książka, której fenomenu nie jestem w stanie pojąć: Zdecydowanie "Akademia Wampirów" Richelle Mead. Nie rozumiem zachwytów nad tą książką... Dość słabi bohaterowie, bardzo przeciętna fabuła, nic specjalnego.

Najbardziej wciągająca książka: Cały cykl "Wodospadów Cienia" C.C.Hunter. Jak to określiła jedna z moich koleżanek: "Ta książka jest jak amerykański serial. Schematyczna, ale tak wciągająca, że nie da się od niej oderwać!" Po przeczytaniu wszystkich 3 tomów stwierdzam, że miała całkowitą rację :D

Ulubienica: Moją ulubioną książką w tym roku, bez wątpienia zostaje "Szklany Tron" Sarah J. Maas. Celaena Sardothien jest po prostu najlepszą bohaterką ever i z tym się nie dyskutuje :D

Książka, która wiele mnie nauczyła: Stawiam na jeszcze nie zrecenzowaną pozycję Reginy Brett "Bóg nigdy nie mruga". Bez względu na to, jak trudny jest jakiś problem, Regina Brett zawsze potrafi znaleźć na niego jakąś radę. Polecam wszystkim ten poradnik, jest naprawdę cudowny :)

Książka z cudowną okładką: "Pocałunek Anioła" Elizabeth Chandler - uwielbiam niebieski kolor, a do tego ten motyw skrzydła na okładce... Genialne <3

Tyle typów przyszło mi na myśl, ale oczywiście poza nimi było jeszcze wiele innych książek, które na długo zapadną mi w pamięć. Jestem również ciekawa Waszego zdania na temat najlepszych książek tego roku, więc jeśli chcecie, to piszcie! :)

A na sam koniec, pragnę Wam złożyć najlepsiejsze noworoczne życzenia :D Żeby rok 2015 przyniósł za sobą zmiany - trochę dobrych, ale też trochę złych, z których wyciągniemy jakieś nauki na przyszłość. Żebyśmy dalej, wszystkie mole książkowe, narzekali, że mamy za mało kasy i czasu żeby czytać :D Bo w tym wszystkim też jest pewien urok :) Ale mimo wszystko, żebyśmy dalej tak entuzjastycznie dzieli się doświadczeniami książkowymi, no i żeby nasze grono wciąż się powiększało. Szampańskiego, szczęśliwego, tanecznego i przede wszystkim dobrego Nowego Roku, Kochani! ;*

sobota, 27 grudnia 2014

Co się dzieje, kiedy nadchodzą mroki?

źródło
Tytuł: Mroki. Tom I
Autor: Katarzyna Szewioła - Nagel
Wydawnictwo: Gremlinz

Poznajcie Leta - elfa, tyleż pociągającego, co niebezpiecznego, który przemykając nocami ślepymi zaułkami, pozbawia życia co poniektórych mieszkańców, na zlecenie. Skrytobójca, podczas jednej ze swoich przepraw, trafia do położonej na uboczu, niewielkiej wsi, którą zamieszkują prości, ale bardzo przesądni ludzie. Tam, zupełnie przez przypadek, poznaje Meran - utalentowaną zielarkę i mag oraz Ulfrika - jej męża i wytrwałego w narzekaniach chłopa. Od nich otrzymuje schronienie, w zamian za które Leto zobowiązuje się pomóc w polowaniach na wilki, które coraz częściej napadają na mieszkańców. Z początku prosta, z czasem sprawa zaczyna przybierać na tajemniczości, a żadne z bohaterów nie ma pojęcia, jak uporać się z krwawą intrygą, jaką knują wobec nich dzicy magowie.

Katarzyna Szewioła - Nagel, urodzona w 1979 roku, jest utalentowaną pisarką, która debiutowała w 2012 roku swoją powieścią o elfie skrytobójcy. Aktualnie, wydała dwa tomy "Mroków", pracuje natomiast nad trzecią częścią serii.

"Mroki" były pozycją, na którą miałam szczególną ochotę, głównie poprzez wzgląd na motyw średniowiecznych miast i wsi, osadzonych w realiach fantastycznego kraju. Ta pozycja kusiła mnie dodatkowo pozytywnymi opiniami, jakie zbierała - dużo osób podawało ją jako przykład tego, że polski autor także potrafi napisać genialną książkę. Więc, kiedy w końcu miałam możliwość sięgnąć po tę pozycję, byłam wniebowzięta. Jak autorka poradziła sobie z pociągnięciem tej fabuły?

Byłam bezsprzecznie zaskoczona, jeśli chodzi o styl pisania autorki. Był lekki, wciągający, ale jednocześnie wpleciono w niego elementy ze staropolskiego języka, który świetnie się komponował z realiami świata przedstawionego. Autorka bardzo dobrze spisała się także budując atmosferę w książce - jednocześnie przesiąkniętą magią i zwykłym, prostym życiem. Świetny duet!

Główny bohater, Leto, był nie tylko genialnie wykreowany, ale zyskał w moich oczach dzięki tej aurze tajemnicy, która go owiewała. Nie sposób było przewidzieć, co mu wpadnie do głowy, a jednocześnie z utęsknieniem czekałam na te jego pomysły. Było mi trochę żal, że nie pojawiły się żadne retrospekcje, z jego życia w mieście, ale jego postać w wiosce zdecydowanie przykuwała uwagę. Mam cichą nadzieję na to, że jeśli uda mi się zapoznać z kontynuacją "Mroków", poznam trochę bardziej Leta - skrytobójcę :)

Przyznaję się, że mam słabość do książek, w których występuje tradycyjna magia - czarodzieje, wywary, eliksiry, zakazana magia, złowrogie zaklęcia i stare, zakurzone księgi to zdecydowanie klimaty, jakie uwielbiam, a tutaj miałam możliwość na nowo odkryć taki starodawny i niebezpieczny świat. Autorka przypomniała mi, jak groźne może być igranie z pradawnymi mocami, a ja jestem jej bardzo wdzięczna, za to przypomnienie.

Co chwilę, podczas lektury, uśmiechałam się szeroko, podczas czytania dialogów między Meran i Ulfrikiem - świetne połączenie dwóch osobowości, każda inna, wyjątkowa i cudowna na swój sposób. Świetne było to, jak oboje troszczyli się o siebie nawzajem, jednocześnie będąc także zatroskanymi o innych. Zdecydowanie sprawdza się w ich przypadku powiedzenie "kto się czubi, ten się lubi" :)

Dzicy magowie za to, zaintrygowali mnie, szczególnie w końcówce. Mam nadzieję, że ich wątek także zostanie pociągnięty w kontynuacji, bo naprawdę uważam, że jest warty wspomnienia. Mają w sobie coś takiego, ze jednocześnie chciałabym poznać ich historię i przeczytać długi wywód na temat używanej przez nich magii.

"Mroki" to lektura dla wszystkich, którzy nie boją się krwawych scen walki, magii, która zderza się z prostym, wiejskim życiem i wizji śmierci, która nieustannie zawisa nad głównymi bohaterami. Jeśli szukacie dobrej, wciągającej i niebezpiecznej książki, to trafiliście idealnie - bądźcie czujni, bo nadciągają mroki!

Za książkę dziękuję akcji Polacy Nie Gęsi i Swoich Autorów Mają.

wtorek, 23 grudnia 2014

Nie ma to jak bardzo śnieżna noc!

 Tytuł: W śnieżną noc
Autor: Maureen Johnson, John Green, Lauren Myracle
Wydawnictwo: Bukowy Las

Są Święta Bożego Narodzenia - nam kojarzące się z pięknie udekorowaną choinką, mnóstwem śniegu za oknem, ze świątecznie nakrytym stołem, całą rodziną zasiadającą przy nim i wesoło gawędzącą o tym i o owym. Jednak bohaterowie tej powieści, przeżywają ten czas nieco inaczej. Jubilatka, przez pewne niespodziewane okoliczności, zmuszona jest wyruszyć do dziadków na Florydę. Zanim jednak tam dotrze, dopada ją zamieć śnieżna, w efekcie której dziewczyna przeżywa przygodę, jakiej się nie spodziewała. Tobin razem z przyjaciółmi, JB i Diukiem, spędza za to Wigilię przed telewizorem. Jeden niespodziewany telefon powoduje, że całą gromadką, wyruszają poprzez zaspy i zamieć do Waffle House, by spotkać się z pewnymi cheerleaderkami i.... by zagrać z nimi w Twistera. Addie, po rozstaniu z ukochanym chłopakiem, nie widzi żadnej przyjemności w nadchodzących Świętach. Jednak kiedy przychodzi jej odebrać pewną miniaturową świnkę ze sklepu, nagle dziewczyna dowiaduje się więcej rzeczy o sobie, niż kiedykolwiek w swoim życiu...

