poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Miłość i nadzieja, a może zapomnienie i rozpacz?

Tytuł: Biorąc oddech
Autor: Rebecca Donavan
Wydawnictwo: Feeria

Emma nie jest zwykłą nastolatką - mimo tego, że na taką wygląda. Od lat rodzina przestała być jej wsparciem, mimo tego, że dziewczyna tak bardzo jej potrzebowała. Najpierw znęcająca się nad nią ciotka, następnie uzależniona od alkoholu matka. Teraz, mimo tego, że Emma może wieść spokojne życie, przeszłość nie daje łatwo o sobie zapominać - na pewno nie na długo. Próbując za wszelką cenę zapomnieć o tym co się stało, o Weslyn, Evanie, matce i problemach, dziewczyna skupia swoją uwagę na jednym, co pozwala jej odsunąć wątpliwości na drugi tor - na alkoholu. Nowe życie, w nowym miejscu, z nowymi przyjaciółmi jest tylko pozorem, bo nie da się odciąć się od przeszłości, która brutalnie przypomina o sobie na każdym kroku. Nie da się żyć normalnie, ze świadomością krzywdy, jaką się wyrządziło. Nie da się żyć normalnie, bez szansy na ocalenie...

Seria "Oddechy" zyskuje tysiące fanów na całym świecie, nie bez powodu ciesząc się tytułem bestsellera - tyleż za granicą co i w Polsce. Coraz więcej nastolatków sięga po książki Rebecci Donavan, by poznać historię Emmy i Evana i zmierzyć się wraz z nimi z problemami, które doświadcza wielu, a nie są w stanie poradzić sobie z nimi - przemoc domowa, alkoholizm, uzależnienia, czy odrzucenie. Sięgając pod trzeci tom trylogii pani Donavan, stawiałam tej książce wysoką poprzeczkę. Bądź co bądź, drugi tom, "Oddychając z trudem" zdecydowanie odstawał poziomem od poprzedniczki i w moim mniemaniu, był od niej dużo słabszy. Mimo wszystko jednak, nie da się zaprzeczyć, że książki tej autorki wciągają i czytelnik z każdą kolejną stroną coraz bardziej zatraca się w świecie problemów Emmy. Dlatego tom trzeci okazał się dla mnie absolutnym must have'em, bo koniecznie chciałam sprawdzić, jak autorka poradzi sobie z finałem historii.

"W życiu doświadczyłam miłości i straty. Utrata rzuciła mi wyzwanie, czyniąc mnie silną, ale to miłość mi pomagała, gdy byłam słaba. Przetrwałam."

Myślę, że najciekawszym motywem w całej książce i takim, który zaintrygował mnie już od momentu przeczytania pierwszego opisu był alkoholizm, który w książce przewija się nie raz. Zaczyna się bardzo niewinnie, jednak im dalej zanurzamy się w książkę, tym bardziej uświadamiamy sobie problem bohaterki. Że od zwykłego upicia się na imprezie, Emma zaczyna szukać zatracania w alkoholu, co ma jej dać poczucie chwilowego zapomnienia, odsunięcia myśli od tego, co tak mocno dręczy ją na co dzień. Dzięki pierwszoosobowej narracji, czytelnik szczegółowo poznaje wszystkie wątpliwości i wahania, które dręczą dziewczynę i jednocześnie zostaje w nie mocno wplątany - nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak mocno wciągnęłam się w świat Emmy, dopóki nie dotarłam do ostatniej strony.

