środa, 27 kwietnia 2016

Czy sobotwór może mieć swoją własną tożsamość? ["Remedium. Program, część 0" Suzanne Young]

źródło
Tytuł: Remedium. Program, część 0
Autor: Suzanne Young
Wydawnictwo: Feeria Young

Zastanawialiście się kiedyś, jakby to było być aktorką/aktorem całe swoje życie? Nigdy nie schodzić ze sceny? Zmieniać role, ale rzadko mieć okazję zagrać własną?

Quinlan McKee wie to lepiej, niż ktokolwiek inny. Jest sobotwórem. Posiada dar wcielania się w rolę innych osób, który wykorzystuje, by przynieść ulgę rodzinom cierpiącym na żałobę po stracie bliskich. Angażuje się w to zewnętrznie, jednak nigdy wewnętrznie. Tego nie wolno jej robić. Przejmuje zachowania zmarłych, nosi te same ubrania i fryzury, mówi tym samym głosem, ma taką samą mimikę. Czasami nawet myli swoją przeszłość z ich przeszłością, a ich i jej wspomnienia nakładają się na siebie, będąc nie do odróżnienia. 

Wcielenie się w Catalinę Barnes miało być kolejnym, zwykłym zleceniem. Tyle tylko, że Quinlan, wbrew sobie, zaczyna angażować się emocjonalnie w sytuację rodziny Barnesów. Pragnąc desperacko odkryć okoliczności tajemniczej śmierci dziewczyny, nastolatka odkrywa, że zaczyna czuć coś do chłopaka Cataliny, Isaaca. Pragnąc dowiedzieć się prawdy, Quinlan będzie musiała złamać obowiązujące ją reguły.

Znacie Sloane i Jamesa? Część pewnie tak, część nie. Dla tych, którzy jeszcze nie mieli okazji poznać ich historii - wyobraźcie sobie plagę samobójstw obejmującą cały kraj. Wyobraźcie sobie tysiące młodych ludzi ogarniętych depresją, masowo odbierających sobie życie. Wyobraźcie sobie strach, żałobę i rozpacz ogarniającą wszystko dookoła. A później wyobraźcie sobie magiczne lekarstwo na całe zło - Program.

Nie byle jaki, rzecz jasna. Taki, który jest w stanie przywrócić chorych do życia, sprawić, że znowu zobaczą wszystko w kolorowych barwach. Nic nie jest jednak za darmo. Ceną jest własna tożsamość. A konkretniej wspomnienia - czyli to, co ją buduje. Sloane i James postanowili walczyć z tymi, którzy odbierali ludziom ich marzenia, wiarę i jestestwo.

Po Pladze samobójców Kuracji samobójców czas jednak na Remedium. Przenosimy się do czasów sprzed Programu. Przenosimy się do świata Quinlan McKee - dziewczyny, która zmienia osobowość jak rękawiczki, a kolejne zlecenia traktuje z profesjonalizmem godnym najlepszej aktorki. Ile można jednak udawać kogoś innego? Ile żyć jesteśmy w stanie przeżyć, zanim stracimy swoje własne?

Nie bez powodu autorka porusza w książce problem własnej tożsamości i tego, co ją stanowi. Zdaje się, że to właśnie ten temat stanowi myśl przewodnią całej serii. W poprzednich częściach walczyliśmy wraz z bohaterami o prawo do własnych wspomnień i myśli, tutaj wraz z Quinlan wkraczamy do świata, w którym cała psychika wystawiana jest na ciężką próbę. Książka rozdział po rozdziale przybliża nam sylwetkę głównej bohaterki, wprowadzając nas w skomplikowany świat Quinlan. Wydaje się, że po oryginalnym Programie, autorka nie będzie w stanie posilić się o nic nowego, a jedynie kontynuację losów Sloane i Jamesa. Tymczasem historia przedstawiona w Remedium o niebo przewyższa poprzednie książki autorki.

Jak wiadomo, nie tylko pomysł wpływa na ogólną ocenę książki. Tutaj, oprócz tego elementu, nie zabrakło świetnie poprowadzonej fabuły, zapadających w pamięć bohaterów, mrocznego, niepokojącego klimatu, który cechował poprzednie powieści. Suzanne Young od pierwszej kartki przenosi nas w świat Quinlan i niespiesznie dawkując wydarzenia, opisuje idealnie wszystkie uczucia głównej bohaterki. Historia Cataliny Barnes staje się intrygująca nie tylko dla samej zainteresowanej, ale i dla czytelnika, który z łatwością łapie haczyk i stara się, po zostawionych dla niego tropach, odkryć, co naprawdę wydarzyło się tuż przed śmiercią nastolatki.