John'a Green'a znamy wszyscy, prawda? A nawet jak nie znamy, to pewnie słyszeliśmy o nim. Autor bestsellerowej powieści "Gwiazd naszych wina", na której podstawie powstał film z Shailene Woodley i Anselem Elgortem w rolach głównych.

Z twórczością Maureen Johnson i Lauren Myracle dopiero miałam przyjemność się zapoznać. Maureen Johnson, autorka takich książek jak "13 małych błękitnych kopert", czy "Wakacje z piekła", jest autorką "Podróży Wigilijnej", pierwszego z opowiadań, natomiast Lauren Myracle do tej pory znana w Polsce przede wszystkim z książek z serii "Urocze Trio", napisała ostatnie z opowiadań - "Święta Patronka Świnek".

Już od pierwszego wejrzenia, pierwszego podchwycenia tytułu "W śnieżną noc" po prostu wiedziałam, że muszę tę książkę dostać. Rzadko miewam tak silne przeczucia, ale tym razem coś w środku podpowiadało mi, że ta pozycja będzie naprawdę czymś zniewalającym i genialnym. Poza tym opis z okładki zdecydowanie zachęca potencjalnego czytelnika - jest w nim coś ciepłego, jakaś przygoda, która kryje się za tymi słowami. Nie ukrywam, że także okładka zachęciła mnie do przeczytania tejże pozycji - utrzymana w świątecznych kolorach, od razu skłania do lektury. Wszystko to sprawiło, że natychmiast po otrzymaniu pozycji, rozpoczęłam czytanie. I jak na tym wyszłam?

"Zamiast odpowiedzieć, Debbie wstała i ukroiła dla mnie gruby kawałek ciasta. I to naprawdę gruby. Taki jak siódma część przygód Harry'ego Pottera. Mogłabym powalić włamywacza tym kawałem ciasta. Ale gdy go spróbowałam, wydał mi się całkiem odpowiednich rozmiarów."

Historie, jakie przedstawia ta trójka autorów są bardzo prawdziwe i piękne i myślę, że to jest zasadniczy plus tej książki. Ani John Green, ani Maureen Johnson, ani Lauren Myracle nie podążają schematycznymi ścieżkami, jakimi coraz częściej podążają autorzy - oni tworzą własne, niepowtarzalne, niesamowite, a jednocześnie tak zwyczajne historie, które czarują swoją prostotą. Myślę, że na tym właśnie opiera się fenomen tej książki - ci autorzy wiedzą, jak operować światem przedstawionym, aby go nie przesłodzić, ale też nie sprawić, by był on zbyt nudny.

Cała fabuła książki, opiera się na przygodach z Wigilii i pierwszego dnia Świąt Bożego Narodzenia. Przygoda z każdej z historii jest inna, daje także do myślenia w inny sposób, ale każda z nich jest niezwykła. Jednak mimo wszystko uważam niezmiennie, że John Green jest po prostu mistrzem w tego typu książkach i dlatego "Bożonarodzeniowy Cud Pomponowy" spodobał mi się najbardziej. Z resztą ta nutka szaleństwa, która zawsze cechuje bohaterów jego książek, jest po prostu nie do przebicia i to także dlatego, jego opowiadanie wydaje mi się najciekawsze.

"Jestem dziewczyną - podkreśliła Diuk. - Nie ma nic gejowskiego w tym, że pociągają mnie mężczyźni. Gdybym powiedziała, że ty masz seksowne ciało, to by było gejowskie, bo jesteś zbudowany jak kobieta.
- Ale go pojechałaś - wtrąciłem.
Diuk przeniosła wzrok na mnie i dodała:
- Choć w porównaniu z tobą JP to niedościgniony wzór męskości." str. 124

Skoro już o postaciach mowa, to tutaj należą się gromkie brawa i pokłony dla wszystkich autorów. Wykreowali bohaterów, o jakich w życiu mi się nie śniło - oni byli tak realni, a jednocześnie tak pozytywnie nienormalnie, że tylko ta trójka mogła dokonać takiego cudu i stworzyć ich jako takie osoby. Nie było w nich ani grama sztuczności, czy cukierkowatości, dzięki czemu trzeba dosłownie paru zdań, by zaskarbili sobie moją sympatię. Na głos śmiałam się, słuchając dialogów Tobina i Diuk, zastanawiałam się, co tu począć, przeżywając historię Jubilatki i Stuarta, a same tylko odbieranie miniaturowej świnki ze sklepu zoologicznego przyniosło niespodziewaną falę zadumy.

Dopiero po przeczytaniu tej pozycji, zdałam też sobie sprawę, ile faktycznie radości może przynieść śnieżyca. Nam, kiedy stoimy w korku i wleczemy się wolno autobusem, wydaje się, że ten gęsto spadający na jezdnię biały puch to koniec świata, a tu proszę - bohaterowie "W śnieżną noc", jak na tytuł przystaje, nie tylko sobie jakoś ze śnieżycą radzą, ale też staje się ona dla nich pretekstem, do przeżycia cudownej przygody! Dlatego motyw zamieci w tej książce jest bardzo fajnym elementem i wprowadza czytelnika w świąteczną i radosną atmosferę.

"Miał na sobie rozciągnięty, błękitny, jednoczęściowy kombinezon ze zwężanymi nogawkami, a na głowie czapkę z nausznikami.
- Wyglądasz jak zboczony drwal, który lubi przebierać się za dziecko - stwierdziłem." str. 133

Bez wahania i jakichkolwiek wątpliwości, stwierdzam - tak, uwielbiam tę książkę. I tak, chcę, by ta trójka autorów napisała takie historie na każdą porę roku, bym mogła je czytać przez cały rok. Póki co, wiem jednak, że z moim egzemplarzem nigdy, przenigdy się nie rozstanę i co zimę, przed świętami, będę sobie przypominać pewną miniaturową świnkę, wędrówkę do cheerleaderek w Waffle House i kąpiel w przeręblu :)

"- Trudne sytuacje wymagają trudnych rozwiązań - odrzekła." str.145

__________________________
Kochani, podejrzewam, że jeszcze życzenia będę składać Wam na FB, ale zapewne tutaj, na blogu pojawię się dopiero po świętach (lub pod koniec ich trwania, zobaczymy, jak to wyjdzie) - zatem życzę wszystkim radosnych, pogodnych, spokojnych, spędzonych w dużym lub małym, byle rodzinnym gronie, bogatego Mikołaja, który obdaruje Was tym, czym chcecie (a wiem, że w większości, będą to książki :)), śniegu (oj tam, warto wierzyć w cuda!) i pysznego jedzonka na ten czas!

źródło
Całuję Was bardzo gorąco! :)

sobota, 20 grudnia 2014

Stosik na końcówkę grudnia i styczeń 2015 :)

Let it snow, let it snow, let it snow... Tak, ta piosenka chodzi mi po głowie przez cały grudzień, czasami nawet śpiewam ją na głos, żeby chociaż spróbować zakląć jakoś tę beznadziejną pogodę, ale niestety, chyba na magika się nie nadaję. Pogoda dalej jest odporna na moje czary i póki co, śniegu brak, nad czym bardzo ubolewam, bo co to jest za grudzień bez cudownego, białego puchu?! No właśnie, bardzo słaby. Na szczęście razem z rodziną i przyjaciółmi ten czas spędzam dość wesoło i pogodnie i jest to chyba jedyna rzecz, która naprawdę poprawia mi nastrój w tym miesiącu. Ah, są jeszcze przecież książki! No właśnie, jakie książki będą poprawiać mi humor w tym i w następnym miesiącu?

Zdobyczy nie nazbierało się specjalnie dużo, ale jest jeszcze przed Wigilią (hehe, tak wtedy to będzie się działo :D) a poza tym mam możliwość nadrabiania zaległości. Także oto co nowego do mnie przywędrowało:

Zaczynając od góry:
1. "Cień wiatru" Carlos Ruiz Zafón - od cudownej Zuzi, na Wigilię klasową. Dziękuję bardzo jeszcze raz! ;*
2. "Heartland. Dalsze losy Amy" Lauren Brooke - od GW Publicat; póki co cudowna, jak cała seria z resztą :3
3. "Zniszcz ten dziennik" Keri Smith - od Drogiej Zosi, także na Wigilię klasową :) Destrukcja rozpoczęta = zabawa rozpoczęta! Efekty będą po skończeniu (wraz z króciutką recenzją)
4. "Elita" Kiera Cass - prezent mikołajkowy; "Rywalki" skończone, czas na "Elitę"!
5. "Powód, by oddychać" Rebecca Donavan - wygrana u Recenzje Mystic; niebawem zabieram się za lekturę
6. "Czerwień rubinu" Kerstin Gier - wymiana, także z Zosią; jestem dość ciekawa, o co tyle szumu

Na zdjęciu widać także mojego cudownego przyjaciela Aniołka, który będzie mi towarzyszyć całe Święta i z którym się bardzo polubiliśmy, bo nawet regularnie go odkurzam :P Na książkach znajduje się także prezent od mej Drogiej Przyjaciółki - piękna sówka <3 Dzięki wielkie! I na końcu, a właściwie to po lewej i to przycięta znajduje się... płyta z "Gwiazd naszych wina"! TAK.MAM.FILM! Radość jest przeogromna i zaraz mam plan oglądać go po raz 52497 :P

Nie zmieściło się w stosiku, ale jest tutaj. "Mroki" Katarzyny Szewioły-Nagel, otrzymane do recenzji w ramach akcji Polacy Nie Gęsi i Swoich Autorów Mają. Prawie skończone, recenzja zapewne niebawem.