Emma jest postacią niezwykle złożoną, tyleż interesującą co i miejscami odpychającą. Czemu? Traumatyczne przeżycia z wcześniejszych lat ukształtowały także jej charakter. Zwłaszcza w "Biorąc oddech" było to szczególnie widoczne. Raz pewna wyborów, jakich dokonuje, rozsądna, rozważna, a zaraz impulsywna i lekkomyślna. Jej psychika była szczególnie uwidoczniona w tej książce, co dodatkowo podkreślała pierwszoosobowa narracja. Jednak, od czasu, kiedy w książce pojawił się Evan, także jego punkt widzenia został w lekturze przedstawiony. Był to niezwykle ciekawy zabieg, bo mogliśmy czytać o danej sytuacji właśnie z perspektywy dwóch osób. Muszę jednak przyznać, że te zmiany narracji co parę akapitów mogły powodować lekkie zagubienie - co chwilę bowiem trzeba było przestawiać się na innego narratora.

Autorka w tej części postawiła tyleż na fabułę co i na ogólne przesłanie książki, ale muszę przyznać, ze wyszło jej to dużo lepiej niż w drugiej części. Tam zabrakło mi trochę tej refleksyjnej strony książki, wszystko działo się zbyt szybko. W "Biorąc oddech" historia faktycznie nabrała tempa, ale jednak nie na tyle, by kompletnie zapomnieć o przesłaniu pozycji. Dodatkowo, końcówka powieści bardzo mi się spodobała - oczywiście trudno mi było przyjąć do wiadomości, że żegnam się już z historią Emmy i Evana, mam jednak przeczucie, że często będę do niej wracać.

Ogólny pomysł na historię, zaskoczył mnie już od pierwszego tomu, w tym jednak w pełni uświadomiłam sobie, co tak naprawdę chciała nam pokazać w tej trylogii Rebecca Donavan. Wydaje mi się, że nie chodziło jedynie o przedstawienie problemu alkoholizmu, czy przemocy domowej, ale także pokazanie, że nadzieja i szansa na pomoc w takich sytuacjach są wszędzie dookoła i trzeba po prostu pozwolić komuś przyjść z pomocą. Niesamowicie podobało mi się, że w finale, autorka przedstawia czytelnikowi taki właśnie morał historii.

"-Każdy mój oddech zawdzięczam tobie(...)

-Nawet gdy nie było cię przy mnie,by mnie ocalić,byłeś moim powodem,by oddychać."

Trzeci tom serii "Oddechy", okazał się dużo lepszy od części drugiej, może nawet nieco lepszy od części pierwszej. Finalne spotkanie z Emmą i Evanem z początku napełniało mnie smutkiem, bo naprawdę nie chciałam tej historii kończyć. Kiedy jednak przyszło co do czego, jestem naprawdę zadowolona z lektury i polecam serię absolutnie każdemu. Rebecca Donavan nie szczędzi czytelnikowi szczegółowych opisów, jeśli chodzi o problemy przemocy domowej, alkoholizmu, odrzucenia, czy innych problemów rodzinnych, jednak myślę, że dla ogólnego przesłania historii - naprawdę warto sięgnąć.

Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Feeria!


piątek, 17 kwietnia 2015

Kameleon a może inny nadnaturalny?

Tytuł: Szepty o wschodzie księżyca
Autor: C.C.Hunter
Wydawnictwo: Feeria Young

Kylie wreszcie odkryła, kim tak naprawdę jest, co wcale nie zmienia faktu, że teraz czuje się pewniej. Wręcz przeciwnie - dziewczynę wciąż nawiedzają wątpliwości i pytania. Nie należy ona bowiem do żadnego gatunku, ale jest kameleonem, co znaczy, że łączy w sobie cechy wszystkich gatunków. Próbując zdobyć coraz więcej informacji o tym, kim jest, Kylie zaczyna także nawiedzać tajemniczy duch, który przybiera twarz jej komendantki, ostrzegając tym samym dziewczynę przed niebezpieczeństwem grożącym Holiday. Dodatkowo, jej relacje z Lucasem ulegają pogorszeniu, ze względu na brak akceptacji ich związku ze strony stada wilkołaków. Nastolatka zaczyna szukać pocieszania u Dereka, co jednak nie zmienia faktu, że wciąż jest zagubiona w swoich uczuciach. W duchu nieustannych zmian i tysiąca niewiadomych, Kylie uświadamia sobie, że wkrótce będzie zmuszona do podjęcia jednej z najtrudniejszych decyzji w swoim życiu...