Quinlan można lubić lub nie lubić, ale z pewnością jej sytuacja zmusza do refleksji. Zastanawialiście się kiedyś jak to jest grać inne osoby 24 godziny na dobę? Osobiście, nie potrafię sobie wyobrazić, jak silną psychicznie osobą trzeba być, by takie zadanie się powiodło. Chodzi bowiem o to by przynieść pocieszenie i ulgę innym osobom, ale także o to, by mimo wszystko zachować własną tożsamość. Już po paru takich próbach można łatwo zagubić się we własnych wspomnieniach, Quinlan jednak robi to całe życie. Trudno sobie nawet wyobrazić, co tak naprawdę siedzi w jej głowie.

Remedium uważam za powieść niesamowicie udaną, porównując między innymi do poprzednich książek autorki. Póki co stwierdzam, że jest to najlepsza książka pani Young, którą dane mi było czytać. Nie tylko ze względu na wartką fabułę, ale przede wszystkim ze względu na genialny pomysł, wykorzystany w stu procentach. Czytając tę książkę, spróbujcie dosłownie na chwilę zamknąć oczy, wejść w skórę Quinlan i zadać sobie pytanie: Kim tak naprawdę jestem?. Gwarantuję Wam, że losy bohaterki staną się Wam wtedy o wiele bliższe, a sama jej historia - dużo bardziej intrygująca.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Feeria Young

piątek, 22 kwietnia 2016

Czy jest jeszcze szansa na wygraną walkę? ["Zbuntowani" C.J. Daugherty]

źródło
Tytuł: Zbuntowani
Autor: C.J. Daugherty
Wydawnictwo: Otwarte/Moondrive

Nathaniel posunie się do wszystkiego, by tylko przejąć władzę w Cimmerii... Ile są w stanie zaryzykować wszyscy, by go przed tym powstrzymać?

Kolejny atak doprowadził do sytuacji, w której szkoła stała się nie tylko miejscem niebezpiecznym, ale równocześnie niemal wymarłym. Uczniów ubywa, a ci, którzy pozostali, zostali objęci specjalną ochroną. Nikomu nie wolno opuszczać terenu szkoły, nigdzie też nie jest bezpiecznie. Allie chce pomóc i jest gotowa zrobić to na każdy możliwy sposób - także decydując się na udział w niebezpiecznych wyprawach zorganizowanych przez Lucindę. Razem z Sylvainem i Carterem decydują się podjąć walkę przeciwko podstępnemu Nathanielowi. Jak długo zdołają jednak odeprzeć jego ataki? Skąd pewność, że tą walkę można jeszcze wygrać?


Można przegrać na wiele sposobów. Czasem przegrana bywa poniekąd zwycięstwem.

Przygodę z serią Nocna Szkoła rozpoczęłam już jakiś czas temu. Pierwsza część, mimo że nie dorównywała swojej kontynuacji pod względem rozwinięcia fabuły, pochłonęła mnie bez reszty już od samego początku. Dlatego z chęcią przygodę z powieściami pani Daugherty kontynuowałam i z przyjemnością muszę stwierdzić, że czwarty tom, po którego lekturze właśnie jestem, okazał się póki co najlepszym z wszystkich.

Allie rozpoczyna swoją przygodę we francuskiej posiadłości, gdzie przebywa ze względu na niebezpieczeństwo jakie jej zagraża ze strony Nathaniela. Jego niespodziewany atak burzy jednak spokojne wakacje i tym sposobem, dziewczyna jest zmuszona do przenoszenia się z miejsca na miejsce, aż w końcu trafia z powrotem do Cimmerii. Odtąd akcja rozkręca się na dobre. Allie nie tylko walczy z Nathanielem i szuka sposobu na pokonanie go, ale również próbuje dokonać ważnych życiowych wyborów, a do tego nareszcie udaje jej się poznać swoje korzenie. Wszystko to śledzimy wraz z bohaterką z szeroko otwartymi oczami, z fascynacją zagłębiając się strona po stronie coraz głębiej w skomplikowane rozgrywki polityczne między wielkimi elitami oraz niebezpieczne akcje podejmowane przez zwykłych (a jednocześnie tak niezwykłych) nastolatków.