Jest jeszcze co prawda jedna książka, ale zdecydowałam, że o niej będzie więcej w styczniu... Bo jest dla mnie trochę taką niespodzianką, ale co ja tam będę zdradzać - zobaczycie sami! :)

Takie są zdobycze grudniowe u mnie, A u Was? Co sądzicie o powyższych pozycjach? Godne uwagi/nudne/niesamowite/straszne/zabawne...? Piszcie! :)


środa, 17 grudnia 2014

O tym, jak los potrafi być przewrotny...

Tytuł: Podarunek
Autor: Krystyna Mirek
Wydawnictwo: Filia

Wydawać by się mogło, że życie Marty jest idealne - w końcu ma męża, dwójkę dzieci, pracuje na stałe i powinna być uważana za szczęściarę. Tymczasem jej relacje z małżonkiem od jakiegoś czasu znacznie się pogorszyły, dzieci zaś niezmiennie trzymają stronę ojca. Najgorsza ze wszystkich jest jednak teściowa kobiety, zgorzkniała, wiecznie niezadowolona i złośliwa, stale uprzykrzająca życie swojej synowej. Z tego też powodu Marta prosi los o zmianę o pomoc, dzięki której jej życie stanie się lepsze...

Kaja zmienia narzeczonych jak rękawiczki, nawet nie myśląc o szukaniu "tego jedynego". Interesują ją jedynie drobne przyjemności, a porywisty charakter sprawia, że żaden z dotychczasowych chłopaków nie zaskarbił sobie jej serca na dłużej. Więc kiedy na horyzoncie pojawia się osoba, która wydaje się mieć kompletnie inny charakter, nic dziwnego, że Kaja gubi się w swoich uczuciach...

Krystyna Mirek to dość sławna w Polsce autorka książek obyczajowych. Ukończyła polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, następnie przez wiele lat pracowała w szkole. Aktualnie zajmuje się przede wszystkim pisarstwem. Spod jej pióra wyszły takie powieści jak: "Miłość z jasnego nieba", "Cicha 5" (wraz z innymi autorkami), czy "Podarunek".

Każda z nas czasami stawia sobie pytania o los, jego zamiary i plany. Jego przewrotność ale i niespodzianki jakie nierzadko za sobą niesie są stale tematem do rozważań, dlatego tak dużo osób zadaje sobie pytanie: jak właściwie ten los działa? Główna bohaterka książki Krystyny Mirek, doznała od losu dużo nieszczęścia i smutku, ale, jak się okazuje, potrafi on także zaskoczyć... pozytywnie.

Proza pani Mirek jest lekka, ale bardzo nastrojowa. Nie brak w niej ozdobników, oraz pięknego, ale i zwyczajnego języka, które wspólnie przeplatają się tak przez całą książkę. Jak zauważyłam, niemal każdy rozdział posumowany jest jakąś złotą myślą, wypowiedzianą przez bohatera bądź bohaterkę - myślę, że to właśnie sprawia, że powieść ta należy do kategorii literatury kobiecej. Dlatego chłopakom raczej odradzam lekturę tej książki, no chyba że gustują w czytaniu o kobiecych dylematach.

Być może wydarzeń w tej pozycji nie ma aż tak wiele, ale kierunek i temat, jaki obrała w tej pozycji autorka, raczej nie pozwala na powalającą ilość akcji, dlatego cieszę się, że zamiast pędzącej na łeb, na szyję fabuły mamy tutaj dużo przemyśleń i wniosków. Mimo że sama nie przepadam za takimi książkami, tutaj jakoś wyjątkowo ten zabieg mnie nie nudził - nie wiem, może ostatnimi czasy mój gust czytelniczy uległ lekkiej zmianie?

Pani Mirek w bardzo subtelny, ale zarazem widoczny sposób przedstawiła problem rodziny, a mianowicie coraz częstszych kłopotów, jakie się w tych rodzinach dzieją. Brak zrozumienia pomiędzy rodzicami i ciągłe kłótnie, które dotkliwie odczuwają także i dzieci to już nie taka rzadka sprawa w dzisiejszym świecie i cieszę się, że ktoś w końcu zwrócił na to uwagę. Bo nawet mimo tego, że być może waga tego problemu nie jest specjalnie duża, to jednak warto, żebyśmy także na niego zwrócili uwagę.

Trudno mi jednoznacznie ocenić bohaterów tej książki, bo jednocześnie byli oni nieprzewidywalni, oraz mocno zwyczajni, przez co nie potrafię powiedzieć, czy rzeczywiście przypadli mi do gustu. Na pewno w moją pamięć mocno wryła się postać Kai, która wiodła dość niestandardowy, ale i ryzykowny tryb życia. Poza tym miała dość negatywne zdanie co do mężczyzn, a jej niektóre komentarze naprawdę potrafiły rozbawić.

"Podarunek" to powieść o nieprzypadkowym tytule, pełna nadziei, ciepła i finalnie piękna, które wręcz z niej emanuje. Pełna wątpliwości i pytań, na które czytelnik próbuje sobie odpowiedzieć, podczas lektury, ale miejscami także z humorem. Polecam przede wszystkim osobom, które szukają niebanalnej i ciekawej historii, która je poruszy i utrzyma w świątecznym klimacie.

Za książkę serdecznie dziękuję Portalowi Papierowy Pies!

piątek, 12 grudnia 2014

"Niewolnicy snów" Dominika Budzińska

Tytuł: Niewolnicy snów. Część I

Autor: Dominika Budzińska
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza

Martika, wraz z rodzicami przeprowadza się ze Szkocji, z ukochanego, małego miasteczka na południe Anglii. Dziewczyna, z początku zagubiona i stęskniona za dawnymi znajomymi, z czasem nawiązuje bliski kontakt z jednym z chłopaków w jej nowej szkole - Scottem. Razem odkrywają, że czują do siebie więcej niż przyjaźń, jednak okazuje się, że nastolatek skrywa tajemnicę, której za wszelką cenę nie chce zdradzić dziewczynie. Tymczasem Martika zaczyna miewać dziwne i niepokojące sny, które wydają się mieć dziwny związek z sekretem Scotta. Czy dziewczyna rozwiąże zagadkę? Co tak naprawdę jest snem, a co rzeczywistością?

Dominika Budzińska, zaczynała swoją karierę jako marketingowiec, a potem przez długi okres czasu była związana z firmą medialną. Jej powieść, wydana nakładem Warszawskiej Firmy Wydawniczej, była marzeniem autorki, które w końcu się spełniło.

Debiuty to książki, do których mimowolnie mam uprzedzenia i nie chodzi tu tylko o doświadczenia z przeszłości, które od razu, przy okazji sięgania po te pozycje, nasuwają mi się na myśl, ale także o recenzentów, którzy nierzadko sceptycznie odnoszą się do autorów, którzy są nowi na rynku. Czasami jednak, zdarza mi się trafić na powieść wybitnie mnie intrygującą - taką, która mimo dość niepewnego źródła (no bo w końcu nie znamy opinii na temat wcześniejszej twórczości autora) czymś mnie zachęca do lektury. Wtedy staram się niezależnie od tematyki dać książce szansę, i tak też było w przypadku "Niewolników snów".

Ta lektura, przede wszystkim kusi potencjalnego czytelnika okładką. Graficy wykonali kawał dobrej roboty, bo ciemne kolory, tajemnicza para na okładce i księżyc, który w pewnym sensie rozświetla drogę tej dwójce, kroczącej po drodze, ma w sobie coś niepokojąco znajomego. Przynajmniej dla mnie. Tak, jakby ta okładka przedstawiała historię, o której kiedyś już słyszałam i teraz tylko przypominam ją sobie, na podstawie tej ilustracji.