Czwartej części "Wodospadów Cienia" wyczekiwałam z dużą dozą zniecierpliwienia - przywykłam już bowiem do wartkiej i dynamicznej akcji, lekkiego pióra pani Hunter, które wprowadza czytelnika w świat bohaterów już od pierwszej strony i przede wszystkim - przywykłam do nagłych i niespodziewanych zwrotów akcji, pojawiających się w tych pozycjach często. To właśnie one sprawiły, że od "Wodospadów Cienia" nie sposób jest się oderwać. Z tego też powodu z kolejnym tomem historii o Kylie Galen po prostu musiałam się zapoznać. Jakie przygody czekają bohaterkę w tym tomie?

"Czasem nie możemy zmienić tego, co się dzieje, ale możemy zmienić to, jak te sprawy na nas wpływają."

Nie da się zaprzeczyć, że książki C.C.Hunter niezmiennie przypominają mi amerykański serial - schematyczny i niezbyt ambitny, cokolwiek wciągający i pełen zwrotów akcji. Zakończenie każdego kolejnego tomu pozostawia czytelnika zniecierpliwionego i żądnego dalszego przebiegu historii. I tym razem, autorka zaserwowała nam istny rollercoaster, jeśli chodzi o zmienną fabułę i ilość wydarzeń. Mogę Wam z czystym sercem zagwarantować, że przy lekturze "Szeptów o wschodzie księżyca" nie będziecie się nudzić nawet przez chwilę.

Metamorfozę Kylie czytelnik obserwował już od pierwszego tomu - na początku nastolatka była pełna obaw i wątpliwości względem nowego otoczenia i miejsca w jakim się znalazła. Im dalej zagłębialiśmy się jednak w historię, tym bardziej główna postać zaczynała dopasowywać się do obozu w Wodospadach Cienia, a w czwartym już tomie, można wręcz stwierdzić, że obozowicze są dla niej niczym rodzina. Tym ciekawsze stawały się zatem wybory, jakich Kylie była zmuszona dokonywać w celu zapewnienia bezpieczeństwa współtowarzyszom. Tej bohaterce zdecydowanie nie można odmówić lojalności i braterstwa, ale także niesamowitej odwagi. Nawet pomimo momentów, kiedy nieco irytowało mnie jej dziecinne, nierozważne zachowanie, wciąż czułam do niej pewien respekt. Mimo wewnętrznego zagubienia, potrafiła wciąż skoncentrować się na tym, co dla niej najważniejsze - na rodzinie i na przyjaciołach.


"Gdy jest się żywym, większość czasu spędza się na wybaczaniu innym, natomiast w obliczu śmierci należy wybaczyć sobie."

Niezmiennie uśmiechałam się, gdy słyszałam imiona Mirandy i Delli - ta dwójka zdecydowanie potrafi rozbawić czytelnika do łez. Jednocześnie można współczuć Kylie - za nic nie chciałabym mieć tak awanturniczych współlokatorek! Nie da się jednak zaprzeczyć, że ich sprzeczki są przyjemnym oderwaniem od kłopotów Kylie. We dwójkę stanowią świetny dowód na to, że można się przyjaźnić i jednocześnie skakać sobie do gardeł.

Rozwinięcie wątku prawdziwego pochodzenia Kylie, wbrew pozorom jest bardziej skomplikowane, niż by się mogło wydawać. C.C.Hunter wyszła jednak z sytuacji obronną ręką - skonstruowała prawdziwą plątaninę wydarzeń, miejsc i osób powiązanych z korzeniami dziewczyny, przez co czytelnik ani na chwilę nie może oderwać myśli od rozwiązania zagadki. Jak już miałam możliwość przekonać się przy lekturze poprzednich tomów, sama końcówka zwykle przysparza najwięcej nerwów, a do tego autorka ma dryg do kończenia w najciekawszym i najbardziej emocjonującym momencie - no i jak tutaj czekać tak długo na polską premierę piątej części?