Wojna to sztuka wprowadzania w błąd.

Śledząc losy Allie nie sposób nie zwrócić uwagi, w jaki sposób ewaluowała historia pani Daugherty. Z niepozornej, dość zwyczajnej młodzieżówki, przekształciła się w regularną powieść akcji, której może do ideału dużo brakuje, ale nie można odmówić jej wciągającej fabuły i dobrego pomysłu na historię, który wciąż się nie wyczerpuje. Nie spodziewałam się, że jeden wątek może porwać tak mocno i zostać rozbudowany w takim stopniu, że prowadzi się go przez parę tomów powieści. Okazuje się jednak, że jak najbardziej jest to możliwe, a liczne retrospekcje i dodatkowe motywy tylko sprawiają, że lektura staje się jeszcze bardziej ciekawa.

Allie jest na rozdrożu nie tylko życiowym, ale również uczuciowym. Nie ma żadnych wątpliwości, że dziewczyna będzie musiała wybrać między dwoma równie dobrymi, uczciwymi i wspaniałymi chłopakami, tak różnymi od siebie pod względem charakteru. Mimo że wątek miłosny nie jest szczególnie mocno zaznaczony w książce, przeżywając wraz z bohaterką wszystkie zawiłości i zakręty losu, próbujemy też rozstrzygnąć, który - Sylvain czy Carter - zajmie to jedno, szczególne miejsce u boku Allie.

Osobiście, dałam się porwać historii już od pierwszej strony i nie żałowałam, że książkę przeczytałam w zaledwie parę dni. Może i daleko jej do ideału, bo mimo wszystko faktem jest, że książka pani Daugherty młodzieżówką pozostaje, ale mimo wszystko nie żałuję ani chwili spędzonej na lekturze powieści. Może ze względu na rozbudowaną fabułę i mnóstwo akcji, a może po prostu dlatego, że z radością wróciłam do Cimmerii, by wraz z Allie, Sylvainem i Carterem walczyć z Nathanielem. Nie wiem, ale wiem, że z pewnością mogę Wam czwarty tom serii Nocna Szkoła polecić z czystym sercem.

Nikt nigdy nie jest do końca bezpieczny, bezpieczeństwo to iluzja, kłamstwo, które powtarzamy, żeby łatwiej nam się było pogodzić naszym niebezpiecznym życiem.

piątek, 15 kwietnia 2016

Zapowiedzi książkowe na kwiecień 2016

Hej!

Też czujecie tę wiosnę w powietrzu? Mam wrażenie, że od kiedy temperatura na termometrze podskoczyła o te parę(naście) stopni, od razu wszyscy wyszli z domu, odetchnęli i zupełnie inaczej patrzą na świat :) A przynajmniej w moim przypadku tak jest. Całość psuje jedynie fakt, że już za tydzień przyjdzie się wszystkim gimnazjalistom (w tym mnie) zmierzyć z egzaminami, dlatego póki co tą wiosnę dawkuję sobie naprawdę oszczędnie. Podobnie z resztą jak książki zalegające u mnie na półkach. Obiecuję jednak sobie i Wam, że jak tylko ten nieprzyjemny okres czasu minie, zabieram się za nadrabianie zaległości. A tymczasem zapraszam Was na krótkie przedstawienie nowości kwietniowych:

niedziela, 10 kwietnia 2016

Jak brzydka może być miłość? ["Ugly Love" Colleen Hoover]

źródło
Tytuł: Ugly Love
Autor: Colleen Hoover
Wydawnictwo: Otwarte

Kiedy Tate poznaje Milesa, nie oczekuje miłości i uczucia, jakie często widujemy w romansach. Mówiąc szczerze, nawet nie za bardzo go polubiła. Z czasem jednak okazuje się, że i jedno i drugie zaczyna przekonywać się do siebie coraz bardziej. Na tyle, by zawrzeć układ, poparty dwiema zasadami:
1, Nie pytaj o przeszłość.
2. Nie oczekuj przyszłości.
Łączy ich jedynie seks, a mimo tej niepozornej relacji okazuje się, że płytka na pozór znajomość zaczyna prowokować do pytań, a także ożywiać dramatyczne wspomnienia...