W środku, historia rozpoczyna się wraz z momentem przybycia głównej bohaterki do nowego miejsca. I już po paru stronach wyłapałam pewną rzecz, którą następnie cechowała się książka - brak opisów. A przynajmniej takich, które nadałyby niektórym wydarzeniom trochę tajemniczości, grozy, rozwinęłyby nieco wątki. Często zauważam ten błąd, gdy mam przyjemność zaznajamiać się z twórczością debiutujących pisarzy i zastanawiam się, coraz poważniej, z czego on wynika. Z jednej strony podejrzewam, że jest to brak doświadczenia, z drugiej jednak, mam wrażenie, że autor pragnie początkowo uwiecznić swój pomysł na stronach jak najprędzej i w efekcie wychodzi to trochę sztucznie, jakby zaczynał jeden wątek, przerywał i znowu do niego powracał.

Wracając jednak do tej historii, była ona, wbrew pozorom bardzo dobrze pomyślana. Może przedstawiona, momentami, nieco chaotycznie, ale ciekawa i cokolwiek by nie powiedzieć, wciągająca. Autorka kierowała sytuacją bohaterów bardzo umiejętnie, dzięki czemu wszystko toczyło się dość spójnie. Miałam jedynie wątpliwości do zakończenia, trochę niejasnego, ale w sumie, jeżeli Autorka ma plan pisać kolejne powieści, mam nadzieję, rozwinie nieco wątek uczucia głównych bohaterów, które co by nie powiedzieć, w zakończeniu przybiera dość niespodziewaną postać.

Wyznaję, może dość dziwną zasadę, ale uważam, że bez ciekawych bohaterów, nie ma ciekawej książki. Bo jednak, co by nie było, jak już cały pomysł na pisanie się wyczerpie, zawsze można podciągnąć poziom lektury za pomocą bohaterów. Tutaj, niestety, ten poziom został przez nich znacznie zaniżony. Wszyscy byli zbyt cukierkowi i jednolici, nastawieni jakby na system - jest dobrze, wszyscy się cieszymy, jest źle, wszyscy się smucimy. Co prawda były momenty, w których szczególnie polubiłam któregoś z bohaterów, ale na ogół, niezbyt przypadli mi do gustu.

Jednak, kiedy miałam przyjemność korespondować z Autorką, już w pierwszych słowach, napisała mi, że jest to powieść dla młodszych czytelników, dlatego nie każdemu może ona przypaść do gustu. Zatem wszem i wobec pragnę tylko, po lekturze, potwierdzić słowa autorki - tak, ta pozycja zdecydowanie przeznaczona jest dla młodszej grupy wiekowej, jednak cokolwiek nie odradzam jej także starszym - im polecam nastawić się na lekką, niewymagającą powieść, która po prostu ich wciągnie, ale nie będzie wybitna.

Dlatego definitywnie stwierdzam, że powieść Dominiki Budzińskiej, jak na debiut prezentuje się całkiem nieźle. Największym atutem jest pomysł, który rzeczywiście jest zaskakujący i intrygujący. Oczywiście, język jest inną sprawą, nad którą moim zdaniem także można by jeszcze trochę popracować, ale to jest już tylko drobna uwaga, którą, mam nadzieję, Autorka weźmie sobie do serca podczas (mam nadzieję) pisania kolejnych dzieł.

Za egzemplarz książki, serdecznie dziękuję Autorce, Dominice Budzińskiej :)



"Zabójczyni i Czerwona Pustynia" Sarah J. Maas

Tytuł: Zabójczyni i Czerwona Pustynia
Autor: Sarah J. Maas
Wydawnictwo: Uroboros

Uwaga! W recenzji mogą pojawić się spojlery z pierwszej części opowiadań, dlatego tym, którzy lekturę mają jeszcze przed sobą i nie chcą sobie zdradzać jej treści, odradzam czytanie! :)

Celaena Sardothien, po uwolnieniu niewolników z Zatoki Czaszek, zostaje odesłana przez Arobynna na Czerwoną Pustynię, aby szkolić się u Milczących Zabójców - ma tam nie tylko nauczyć się niezbędnych umiejętności, ale także zdobyć list z pochwałą od samego Niemego Mistrza. Zadanie okazuje się jednak trudniejsze do wykonania, niż się spodziewała. Mistrz bowiem szkoli wybranych, a wywalczyć sobie pozycję i zasłużyć na miano osobistości godnej jego uwagi, wcale nie jest tak łatwo. Jak się jednak okazuje, to nie koniec kłopotów Celaeny. Na Twierdzę napadają bowiem wrogie armie lorda Bericka, który za wszelką cenę pragnie podporządkować sobie siedzibę Milczących Zabójców. Jak dziewczyna poradzi sobie z własną misją i kto jest kim w gęstej sieci spisków?

Już chyba wszyscy, którzy obserwują bloga od dłuższego czasu słyszeli o mojej niesłabnącej miłości do twórczości Sarah J. Maas. Moja ulubiona autorka w sposób fenomenalny łączy dynamiczną akcję, z intrygującą fabułą, a bohaterowie jej książek to postacie barwne, nietuzinkowe i kompletnie niespotykane! Dlatego z wielką przyjemnością sięgnęłam po kolejną powieść tej autorki - i jak zwykle, nie zawiodłam się!

Szczerze Wam powiem, że gdyby główna bohaterka tej powieści żyła w świecie dzisiejszym, podejrzewam, że wykonywałaby swoją profesję tak dobrze (a może nawet i lepiej) jak w świecie, w którym żyje. Pisałam już o tym parę razy, ale ta bohaterka ma w sobie coś takiego, że mimo faktu, że jest Zabójczynią, nie da się jej nie polubić. No po prostu nie da! Ta dziewczyna jest samolubna, pewna siebie, bezwzględna, ale jednocześnie jest w niej tyle charyzmy i rozsądku, że starczyłoby tego jeszcze na paru innych głównych bohaterów. Dlatego nie ukrywam - te książki kocham przede wszystkim za jej postać.

Żeby jednak nie pisać tylko o jednym, to bardzo ciekawym elementem, było dla mnie wprowadzenie motywu Milczących Zabójców. Od pierwszych stron intrygowało mnie kim oni są? Słowo "milczący" bardziej kojarzy mi się z mnichem, jakimś kapłanem, ale na pewno nie z kimś, kto trudni się zabijaniem. Dlatego ich wątek bardzo przypał mi do gustu i nie ukrywam, że z chęcią dowiedziałabym się o nich jeszcze więcej. 

Fabuła, jak zwykle, poprowadzona po mistrzowsku. Zagadki, tajemnice, kłamstwa, wszystko oczywiście w niepowtarzalnym stylu pani Maas. Było mrocznie, niebezpiecznie i dynamicznie, czyli tak, jak uwielbiam!

Jestem niemal pewna, że przygody Celaeny Sardothien przypadną do gustu wszystkim rządnym nowych wrażeń i doświadczeń. Ja sama, jak zwykle, czytałam tę lekturę z szeroko otwartymi oczyma i z niepohamowanym pragnieniem, aby ta historia nigdy się nie skończyła. Pani Maas jest dla mnie najlepszym na świecie magikiem, który czaruje za każdym razem, kiedy otworzę tę książkę - używając do tego oczywiście liter, dlatego zapraszam Was wszystkich bardzo serdecznie do tego, abyście także spróbowali trochę takiej magii :)

poniedziałek, 8 grudnia 2014

"Lea Michele. Piękna i ambitna" Lea Michele

Tytuł: Lea Michele. Piękna i ambitna
Autor: Lea Michele
Wydawnictwo: Feeria

"Kolorowa, bogato ilustrowana książka, w której supergwiazda serialu "Glee" dzieli się z czytelniczkami swoimi doświadczeniami i wskazówkami dotyczącymi stylu życia.

Lea Michele radzi nie tylko, jak pielęgnować urodę, jak odnaleźć się w świecie mody, ale i jak osiągnąć i zachować wewnętrzną siłę. Opowiadając o własnych przeżyciach, uczy, jak stawiać czoła wyzwaniom i przezwyciężać życiowe trudności, aby osiągnąć sukces i żyć pełnią życia. Dzięki temu książka jest po trochu pamiętnikiem, poradnikiem i przewodnikiem. Zawiera niepublikowane wcześniej fotografie i opowieści z życia gwiazdy." Ze strony wydawnictwa.

Lea Michele, jedna z najciężej pracujących i najbardziej znanych w świecie show - biznesu osób, powraca, tym razem, w dość nietypowej i interesującej biografii. Już sam tytuł sugeruje potencjalnemu czytelnikowi, co też dalej, będzie się w tej książce działo - bo będzie sporo i o pięknie i o ambicji :)

Pierwsze paręnaście stron to w skrócie historia dzieciństwa dziewczyny, bardzo interesująca i nietypowa. Lea, urodzona jako pół - włoszka, pół - żydówka, wychowała się w dużej mierze we Włoszech i to o tym kraju, bardzo często wspomina. Pisze też o początkach swojej kariery i o tym, jak ciężko jest zapracować na to, by grać na Broadway'u. Niesamowicie wciągający był dla mnie ten fragment powieści, bo ta ciężka praca to często element pomijany, a w końcu jest on nie mniej ważny. Już czytając o tym, jak Lea raczkowała w show - biznesie, czułam do niej wielką sympatię, bo widać, że to dziewczyna, która oczywiście zaszła daleko, ale za pomocą pracy i wytrwałości.