Wątek miłosny już nie tyle bohaterki, co bohaterów, jak to zwykle bywa, komplikuje się na tyle mocno, że w chwili obecnej czasami trudno było mi się w nim połapać. Z pewnością jednak relacja Kylie i Lucasa ulega pogorszeniu, ze względu na brak akceptacji ich związku ze strony stada chłopaka, co jednocześnie wprawia dziewczynę w złość i smutek. Wciąż u jej boku stoi jeszcze Derek, gotowy przecież pocieszyć nastolatkę w każdej sytuacji. Myślę, że akurat trójkąt miłosny w "Wodospadach Cienia" jest najsłabszym elementem całej książki - przerysowany, schematyczny, miejscami trochę nudnawy. Szczerze mówiąc, od pewnego momentu przestałam już na niego w ogóle zwracać uwagę, interesowały mnie za to inne wątki. Jeśli więc oczekujecie rozbudowanej kwestii romantycznej w tych powieściach, ostrzegam Was, że możecie srogo się zawieść.

"Szepty o wschodzie księżyca" nie są specjalnie wyróżniającą się pod względem tematyki, czy zagadnień w niej poruszanych książką, nie zaskoczą także czytelnika ambitnym i pełnym kwiecistego języka stylem pisania - jak już kiedyś pisałam, to zwykła, popularna młodzieżówka, cokolwiek nie da się zaprzeczyć, że wciągająca. Na miano bestsellera New York Times'a zasłużyła sobie zapewne tym i mimo tego, że ja z takich książek już powoli wyrastam, czasami miło poczytać sobie coś lekkiego i przyjemnego. Jeszcze raz docelowo polecam serię C.C.Hunter nieco młodszej grupie wiekowej, natomiast tym, którzy wolą przeczytać coś dużo bardziej ambitnego, książek zdecydowanie nie polecam.

Za możliwość zapoznania się z pozycją, dziękuję Wydawnictwu Feeria!

niedziela, 12 kwietnia 2015

"Gdy niemożliwe staje się rzeczywistością..."

Tytuł: Mara Dyer. Przemiana
Autor: Michelle Hodkin
Wydawnictwo: Grupa Wydawnicza Foksal/Wydawnictwo YA!

Mara Dyer próbuje uciec od traumatycznych wydarzeń i prześladujących ją wizji, ale niestety, jak na złość wygląda na to, że ktokolwiek prześladuje dziewczynę, nie spocznie, póki nie dopnie swego. I nawet wtedy, kiedy wydaje się, że wszystko zaczyna wracać do normy, dziewczyna wciąż nie może pozbyć się paraliżującego uczucia, że każdy jej krok jest bacznie obserwowany. Tymczasem rodzina uważa, że wizje mają więcej wspólnego z przeszłością, która prześladuje Marę przez cały czas. Czy dziewczyna, wraz z ukochanym w końcu pozna prawdę? Kto stoi za tajemniczymi wiadomościami, jakie Mara wciąż otrzymuje i czy dziewczynie uda się uciec od przeszłości?

Kontynuacja "Mary Dyer. Tajemnicy" długo nie naczekała się na półce, bo sięgnęłam po nią niemal natychmiast po zakończeniu pierwszej części. Historia ujęła mnie swoim klimatem, niespodziankami, które czają się niemal na każdej stronie, ale także samym pomysłem autorki, który inspirowany był na autentycznych wydarzeniach. Nic więc dziwnego, że sięgając po drugą część postawiłam tej książce dość wysokie wymagania. Jak się okazało, Michelle Hodkin wywiązała się niemal z każdego z nich z nawiązką.