Wiecie, co sobie kiedyś obiecałam? Że nie będę się emocjonować w trakcie czytania. A przynajmniej nie w takim stopniu, w jakim zwykłam to robić. I przez jakiś czas mi się udawało. Nie wiem, czy to kwestia tytułów, na jakie trafiałam, czy wprawy, do jakiej doszłam po tych miesiącach ćwiczenia. Ale później przyszedł czas na kolejną powieść Colleen Hoover. I wiecie, naprawdę się starałam. Starałam się być silna i wytrwać w postanowieniu. Ale od pewnego momentu po prostu zawiodłam i nie mogłam powstrzymać tej fali emocji, która zalała mnie już podczas lektury Ugly Love i która towarzyszyła mi wiernie jeszcze przez klika dni po zakończeniu czytania książki.

Ugly Love to książka inna od tych, które do tej pory wyszły spod pióra pani Hoover. Nie chodzi nawet o to, że dużo bardziej pasuje do nurtu NA niż poprzedniczki, ale jest także o wiele dosadniejsza i mocniejsza w przekazie. I muszę Wam powiedzieć, że mimo początkowej niechęci do tematyki powieści, bardzo się cieszę, że miałam możliwość jej lektury. Bowiem dopiero będąc po zakończeniu książki i spoglądając na całą historię wstecz, jestem w stanie zrozumieć wszystkie czyny bohaterów, każdy wybór którego dokonali i każdą decyzję, którą podjęli.

Tak samo jak wyróżniająca się na tle innych jest tematyka powieści, tak samo oryginalni w stosunku do typowych postaci z powieści NA są bohaterowie Ugly Love. Miles i Tate to nie tylko para i główni bohaterowie książki. To nie tylko dziewczyna i chłopak. To przede wszystkim ludzie o odmiennych, a mimo to przyciągających się wzajemnie niczym dwa magnesy osobowościach, mocnych, zdecydowanych i upartych. Każde z nich wnosi inny element do pary, jaką tworzą, jednocześnie dopełniając się wzajemnie idealnie. Mimo początkowej dość płytkiej relacji, jaka ich łączyła, czytelnik z czasem zaczyna wyraźnie widzieć zmiany, jakie zachodzą między Tate a Milesem. Najpierw niepozorne, a następnie coraz bardziej widoczne, sprawiają, że razem z bohaterami mamy nadzieję na szczęśliwy finał tej historii.

Trudno komentować jakikolwiek aspekt techniczny książki, bo Colleen Hoover wpakowała w nią tyle emocji, że, uwierzcie mi, ciężko było skupić się na takich detalach. Nie mniej jednak jak zwykle mamy do czynienia z typową powieścią NA, zarówno jeśli chodzi o język powieści jak i o konstrukcję fabuły. Jak wspominałam wcześniej, bohaterowie to realni, doświadczeni przez życie ludzie, których można lubić lub nie lubić, ale bez wątpienia w pewnym momencie zaczynamy im współczuć. Albo raczej współodczuwać ich ból i rozpacz. Żal i przygnębienie. Smutek i chęć schowania się przed światem. I w pewnym momencie te emocje nas przygniatają, tak samo jak Tate i Milesa.

Chyba nie spotkałam się jeszcze nigdy w życiu z aktorką tak utalentowaną jak Colleen Hoover. Czytając książkę po raz pierwszy myślimy: Co to jest? Czy to naprawdę twórczość tej samej autorki, która napisała genialne "Maybe Someday" i emocjonujące "Hopeless"?, ale tak naprawdę dopiero końcówka powieści uświadamia nam, w jakim byliśmy błędzie. Jak źle oceniliśmy pierwsze wrażenie. A przynajmniej w moim przypadku tak było. Zaczęłam czytać książkę jako zwykłą powieść NA, a kończyłam czytać ze łzami w oczach, sercem ściśniętym w małą kulkę, ale i z radością. Z faktu, że miałam możliwość poznać tę historię i zakochać się w niej. A przewracając ostatnią stronę, myśleć wyłącznie o tym, że znowu dałam się nabrać. Podobnie jak w przypadku Maybe Someday. Znowu dałam sobie wmówić, że to będzie książka jak każda inna. Dlatego Was przestrzegam - Ugly Love to powieść tak różna od innych z tego gatunku, jak to tylko jest możliwe. Jeśli szukacie powieści, która rozbroi Was kompletnie, wyciśnie łzy, wzbudzi skrywane emocje i pokaże wszystkie oblicza miłości, to zdecydowanie trafiliście pod właściwy adres i powieść Colleen Hoover jest dla Was.