Mimo że nie jestem jakimś maniakiem przepisów kulinarnych, to bez bicia przyznaję się, że przepisy Lei Michele prezentują się nie tylko apetycznie, ale i jakże zdrowo! Dlatego coś czuję, że niedługo spróbuję przyrządzić coś, według jej wskazówek :)

Niemałą motywacją stały się dla mnie ćwiczenia, jakie Lea pokazuje w swej książce. Wypróbowałam już kilka i jestem bardzo zadowolona - na prawdę działają! Nic dziwnego, że Lea dalej utrzymuje się w całkiem niezłej kondycji, skoro uprawia taką gimnastykę.

Także porady dotyczące stylu były dla mnie inspiracją, bo okazuje się, że tak naprawdę każda z nas może, jeśli tylko chce, ubierać się tak, jak największe gwiazdy - wystarczą ochota, chęci i kreatywność. Sama podłapałam od Lei parę całkiem niezłych trików i w najbliższym czasie, planuję je wypróbować :)

Biografia Lei Michele, jest swego rodzaju pamiętnikiem, pełnym wskazówek i wartościowych treści, które mogą zaskoczyć pod każdym względem potencjalnego czytelnika. Rzadko to mówię, ale tym razem mówię głośno - ta książka jest naprawdę wspaniała! To nie tylko biografia, z suchymi faktami, to poradnik i swego rodzaju przewodnik w codziennym życiu - naprawdę warto mieć go na półce.

Za możliwość zapoznania się z pozycją dziękuję Wydawnictwu Feeria! :)

sobota, 6 grudnia 2014

Zapowiedzi książkowe na grudzień 2014

Święta Bożego Narodzenia, ubrana choinka, kolędy, pieczenie pierniczków i oczywiście sam święty Mikołaj, zbliżają się wielkimi krokami, dlatego każdy próbuje w tym przedświątecznym okresie znaleźć coś dla bliskich i znajomych. A pewnie wiecie, co może być najlepszym prezentem? :) Tak - książki! Zapraszam więc na nowości (w ilości naprawdę niewielkiej), które ukażą się w grudniu i na które warto będzie zwrócić uwagę.

Tytuł: Niebezpieczne Istoty
Autor: Kami Garcia & Margaret Stohl
Wydawnictwo: Feeria
Ilość stron: 320
Data premiery: 3 grudnia 2014

Książka, którą miałam możliwość recenzować przedpremierowo i która bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, a Wam radzę się z nią jak najszybciej zapoznać!



Tytuł: Lea Michele. Piękna i ambitna
Autor: Lea Michele
Wydawnictwo: Feeria
Ilość stron: 208
Data premiery: 3 grudnia 2014

Jestem w trakcie lektury - świetna, bardzo pomocna i prawdziwa książka, wcale nie odczuwa się tego, że pisze to wszystko jedna z najpopularniejszych osób w show - biznesie. Polecam!


Tytuł: Love, Rossie
Autor: Cecelia Ahern
Wydawnictwo: Akurat
Ilość stron: -
Data premiery: 3 grudnia 2014

Już dużo się naczytałam o ekranizacji i w ogóle o tej historii - że ciekawa i niesamowita, wciągająca i nietuzinkowa... W Polsce premiera będzie miała miejsce dopiero w tym miesiącu, także jeśli się uda, to z chęcią sięgnę :)




Tytuł: Greccy bogowie
Autor: Rick Riordan
Wydawnictwo: Galeria Książki
Ilość stron: -
Data premiery: 17 grudnia 2014

W chwili obecnej, mam za sobą tylko dwa filmy, na podstawie prozy pana Riordana, jednak muszę przyznać, że nie zachwycają i podobnie twierdzą także osoby, które książki czytały. Zatem muszę jak najszybciej zabrać się za twórczość tego autora!


Tytuł: Busem przez świat. Ameryka za 8 dolarów
Autor: Karol Lewandowski
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Ilość stron: 336
Data premiery: 4 grudnia 2014

Uwielbiam książki tego typu - przygodowo - krajoznawcze, podczas których możemy poznać kulturę i zwyczaje jakiegoś kraju w ciekawy i przystępny sposób. Super, na pewno sięgnę, zwłaszcza, że opis zachęca!




W tym miesiącu, jak widać, Wydawcy nie uraczyli nas jakąś niezwykłą ilością interesujących książek, ale udało mi się znaleźć takie oto perełki. Mam nadzieję, że styczeń przyniesie dużo więcej świetnych książek, a Wam polecam w tym miesiącu nadganiać poprzednie premiery i (jak przypuszczam) czytać piętrzące się stosiki :)

piątek, 5 grudnia 2014

"Niebezpieczne Istoty" Kami Garcia & Margaret Stohl

Tytuł: Niebezpieczne Istoty
Autor: Kami Garcia & Margaret Stohl
Wydawnictwo: Feeria

Ridley, wybuchowa, niegrzeczna, a także nie godna zaufania dziewczyna, postanawia wyjechać razem ze swoim chłopakiem, (będącym jej kompletnym przeciwieństwem) Linkiem do Nowego Jorku - tam chce on rozpocząć karierę rockową. Życie jednak bywa przewrotne, a niebezpieczeństwa czyhają na każdym kroku. Jak poradzą sobie w nowym miejscu i czy ta mieszanka charakterów ma szansę na dłuższą znajomość?

Pamiętacie jeszcze moją opinię o "Pięknych Istotach"? Jeśli tak, to zapewne wiecie, że ta książka zdecydowanie nie należy do kanonu moich ulubionych. Dużo osób mi ją polecało, z różnych względów, ale jak widać, ja szukam książek, które mają w sobie jednak coś więcej, a to była nie dość, że płytka, to jeszcze nudnawa powieść, taki schematyczny paranormal romance. Zatem sięgnięcie po "Niebezpieczne Istoty" było trochę takim skokiem na głęboką wodę, ponieważ po zrażeniu się pierwszym tomem, nie sięgnęłam po kolejne z tej serii, a skusiłam się dopiero na spin-off. Zatem jakie są moje wrażenia?

Historia, która rozgrywa się w tej książce jest zupełnie inna niż ta, która rozgrywała się w "Pięknych Istotach", jako że tutaj wszystko pisane jest z perspektywy Ridley i Linka. Te postaci są tak diametralnie odmienne od Ethana i Leny, że aż miejscami uśmiechałam się, gdy o nich czytałam i porównywałam do tych z "Pięknych Istot". Po pierwsze, Ridley z pewnością ma dużo ciekawszą i barwniejszą osobowość od Leny, a od Linka dużo mniej wieje nudą niż od naszego drogiego Ethana...

Styl pisania obu pań także różni się od tego z "Pięknych Istot", czemu się w sumie nie dziwiłam - pewnie nabrały doświadczenia i od razu zrobiło się lepiej. Te intrygujące "niebezpieczeństwa" z okładki, ciekawiły mnie już od rozpoczęcia książki i muszę powiedzieć, że w dużej mierze się nie zawiodłam - było intrygująco. No i dynamicznie! Żadnych przynudzających opisów, refleksji (a jak już to na pewno nie w takim stopniu jak w "Pięknych Istotach"!), zaskoczenia czytelnika, czyli wszystko to, co potrzeba. Tak się wciągnęłam w świat Ridley i Linka, że nawet nie zauważyłam, kiedy skończyłam.

Podobało mi się też to, że ta książka jest połączeniem fantastyki z... nutką kryminału! Czekałam z niecierpliwością na momenty, w których taki posmak tego gatunku się przewijał, bo wtedy działo się, oj działo :) No i oczywiście humor i te dialogi głównych bohaterów - dzięki ciętej ripoście Ridley to istna gratka dla tych, co chcieliby uśmiechnąć się podczas lektury.

"Niebezpieczne Istoty" polecam wszystkim, którzy szukają dobrej, pełnej akcji, ze szczyptą humoru, a także kryminału książki, która wciągnie ich na długie godziny i nie wypuści ze swojego świata. Ja ze swojej strony zachęcam do lektury nawet tych, którym "Kroniki Obdarzonych" do gustu nie przypadły - na pewno będziecie mile zaskoczeni!

Za możliwość przeczytania tej pozycji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Feeria! :)

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Podsumowanie listopada 2014 wraz ze stosikiem na grudzień

Witajcie kochani!