Historia zaczyna się dość tajemniczo i niepozornie, ale po pierwszej części przekonałam się już niejednokrotnie, jakie niespodzianki potrafi nam zaserwować autorka i jak bardzo potrafi tym samym zaskoczyć czytelnika. Jak się okazało, miałam rację i akcja z każdą stroną rozkręca się coraz bardziej, tak jak to było w przypadku pierwszej części. Jednak ilość wydarzeń i złożoność wątków, które się w książce pojawiają zdecydowanie bije na głowę część pierwszą. Byłam zdumiona, że Michelle Hodkin potrafi wprowadzać tyle nowych elementów do książki, zwłaszcza, że myślałam, iż autorka w większości wyczerpała już swój pomysł na powieść. Tymczasem nic bardziej mylnego! Wciąż pojawiają się nowe zagadnienia, nowe problemy, które przynoszą więcej pytań niż odpowiedzi.

Mara Dyer cały czas i nieustannie pokazuje coś nowego i w tej książce także wielokrotnie możemy obejrzeć różne jej oblicza. Raz zagubiona, raz pewna siebie i zdeterminowana, raz radosna, raz załamana. To bohaterka, z którą nigdy nic nie wiadomo, która ma jeszcze więcej tajemnic, niż nam się wydaje, aczkolwiek tytuł "przemiana" dobrze ilustruje sytuację Mary w tej części. Cały czas i nieustannie się zmienia, cały czas jest także zmuszana do podejmowania trudnych decyzji, z którymi konsekwencjami musiała się potem mierzyć. Muszę przyznać, że ta książka dostaje duży plus za główną bohaterkę, która dla odmiany nie jest nudną, przerysowaną postacią, jak to ma miejsce w wielu młodzieżówkach, ale autentycznie potrafi zainteresować czytelnika swoim niezwykle złożonym charakterem.

Sądziłam, że pierwsza część serii jest dynamiczna, pełna zwrotów akcji i niespodziewanych rozwiązań, ale "Przemiana" prezentuje zupełnie inny poziom. Niemal cały czas musiałam skupiać się na wydarzeniach, które miały miejsce w książce, bowiem w przeciwnym wypadku, bardzo łatwo jest zgubić się w książce. Jakby tego było mało, zmiany w miejscu akcji, przeskoki od wspomnień, do wizji i do świata realnego wydarzają się tak często, że przez chwilę nawet zgubiłam się, czy to, o czym aktualnie czytam dzieje się naprawdę, czy też jest to może kolejna wizja. Mimo wszystko cieszę się, że Michelle Hodkin nie poprzestała na nudnej, monotonnej opowieści o "dziewczynie z problemami" ale odważyła się pójść o krok dalej i uczyniła z tego naprawdę ciekawą opowieść.

Jedynym elementem, który trochę psuł tę dobrze zbudowaną całość, była postać Noaha, która straciła dużo w moich oczach w tej części. O ile w "Tajemnicy" Noah był intrygujący, pomysłowy, a miejscami nawet zabawny, o tyle w "Przemianie" stał się irytujący i nieco nudnawy. Upodobnił się trochę do wszystkich męskich ideałów z książek młodzieżowych, co, według mnie, nie wróży dobrze dla tomu trzeciego. Mam jednak szczerą nadzieję, że Michelle Hodkin popracuje trochę nad jego postacią i przywróci mu ten zadziorny charakterek, który poznałam w pierwszej części.

O ile "Tajemnicy" w życiu nie zaliczyłabym do thrillera młodzieżowego, o tyle w "Przemianie" nie byłabym już tego taka pewna. Nie chodzi już nawet o niepokojące wydarzenia, które mają tam miejsce, ale o atmosferę nieustannego napięcia. Jak już pisałam, nigdy nie wiadomo, co autorka zaserwuje na następnej stronie i właśnie dlatego, książka ta mogła momentami wywoływać nutkę niepokoju w czytelniku.