Miłość nie zawsze jest piękna, Tate. Czasami przez lata masz nadzieję, że okaże się czymś innym. Czymś lepszym. A potem, zanim się spostrzeżesz, wracasz do punktu wyjścia i zostajesz z niczym.

Książka przeczytana w ramach akcji BookTour, organizowanego przez Wydawnictwo Otwarte

sobota, 9 kwietnia 2016

Soundtrack do "Ugly Love" autorstwa Colleen Hoover

Hej, hej, fani Colleen Hoover obecni?

Wszystkim miłośnikom twórczości tej pisarki nie muszę zapewne przypominać, że już 13 kwietnia na księgarniane półki trafia „Ugly Love” - jedna z najbardziej emocjonujących powieści, z jakimi kiedykolwiek było mi dane się zapoznać. Wraz z Ugly Love Teamem, czyli 12 innymi blogerkami, stworzyłyśmy playlistę z najbardziej, naszym zdaniem, adekwatnymi piosenkami do książki. Ciekawi, co wybrałyśmy?

Dobrze wiemy, co łączy Tate i Milesa. Żadnych emocji, żadnych uczuć. Żadnej przeszłości ni przyszłości. Tylko teraz, tylko chwila pożądania. Jedno na życzenie drugiego, dla satysfakcji. Dla rozrywki.”

~ Marta Dąbkowska

Miles, który podświadomie wie, że albo Tate, albo żadna inna. I że tylko z nią może robić rzeczy, o których marzy.”
~ Agnieszka Baran

Tate i Milesa łączy postanowienie, że nie będą oczekiwać czegokolwiek od siebie w przyszłości. Tylko z czasem Tate wcale nie jest pewna, czy to dla niej najlepsze rozwiązanie. Przeszłość, przyszłość i pragnienie poznania Milesa coraz głośniej dają o sobie znać.”


~ Natalia Pych

Tate i Miles chcą i boją się, a ucieczka obojgu zrobiłaby dobrze. Ich miłość jest jak spacer po niebie, równie niebezpieczna, co ekscytująca.”

~ Angelika Zdunkiewicz – Kaczor

Relacja Tate i Milesa od początku była trudna i w zamierzeniu miała być także określona schematem pt. śpimy ze sobą bez uczuć. Podczas gdy Tate wiedziała już, że kocha Milesa, on nadal nie dopuszczał do siebie takiej możliwości. Do czasu, aż jej nie stracił; wówczas zdał sobie sprawę, że nie ma życia po niej...”

~ Klaudia Pankowska

Kojarzy mi się już z samym tytułem książki. Ogólnie ta piosenka z powieściami NA mi się przypomina ze względu na jej tekst:
You can't have my heart and
You won't use my mind but
Do what you want with my body”

~ Joanna M. Polska

Tekst piosenki zdaje się idealnie opisywać sytuację, w której znaleźli się Miles i Tate. Nie potrzebują dodatkowej presji, żadnej zmiany, pozornie dobrze jest im w obecnym układzie, w grze, którą odgrywają(''(...)don't need pressure, don't need change, let's not give the game away”), ale jednocześnie boją się jakichkolwiek wyznań, które mogłyby ich zdefiniować, a tym samym niepotrzebnie skomplikować to, co się między nimi 'urodziło'. Oboje zaczynają czuć do siebie coś więcej, ale boją się odrzucenia.”

  
~ Gabriela Flis

Miles po wypadku stracił wszystko, teraz tylko trwa trawiony bólem i wspomnieniami. Wszystko pamięta i się tym katuje, bez nadziei i sił na walkę.”


~ Irena Bujak

Wybieram tę, ponieważ kojarzy mi się z samotnością, jaką odczuwała Tate za każdym razem, gdy Miles stawiał między nimi mur nie do pokonania.”


~ Martyna Lewandowska

Gdy tego słucham, mam przed oczami pierwsze spotkanie przed mieszkaniem Tate.”


~ Weronika Hasacz Załucka

Wszystkie uczucia Milesa idealnie odzwierciedla ten utwór. Ból, niemoc i wyrzuty, które sam sobie robi. Jego życiowa tragedia w kilku krótkich zwrotkach.”