Jak minął Wam pierwszy dzień grudnia? Ja niestety nie odczuwam jeszcze (ale miejmy nadzieję wkrótce zacznę) tej atmosfery Świąt, bo u mnie zwyczajnie śniegu bark :( Szkoda, ale czekam z niecierpliwością, aż zacznie padać. Tymczasem dzisiaj będzie trochę o tym, jaki u mnie był listopad, który co prawda okazał się dość pracowitym miesiącem, ale z jakim wynikiem książkowym?

Miesiąc: Listopad 2014

Liczba przeczytanych pozycji: 4

Liczba zrecenzowanych pozycji: 4

Liczba obejrzanych filmów: 1

Liczba zrecenzowanych filmów: 1

Przeczytane pozycje:
1. "Miasto Niebiańskiego Ognia" Cassandra Clare [tutaj]
2. "Johny Stargazer. Tajemnice Anturgii" Michał Łuczyński [tutaj]
3. "Zabrana o zmierzchu" C.C.Hunter [tutaj]
4. "Lea Michele. Piękna i ambitna" Lea Michele

Najlepsza książka: Trudno wybrać, bowiem są tutaj takie dwie, co podbiły moje serce bardzo mocno, dlatego w tym miesiącu nie wybieram :)

Najgorsza książka: Niestety, ale chyba "Johny Stargazer. Tajemnice Anturgii". Troszkę rozczarowanie, szkoda.

Jak widzicie, statystyki nie są najgorsze, aczkolwiek liczyłam na lepszy wynik. Był konkurs z "Osobliwym domem pani Peregrine" (planuję też coś noworoczno - konkursowego, także szykujcie się :D), była relacja z Targów i jeszcze parę innych postów, także jestem dość zadowolona, przynajmniej z tej blogowej aktywności. A teraz...

Stosik

Trochę perełek do mnie przybyło, z których jestem niezmiernie zadowolona i liczę, że w tym miesiącu w końcu znajdę czas na ich lektury :)


1. "Podarunek" Krystyna Mirek - od redakcji Papierowego Psa, dopiero zaczęłam, ale super się zapowiada
2. "Zabrana o zmierzchu" C.C. Hunter - od wyd. Feeria; recenzja już była, dość pozytywna z resztą :)
3. "Niewolnicy snów" Dominika Budzińska - od autorki; przeczytana, recenzja niebawem
4. "Black Ice" Becca Fitzpatrick - prezent od mamy <3 za konkurs z angielskiego i przejście dalej, jak widać opłacało się! xD
5. "Zostań, jeśli kochasz" Gayle Forman - tata się nade mną zlitował i kupił, na przecenie w Empiku :D
6. "W śnieżną noc" John Green, Maureen Johnson, Lauren Myracle - także prezent od taty <3
7. "Ziemia wojny" Julia Łatynina - niespodziewana przesyłka od wyd. Feeria, recenzja będzie na pewno, ale w dalszej przyszłości :)
8. "Lea Michele. Piękna i ambitna" Lea Michele - jw., genialna książka, recenzja wkrótce, ale już teraz gorąco POLECAM <3


A tutaj jeszcze przesyłka nie uwieczniona na stosiku, za której lekturę właśnie się zabrałam, czyli "Niebezpieczne Istoty" Kami Garcia & Margaret Stohl :)

Na razie tyle kochani, piszcie koniecznie co sądzicie o książkach i jak tam Wasz listopad? Przywędrowały do Was jakieś perełki?

sobota, 29 listopada 2014

"Jej odwaga zmieni świat", czyli "Kosogłos" w wersji filmowej...

Dystopijny świat, podzielony na 12 dystryktów, wraz ze stolicą - Kapitolem, w centrum. Wielka wojna, która w końcu przeistoczyła się w krwawo wywalczony pokój. Coroczne Głodowe Igrzyska. Dwudziestu czterech trybutów, którzy walczą na śmierć i życie. Jedna dziewczyna, która zmieni wszystko. Bo każda rewolucja zaczyna się od małej iskry...

"Jeśli my spłoniemy, ty spłoniesz razem z nami"




Dystrykt 12 został doszczętnie zniszczony, spalony na popiół. Po 75 Głodowych Igrzyskach, w trakcie których Katniss ostatecznie doprowadziła do konfrontacji pomiędzy systemem władzy a mieszkańcami Panem, dziewczyna trafia do podziemnego schronu, zwanego Dystryktem 13. Ocaleli, którzy zamieszkują podziemie, szykują się do rebelii, która ma na celu ostatecznie obalić prezydenta Snowa, oraz wszystkich ludzi jego pokroju. Katniss, zagubiona, zniszczona psychicznie przez poprzednie Igrzyska, ma od teraz stać się twarzą rebeliantów, ich symbolem. Zgadza się, jednak tylko pod warunkiem uwolnienia zwycięzców poprzednich Igrzysk, spod władzy Kapitolu. Jak poradzi sobie jako Kosogłos, symbol nadziei i wolności? Z kim przyjdzie jej walczyć?

Najbardziej wyczekiwana premiera filmowa roku 2014 od piątku, 21 listopada gości już w kinach. Dla prawdziwych fanów trylogii Collins, ten dzień był datą niemal najświętszą. Wszyscy czekali na pierwszą część finałowego "Kosogłosa" - i wszyscy stawiali mu dość wysokie wymagania. Czy więc reżyser i obsada podołali zadaniu?



Sala kinowa zapełniona po brzegi, dziesiątki oczu wlepione w ekran... Tak zapamiętałam tę premierę filmową. Co ciekawe, w większości nie spotkałam się z tzw. "sezonowcami", ale raczej ludźmi, których autentycznie interesowały powieści Suzanne Collins - to już przed seansem wywołało u mnie bardzo pozytywne wrażenie. No i oczywiście spotkanie z Shelf of Books napawało mnie radością, bo ostatnio rzadko miałyśmy okazję wspólnie wymienić parę zdań :) Dlatego jestem zadowolona, zarówno z tego zacnego towarzystwa, jak i całej sali kinowej, który mimo zapełnienia po brzegi, nie wydawała z siebie często denerwujących w kinie odgłosów.

Pierwsze minuty filmu, pierwsze dźwięki muzyki i już przeniosłam się w świat Katniss, świat pełen przemocy, krwi, wojny, rebelii... Od początku do końca, czułam się tak, jakbym widziała na ekranie odzwierciedlenie rzeczywistości - może nie współczesnej, ale jednak wojna i śmierć wielu niewinnych osób nie jest nam przecież obca. Patrzyłam też na to wszystko z niemałym przerażeniem, bo w końcu Suzanne Collins sama podkreślała, że te książki są nieco wizją przyszłości - i jeżeli przyszłość ma się malować w takich barwach, to rzeczywiście, jest się czego bać.

Aktorzy zagrali bardzo dobrze, włożyli w to wszystko, w całe przygotowanie tego przedsięwzięcia dużo serca i widać do było w ich grze aktorskiej. Niemal czułam bezradność Katniss, kiedy pojawiała się sytuacja, w sumie bez wyjścia. Trzymałam za nią kciuki, kiedy walczyła, stawiała czoła napastnikom i cieszyłam się z każdego, nawet najmniejszego sukcesu. To niesamowite, jak wiele w tym filmie zdziałali aktorzy, którzy nie tylko odegrali, ale także zrozumieli wizję Collins i starali się ją jak najlepiej przedstawić.



Nie jest to może wina reżysera ani scenarzysty, no bo cóż oni za to mogą, skoro bazują na książce, ale w "Kosogłosie" nie zobaczymy tylu malowniczych i realistycznych krajobrazów, jak to miało miejsce w "Igrzyskach Śmierci" oraz "W pierścieniu ognia". Nie mówię tutaj od razu, że nic się nie pojawiło, bo chociażby ruiny Dystryktu 12, czy Dystrykt 13 zostały ukazane po mistrzowsku, bardzo przekonująco, ale w związku z tym, że akcja toczy się głównie w podziemiu... Cóż, raczej nie zobaczymy tam barwnej dżungli, jak to miało miejsce w przypadku poprzedniej części :)

Pojawiła się także jedna, nowa postać, czyli prezydent Coin, którą zagrała fenomenalnie Julianne Moore. Postać niejednoznaczna, raz dobra, raz zła i aktorka idealnie ją przedstawiła - jako kogoś, kto zawsze ma asa w rękawie i nigdy nie wiadomo, czego można się po nim spodziewać.



Zachwytów nad filmem było dużo, były emocje, z resztą jak zwykle, ciekawa obsada, fajnie przedstawione sceny, ale brakowało mi czegoś, co było w poprzednich częściach, a co teraz się nie pojawiło. Nie jestem pewna, czy był to może ten specyficzny klimat niebezpieczeństwa, oczekiwania, który pojawiał się, za każdym razem, kiedy Katniss trafiała na arenę i musiała zmierzyć się z innymi Trybutami, czy też może coś zupełnie innego, ale wiem, że czegoś tu zabrakło. Bo emocje były i to duże, ale nie było tego czegoś, za co pokochałam i wciągnęłam się tak mocno, w poprzednie części. W sumie, może to być wina tego, że sama książka nie była dla mnie rewelacją i po prostu, wchodząc do kina, trochę inaczej nastawiałam się na seans.