"Mara Dyer. Przemiana" to książka napisana bardzo przekonująco i intrygująco. Akcja powieści jest dynamiczna i nawet na chwilę nie zwalnia tempa, a wątków przybywa i przybywa, zostawiając czytelnika z coraz większym mętlikiem w głowie. Zapewniam Was, że ktokolwiek zacznie historię o Marze Dyer, nie odłoży jej ani na chwilę, aż do samego zakończenia!

Za książkę serdecznie dziękuję portalowi Papierowy Pies :)



czwartek, 9 kwietnia 2015

A Ty co wybierzesz - Dobro czy Zło?

Tytuł: Akademia Dobra i Zła
Autor: Soman Chainani
Wydawnictwo: Jaguar

Myśleliście kiedyś, że Wasz los może się nagle odmienić? Że wszystko, w co do tej pory wierzyliście, może nagle odwrócić się o 180 stopni? Cóż... jeśli nie, poznajcie Sofię i Agatę - dwie najlepsze przyjaciółki, które wspólnie trafiają do Akademii Dobra i Zła - miejsca, gdzie baśń, zmienia się w rzeczywistość, a niebezpieczeństwo czai się wszędzie. Sofia, której głównym zainteresowaniem są zwiewne sukienki i piękne pantofelki, pragnie gorąco dołączyć do grona uczniów Akademii Dobra i zostać najpiękniejszą z księżniczek. Agata z kolei, na co dzień nosząca czarne, mroczne ciuchy i kochająca stare cmentarzyska, idealnie wpasowuje się w klimat Akademii Zła. Okazuje się jednak, że los dziewczyn został zamieniony i podczas gdy Agata będzie zmierzyć się z całym zastępem ślicznych, przyszłych księżniczek i z różowymi sukienkami, Sofię czeka spotkanie z zajęciami z magii i rzucania uroków. Jak dziewczyny poradzą sobie w szkole pełnej nowych wyzwań? Jakie przygody spotkają je w Akademii Dobra i Zła?

Soman Chainani to amerykański pisarz, znany przede wszystkim z serii "Akademia Dobra i Zła". Ukończył Uniwersytet Harvarda, a w baśnie wierzy niezwykle mocno. Jest także scenarzystą, którego filmy były wyświetlane na ponad 150 festiwalach filmowych. W tej chwili, wydane zostały dwie powieści z serii "Akademia Dobra i Zła", w angielskiej wersji: "The School for Good and Evil" i " A world without princes", a wkrótce ma ukazać się także trzecia część cyklu, "The Last Ever After".

Przyznam się szczerze, że baśnie uwielbiam od dziecka i zaczytywanie się w nich zawsze przychodziło mi z niezwykłą wręcz łatwością. Z resztą kto z nas, kiedy był mały, nie siadał na kolanach rodziców lub dziadków i nie wysłuchiwał jednej z wielu pięknych opowieści? Kiedy ujrzałam w zapowiedziach tę powieść, oczy dosłownie wyszły mi z orbit, bo wiedziałam, że to lektura stworzona dla mnie - motyw księżniczek i wiedźm, sukienek i brudnych szmat, dobra i zła, światła i mroku... Pokładałam wobec książki ogromne oczekiwania i nadzieje, jak więc finalnie spodobał mi się świat zbudowany przez Somana Chainani?

"1. Zło atakuje. Dobro się broni
2. Zło karze. Dobro wybacza.

3. Zło rani. Dobro pomaga. 
4. Zło bierze. Dobro daje.
5. Zło nienawidzi. Dobro kocha."


Pierwsze strony wprowadzają nas do świata Gawalonu - miejsca, które nie wyróżniałoby się niczym szczególnym, gdyby nie jeden mały detal. Mieszkańców tej wioski co cztery lata nawiedza tajemniczy Dyrektor Akademii, który zabiera ze sobą dwójkę dzieci, Jedno - piękne, zdolne, idealne wręcz do wyszkolenia na księcia bądź księżniczkę, a drugie - brzydkie, okropne i złośliwe, które stanie się wkrótce najlepszym ze złoczyńców. To właśnie ten motyw, który koncentruje się na wmieszaniu baśni w szarą rzeczywistość mieszkańców, nadaje tej książce niesamowitego uroku. Kto by pomyślał, że można tak zręcznie przeplatać jedno z drugim, jednocześnie świetnie wprowadzając czytelnika w ten tajemniczy i nieco pokręcony świat? Jak dla mnie, to właśnie był jeden z największych plusów powieści, za które pokochałam twórczość Somana Chainani.