~ Paulina Wiśniewska

Biorę tę, ponieważ kiedy Tate i Miles są razem idą iskry, czuć ogromne przyciąganie, a czytelnikowi jest gorąco i dostaje rumieńców podczas czytania.”


~ Dominika Szałomska

Z każdym dniem, z każdą godziną ich relacji, coś się zmienia w Tate i Milesie. Początkowe założenie seksu bez zobowiązań, powoli staje się dla bohaterów czymś niezwykle ważnym. Jednocześnie, gubią się w nadmiarze emocji, raz kochając, raz nienawidząc się wzajemnie.
And I hate you, and I love you
And I wish you'd go away
And I hate you, and I love you
And I wish that you would stay „”


~ Natalia Gołos

I jak Wasze odczucia? Ci, którzy już mieli przyjemność czytać książkę - zgadzacie się, czy macie jednak swoje typy?

czwartek, 7 kwietnia 2016

Podsumowanie marca 2016 i stosik na kwiecień

Hej, hej!

Chyba jeszcze nigdy tak bardzo nie cieszyłam się na nadchodzący miesiąc. Serio, czemu musi być już kwiecień? Kwiecień, który przecież oznacza jedno: egzaminy. Egzaminy, a więc naukę, naukę i jeszcze raz naukę. No i dodatkowo wszechogarniającą presję, a w konsekwencji zmęczenie. Wybaczcie więc, że jest mnie tutaj tak mało, ale już w trakcie minionego miesiąca trwały przygotowania to tych trzech ważnych dni, a teraz będzie jeszcze gorzej. Staram się jednak myśleć tylko i wyłącznie o tym, że kiedy będzie już po całym tym zamieszaniu, w końcu będę miała trochę czasu na książki. Dzisiaj jednak, zapraszam Was na podsumowanie marca, który jako miesiąc może i słabo nie wypadł, ale oczywiście oczekiwania miałam większe.

Książki przeczytane w marcu:

1. "Beta. Nowe pokolenie" Rachel Cohn [recenzja]
2. "Twoja niezwykła podróż. 100 najpiękniejszych miejsc na świecie" Lonely Planet [recenzja]
3. "Ugly Love" Colleen Hoover - przeczytana w ramach akcji BookTour organizowanej przez Wydawnictwo Otwarte 
4. "Czy wspominałem, że cię potrzebuję?" Estelle Maskame [recenzja]

Posty opublikowane w minionym miesiącu (poza powyższymi):

1. Zapowiedzi książkowe na marzec [tutaj]
2. Podsumowanie lutego i stosik marcowy [tutaj]
3. Recenzja "Wiernej" C.C. Hunter [tutaj]

Filmy obejrzane w tym miesiącu:

Niestety, znowu poległam na tym polu. A miałam ambicje, by jednak, mimo zmniejszonej ilości czytanych przeze mnie książek, przynajmniej ponadrabiać chociaż trochę zaległości filmowych. Niestety, nic z tego nie wyszło i w efekcie dopiero po egzaminach będę miała chwilę na seans. Przy okazji, muszę się Was zapytać - co polecacie? Jakie filmy warto/trzeba obejrzeć? 

Zdobycze marcowe:


1. "Sekrety urody Koreanek. Elementarz pielęgnacji" Charlotte Cho - prezent urodzinowy od przyjaciółki, który już zaczęłam czytać. Zakakująco ciekawie napisany jak na poradnik.
2. "Mapa Czasu" Felix J. Palma - Prezent od rodziców, na zasadzie "bo była promocja w matrasie" :) Uwielbiam takie niespodzianki!

Stosik, podobnie jak w poprzednim miesiącu nie liczy sobie zbyt wielu pozycji, a zatem kolejny raz moja biblioteczka nie ucierpiała jakoś znacząco na zwiększającej się coraz bardziej liczbie książek. Póki co więc jestem z siebie dumna, zobaczymy jednak, jak to będzie wkrótce, bo naoglądałam się ostatnio już trochę wyprzedaży książek, a moja cierpliwość i silna wola niejednokrotnie zostały wystawione na ciężką próbę - zobaczymy ile jeszcze wytrwają :)

Życzę Wam udanego kwietnia i czekam na Wasze wyniki marcowe!