Dobrze rozbudowana fabuła, świetna obsada, dynamiczna akcja, to wszystko znajdziecie w tym filmie, ale nie wiem czy znajdziecie jeszcze to "coś", za co tak mocno uwielbia się "Igrzyska śmierci" i "W pierścieniu ognia". Pod pewnymi, niekoniecznie pozytywnymi względami, ta ekranizacja różni się od innych, ale tak czy siak, zachęcam do wybrania się na seans - w końcu każdy może inaczej odebrać ten film :)

piątek, 28 listopada 2014

Porozmawiajmy o książkach! - Gdzie tanio ich poszukiwać?

Słyszeliście kiedyś o czymś takim jak mania kupowania i "chomikowania" książek? Cóż, założę się, że większość nałogowych czytelników na nią cierpi. Z grubsza, polega ona na zdobywaniu coraz to większych ilości pozycji i układaniu w coraz wyższe stosy. Jednak, jak wiadomo, aby nabyć pokaźną ilość lektur, trzeba wyposażyć się... tak, tak w pokaźną ilość pieniędzy. Pozwólcie więc, że nieco pomogę Wam w arcytrudnym zadaniu, jakim jest oszczędzanie na książkach i doradzę nieco, gdzie tanio ich szukać.

Na pierwszy ogień polecam zamawiać większe ilości książek i to w sklepach internetowych. Co prawda trzeba dopłacić tam koszt przesyłki, jednak zwykle waha się on od 4,5 - 6,7 złotych (cena zależy także od miejsca doręczenia), a pozycje są sporo obniżone w stosunku do cen detalicznych. Czasami trafić można także na dzień darmowej dostawy, np. organizowany przez księgarnię znak.com.pl. Dość sporą obniżkę (bo aż 30%) proponuje nam aros.pl. Równie ciekawie prezentuje się oferta księgarni bonito.pl. Wspomnieć warto także o coraz bardziej popularnej stronie taniaksiazka.pl. Jeżeli jesteśmy skłonni zaakceptować fakt, np. zagiętego rogu, czy przerysowanej okładki, to pod tym względem możemy w śmiesznej cenie nabywać książki w księgarni bookoutlet.eu. Tam jednak, ich ilość jest naprawdę niewielka.

Jeżeli do tej pory byliście zaciekłymi fanami Empiku, to z przykrością muszę stwierdzić, że mocno przepłacaliście. Osobiście, do tej pory żałuję, że uświadomiłam sobie ten fakt tak późno, jednak jeśli rzeczywiście chcecie nabywać książki w większych ilościach, to odradzam Wam zakupy w tego typu sklepie. Jeżeli już chcecie kupować, to wypatrujcie tam raczej większych promocji - po prostu bardziej się opłacają.

Dobrą alternatywą dla kupowanie jest wypożyczanie. Co trzeba zrobić? Wybrać się do najbliższej biblioteki i założyć tam kartę. Od tej pory możemy wybierać we wszystkich dostępnych tam książkach i czytać zupełnie za darmo. Coraz więcej bibliotek stawia na nowoczesne książki, więc kto wie, może warto sięgnąć?

wtorek, 25 listopada 2014

"Zabrana o zmierzchu" C.C.Hunter

Tytuł: Zabrana o zmierzchu
Autor: C.C.Hunter
Wydawnictwo: Feeria

Kylie w Wodospadach Cienia czuje się jak w domu, a jej przyjaciele są dla niej niczym rodzina. Cały czas, dręczy ją jednak pytanie - kim tak właściwie jest? Jakie są jej zdolności? Poszukując odpowiedzi na te pytania, dziewczyna natrafia na pewne osoby, które mogą być w jakimś stopniu powiązane z jej ojcem. Niestety, uzyskanie konkretnych informacji wydaje się być trudniejsze, niż jej się zdawało. Jakby tego było mało, nawiedza ją  tajemniczy duch kobiety, który przekazuje nastolatce niejasne przesłanie: Ktoś żyje, Ktoś umiera. Kylie postanawia rozwiązać sprawę zarówno swego pochodzenia, jak i historii kobiety, jednak czy jej się uda? Co oznacza tajemnicza przepowiednia?

Historię Kylie miałam przyjemność poznać już podczas czytania dwóch poprzednich tomów serii: "Urodzonej o północy" oraz "Przebudzonej o świcie". Obie były książkami wciągającymi, ciekawymi, z dość intrygującą fabułą. Jak jednak autorka poradziła sobie z trzecim tomem serii?

Bardzo się cieszę, że w tym tomie, autorka nieco inaczej (moim zdaniem lepiej) wykreowała postać głównej bohaterki. Nie wiem czemu, ale w poprzednich tomach dręczył mnie mocno charakter Kylie. Była mocno irytująca, dziecinna, miejscami nawet bezradna. Widać, że w tej części przeszła ona przemianę i może nie tyle co wydoroślała, ale nabrała innego podejścia do swoich mocy i możliwości. Ciekawie było obserwować, jak przez całą akcję książki stara się rozwiązać problemy i mimo że życie podkładało jej kłody pod nogi, ona dalej cierpliwie robiła swoje. Oczywiście miała momenty, w których już brakło jej sił, ale na szczęście stała się silniejsza i odporniejsza, a co za tym idzie - dużo ciekawsza, jako postać.

W tej części mamy także możliwość lepiej poznać Lucasa, wilkołaka, który zwrócił w głowie Kylie. W poprzednich częściach intrygował mnie trochę bardziej, tutaj stracił nieco na swoim mrocznym i niebezpiecznym charakterze - dalej jednak uważam go za bardziej interesującego od Dereka. I zdecydowanie bardziej wolę go z Kylie.

Akcja książki jak zwykle była utrzymana w dynamicznym tempie, jednocześnie dużo się działo i działo się bardzo ciekawie. Na pierwszy plan wysunęły się wątpliwości Kylie - dotyczące tego, kim tak właściwie jest - i to na nich głównie skupiła się akcja. Bardzo bałam się tego, że autorka nie tyle ominie, co po prostu skróci niektóre sceny, ale na szczęście w większości jej styl pisania satysfakcjonował. Uważam za to, że końcówka, mimo iż jak zwykle, trzymająca w napięciu, była krótko mówiąc napisana "na szybko". Mało opisów, wszystko jakby działo się parę razy szybciej niż do tej pory. Mówi się trudno, ale mam nadzieję, że w kolejnych tomach, C.C.Hunter trochę nad tym popracuje.

Postać tajemniczego ducha (nazwana potem przez Kylie Jane Doe) od razu zwraca uwagę czytelnika. Jak przy każdym przypadku, główna bohaterka próbuje poznać jej historię, a w ostatecznym rozrachunku także pomóc jej. Kobieta ma jednak za sobą intrygującą i dość niejasną przeszłość i w sumie wnosi ona do akcji jeszcze więcej zamieszania. Jednak, muszę przyznać, że finalnie bardzo polubiłam tę bohaterkę.

W "Zabranej o zmierzchu" pojawia się wiele pytań, jeszcze więcej niż odpowiedzi na te poprzednie. Tajemnice i intrygi zdecydowanie wciągają i dlatego, tą książkę ktoś kiedyś przyrównał do amerykańskiego serialu - niby banalny i prosty w odbiorze, a jednak niesamowicie wciągający. Gratuluję autorce tak świetnego poprowadzenia akcji i zaintrygowania czytelnika, a osobiście polecam książkę na długie zimowe wieczory, które nieuchronnie się do nas zbliżają. Zapoznajcie się z historią Kylie i dajcie się porwać Wodospadom Cienia, bo naprawdę warto!

Za możliwość lektury dziękuję Wydawnictwu Feeria!



poniedziałek, 24 listopada 2014

Wyniki konkursu po raz drugi :)

Witajcie!

Dzisiaj będzie krótko, ale treściwie :) W piątek ogłaszałam wyniki konkursu z "Osobliwym domem pani Peregrine", ale niestety, zwyciężczyni nie odezwała się do mnie w podanym terminie. Dlatego też, postanowiłam, że wybiorę drugiego zwycięzcę, którym to zostaje...