Główne bohaterki powieści, Sofię i Agatę, polubiłam niemal od początku historii. Mimo dzielących je różnic, każda z nich miała w sobie coś interesującego, coś, co sprawiało, że o ich przygodach czytało się z nieskrywaną radością. Agata odznaczała się niezwykłą determinacją i uporem, Sofia z kolei była bardzo pomysłowa, a razem stanowiły duet idealny i wzajemnie świetnie się uzupełniały. Chwilami odnosiłam wrażenie, że te postacie są niezwykle dziecinne, ze względu na decyzje, jakie podejmowały, po to, by parę stron później kategorycznie zaprzeczać mojemu wcześniejszemu stwierdzeniu.

"Tylko jeśli zniszczymy to, kim się nam wydaje, że jesteśmy, będziemy mogli docenić to, kim jesteśmy naprawdę."

Akcja powieści z początku może sprawiać negatywne wrażenie - dopiero wraz z upływem stron, fabuła nabiera tempa i od pewnego momentu, od książki nie można się wręcz oderwać. Soman Chainani zafundował czytelnikowi istną huśtawkę emocji - w jednej chwili czytelnik obgryza paznokcie z nerwów po to, by za chwilę już przerzucać strony jak oszalały, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się, jak to się wszystko zakończyło.

Całkiem sporo można pisać o samej Akademii - słyszałam już, że dużo osób przyrównywało ją do baśniowej wersji Hogwartu z "Harry'ego Pottera" i ja także podpisuję się pod tym stwierdzeniem. Tyle tylko, że to porównanie zupełnie mi nie przeszkadzało, bo miałam wrażenie, że szkoła słynnego czarodzieja była jedynie pierwowzorem Akademii. Poza tym jednak, obydwie różniły się od siebie znacznie - Soman Chainani postanowił nie powielać utartego schematu, ale wiele elementów było nowych, za co naprawdę należą się autorowi gromkie oklaski.

"Co to takiego: Zło nigdy tego nie będzie miało...a Dobro nie może bez tego żyć?"

Krótko warto także nadmienić o okładce - myślę, że wielu z nas od razu skojarzyła się ona z mangą, bądź komiksem, ale muszę przyznać, że mimo początkowej niechęci, po lekturze, jakoś przekonałam się do szaty graficznej i w tej chwili jestem nawet zdania, że świetnie pasuje do powieści. Równie dobrze, sprawdziła się zamieszczona w książce mapka, dzięki której czytelnik orientował się w położeniu bohaterów.

"Akademia Dobra i Zła" to książka świetna, biorąc pod uwagę zadanie, jakiego Chainani się podjął. Jest mnóstwo akcji, która ze strony na stronę przyspiesza, zręcznie prowadząc czytelnika przez korytarze obu Akademii. Autor świetnie budował napięcie i gwarantuję Wam, że zaczynając tę książkę przed snem, zafundujecie sobie jednocześnie nieprzespaną noc - bo po prostu nie da się od niej oderwać! Ciekawi bohaterowie, zarówno ci pierwszoplanowi, jak i ci drugoplanowi są wykreowani starannie, każdy z nich czymś się wyróżnia, każdy odgrywa inną rolę. Pomysł z wykorzystaniem bajowego klimatu, oraz zestawienie go z powieścią fantasy wyszło autorowi naprawdę świetnie, a końcówka sprawia, że natychmiast pragnę poznać dalsze losy bohaterów.