Adriana B. :)

Gratuluję serdecznie i właśnie poszedł do Ciebie mail z informacją o wygranej :) Tym razem liczę, że odpowiedź pojawi się w terminie ;)


piątek, 21 listopada 2014

Wyniki konkursu z "Osobliwym domem pani Peregrine" :)

Cześć i czołem! :)

Niedawno, odbył się na blogu konkurs, w którym mogliście wygrać jedną z ciekawszych i bardziej intrygujących powieści, jakie kiedykolwiek przyszło mi czytać - "Osobliwy dom pani Peregrine" autorstwa Ransoma Riggsa. I, jak widzę, parę osób stanęło na wysokości zadania (konkursowego, rzecz jasna :)) i naskrobało naprawdę świetne odpowiedzi! Dlatego strasznie trudno przyszło mi wybrać zwycięzcę, ale...



Najlepszą, najbardziej pomysłową, intrygującą i ciekawą odpowiedzią okazała się historia...
Anety Wiciak :)



Gratuluję serdecznie i właśnie poszedł do Ciebie mail z informacją o wygranej :) Reszcie bardzo serdecznie dziękuję za zgłoszenia i radzę czujnie obserwować bloga, bo następne konkursy już niebawem! ;)


sobota, 15 listopada 2014

Relacja z Targów w Krakowie 2014

Witajcie!

Przyznaję się bez bólu - jestem leniem i to w dodatku bez weny. Pisać relację z Targów 3 tygodnie po nich? No cóż, jak widać, niektórzy tak mają xD Jednak mimo wszystko nie zapomniałam (bo jakże bym mogła!) i spróbuję najlepiej jak potrafię streścić Wam krakowskie targi książki 2014 - zapraszam!

Na początek muszę wspomnieć, że są to moje pierwsze Targi Książki na jakich byłam w ogóle. Co prawda, spotkałam się już z małą "namiastką" takiej imprezy, jaką był Literacki Sopot, jednak była to zaledwie zapowiedź, taki mały przedsmak tego, jak wyglądają prawdziwe Targi.

Do Krakowa przybyłam w piątek po południu, mimo że w podróż wyruszyłam już w czwartek. Niestety, z Pomorza na południe jest troszkę no i trzeba było gdzieś przenocować... Ale szczęśliwie, w piątek załapałam się jeszcze na 3 godzinki na Targach. No i muszę przyznać, że w momencie, w którym wysiadłam z auta i zobaczyłam te piękne i przecudowne miejsce po prostu... oszalałam i szalałam tak do końca weekendu.

Przed Halą - po lewej ja, po prawej moja koleżanka :)
Mój pierwszy dzień na Targach był dość ciekawy, ale niestety nie spotkałam wtedy nikogo - ani blogerów, ani autorów. Miałam jednak czas, aby przejść się po stosikach, zobaczyć co, gdzie i jak oraz nabyć parę rzeczy :D Już wtedy zauważyłam, że miejsce to było bardzo przestronne i podzielone na dwie hale - halę Wisła oraz halę Dunaj. W tej pierwszej, znaleźć mogliśmy (oczywiście oprócz stosik xD) m.in. małą kafejkę, w której można było usiąść, odetchnąć, oraz pooglądać zdobycze. Niestety, na koniec tej drugiej nawet nie zdążyłam trafić, a wszystko dlatego, że po prostu czasu zabrakło no i ciągle trzeba było gdzieś biegać...

Poza tym, piątek był dość spokojny (a przynajmniej po południu) - mało ludzi, dużo miejsca między stoiskami. Razem z koleżanką, z którą przyjechałam na Targi miałyśmy więc możliwość na spokojnie rozejrzeć się po nowym miejscu (chociaż na spokojnie to to zdecydowanie nie było :D) no i miałam także okazję zrobić wtedy zdjęcia paru stoiskom, które prezentuje poniżej ;)

Sobota przyniosła mnóstwo niespodzianek i świetną zabawę. Tak jak pojawiłam się na Targach krótko po dziesiątej, tak do szóstej nawet nie wyściubiłam nosa spoza budynku. Na początku miałam niepowtarzalną okazję spotkać się z Leonardem Patrigiani'm - autorem książki "Wszechświaty", którą też nabyłam na Targach (oczywiście, z podpisem!). Bardzo wesoły człowiek, nawet zachwycał się moim imieniem (nie wiem czemu, sama go nie lubię xD) co było dość miłe :)
Podpisy Leonarda Patrigiani'ego i C.J. Daugherty - szczęście niepojęte! :D

Następnie przelotnie wpadłam na Marcelę i miałam okazję chwilę z nią porozmawiać, jednak już chwilę potem pędziłam dalej - bo oto me oko wychwyciło kolejną promocję :) Punkt 13.00 pojawiłam się na spotkaniu blogerów książkowych, które odbywało się w sali Wiedeń A - otrzymałam tam piękną torbę, targowego lizaka i przypinkę. Byłam z nich dumna do końca Targów!

Katalogi ze stosik!
Spotkanie blogerów to zupełnie osobny temat, ale w skrócie muszę powiedzieć, że samo w sobie nie było takie wspaniałe, jak to sobie wyobrażałam. Myślałam, że będziemy na nim mieli możliwość lepiej poznać inne blogi, może nawet dowiedzieć się nieco więcej na temat blogowania, tymczasem organizator kompletnie się nie przygotował i w sumie oprócz odczytania nagród EBuki, nic ciekawego się nie działo. Jednak jest jeden plus spotkania - wreszcie zobaczyłam się z Olą, z którą spędziłam resztę spotkania, gdzieś w tłumie rozpoznałam jeszcze Abigail, oraz Artemis. Jednak zaraz po spotkaniu pędziłam już na podpisywanie książek u Pana Kosika (i dalej nie przeboleję faktu, że nie zdążyłam ich w końcu podpisać:( ) . Wkrótce potem, byłam już pod salą Wiedeń B, gdzie odbywało się spotkanie z C.J.Daugherty, na którym to wszyscy zebrani mieli możliwość zadania pytanie autorce. Już wtedy C.J. wydała się bardzo miłą, sympatyczną osobą, ale dopiero potem, podczas podpisywania książek, okazało się, jak naprawdę wesołą i pogodną jest autorką. Taaak, dalej nie wierzę w sam fakt, że ją spotkałam :D

Troszkę, na Targach zabrakło mi organizacji - raz poznałam to na Spotkaniu Blogerów, a dwa podczas podpisywania książek u C.J. - Ci co byli, wiedzą dlaczego, a Ci co nie... powiedzmy, że kolejka zapchała chyba z pół Targów xD Poza tym, kiedy w sobotę pojawiły się tłumy (bo wtedy było zdecydowanie więcej osób niż w piątek) trudno było przecisnąć się między stoiskami.

A właśnie, à propos stosik to nie mogłam się nadziwić, jak niektóre z nich były pięknie urządzone! Chyba najpiękniejsze było stoisko Wydawnictwa Otwartego/Moondrive. Panowała tam przyjemna, zupełnie inna atmosfera - chyba przez to słynne łóżko, które wszyscy tak bardzo wielbili xD Poza tym, stoisko to podzielono na dwie części - jedna była zastawiona książkami Otwartego, druga Moondrive'a. No a poza atrakcyjnymi cenami książek można było zgarnąć książkowe gadżety - ja jeden otrzymałam i jest to kubek "Prawie jak gwiazda rocka", na którego punkcie do tej pory mam fioła :)

Równie ciekawie prezentowało się stoisko Wydawnictwa Dreams. Także wyróżniające się kolorystycznie i bardzo przytulne. No i to na nim, miałam możliwość podpisu "Wszechświatów", których lektury aktualnie wręcz nie mogę się doczekać! <3

O Targach mogłabym jeszcze pisać długo, długo, bo działo się naprawdę wiele, ale w sumie, wtedy tego posta nikt nie chciałby czytać xD Także zakończę tutaj i krótko podsumowując - podobało mi się i to nawet bardzo i już wiem na pewno, że tego doświadczenia nie zapomnę nigdy. Tak więc liczę na to, że w przyszłym roku też się pojawię i, że spotkam tam jeszcze więcej Was, blogerów książkowych! :)



A tutaj moje zakładki - te po lewej targowe, te po prawej - wygrane w konkursie u Mirror of Soul <3
Cudne pocztówki ze "Zbuntowanych" oraz jedyny w swoim rodzaju podpis Sylwii Gruchały - radość nieziemska :D 
Tutaj jeszcze pozostała część nagrody od Mirror - razem z miłym liścikiem :)
Ach, te tłumy...
Od lewej: ja, Ola, Marcela i Ludzka Sokowirówka [ zdj. podebrane od Oli :D]
Z C.J. Daugherty <3
Z Leonardem Patrigiani'm ;)

Różności podebrane i otrzymane :D Po prawej niezawodny Plan Hali!
Jedyne w swoim rodzaju TORBY! Po lewej ta ze spotkania blogerów <3



_____________________________________
No i to by było na tyle - galeria pokazana, relacja napisana :) A jak tam Wasze wrażenia po Targach? Pozytywne/negatywne? :)