Jeśli ktoś miał jeszcze jakieś obiekcje względem tej pozycji, mam nadzieję, że się ich wyzbył. "Akademia Dobra i Zła" gwarantuje powrót do starych dobrych czasów, kiedy wraz z rodziną czytaliśmy znane nam teraz baśnie i zanurzaliśmy się w ich pięknym świecie. Osobiście polecam i młodszym i starszym i mam nadzieję, że i Wy sięgniecie po tę powieść, jednocześnie odpowiadając sobie na pytanie - dobro, czy może zło?

Za możliwość poznania przygód Agaty i Sofii serdecznie dziękuję Wydawnictwu Jaguar!

wtorek, 7 kwietnia 2015

Zapowiedzi książkowe na kwiecień 2015

Ostatnio zaczęłam zastanawiać się, kiedy to ja napisałam do Was jakiegoś posta, który nie byłby recenzją i (o zgrozo!) uświadomiłam sobie, że miesiąc temu, kiedy dodawałam podsumowanie lutego i zapowiedzi na marzec. Mocno mnie to zmartwiło, ale już spieszę z wyjaśnieniami: jestem w tej chwili mocno uziemiona raz - że wbrew pozorom koniec roku dla mnie już się zbliża i nie przepadam za zostawianiem wszystkiego na ostatnią chwilę, więc oceny już zaczęłam poprawiać, a dwa - że jest jeszcze remont w domu, ciągłe pakowanie kartonów i za chwilę w ogóle będę tu miała totalne zamieszanie. Także z takich przyczyn czytanie i blogowanie zeszło na dalszy plan, ale jak widzicie, staram się wygospodarować na nie tyle czasu, ile tylko mogę. Jeśli zaś chodzi o inne posty - mam nadzieję wkrótce zacząć coś, co powinno Wam się spodobać, ale, jak pisałam, nie wiem jak to będzie z czasem...

Jeśli chodzi o nowości w przyszłym miesiącu, to zapowiada się dość ciekawie i całkiem niemało. Z resztą, mogliśmy się już przekonać, że na wiosnę wydawnictwa lubią rozpieszczać czytelników, a osobiście już nie mogę się doczekać tych wszystkich cudowności, które wkrótce zawitają na półkach, w księgarniach. Co więc mnie będzie interesować w tym miesiącu?

Tytuł: Biorąc oddech
Autor: Rebecca Donavan
Wydawnictwo: Feeria
Liczba stron: 464
Data premiery: 8 kwietnia 2015

Książki Rebecci Donavan na dobre uplasowały się na szczytowych miejscach list bestsellerów i uwielbiane są również przez polskich czytelników. Ja także byłam ciekawa twórczości autorki, i tak, jak po pierwszym tomie serii "Oddechy" byłam jak najbardziej nastawiona na nią pozytywnie, tak po drugim, moja wysoka opinia o twórczości Donavan nie była już wcale taka wysoka. Trzecia część jest jednak obowiązkiem, a to dlatego, że niedokończonych serii zostawiać nie lubię, a poza tym, mimo wszystko jak zwykle ciekawość wygrywa. Ciekawość, jak ta historia się zakończy...
Tytuł: Ród
Autor: J.D.Horn
Wydawnictwo: Feeria
Liczba stron: 336
Data premiery: 22 kwietnia 2015

"Ród" wydaje się być pozycją dość oryginalną, biorąc pod uwagę jego tematykę. Nie zdarzyło mi się przynajmniej czytać zbyt wiele powieści tego typu, więc zdecydowanie przekonuje mnie opis. Liczę tylko na to, że autorka nie wplecie żadnego wątku romantycznego, a nawet jeśli, to że nie będzie on stanowił głównego tematu, bo ta wzmianka o narzeczonym, który "nagle" nie może oderwać wzroku od głównej bohaterki, trochę mnie zaniepokoiła. Mam więc nadzieję, że J.D.Horn nie podąży utartymi schematami i stworzy coś wyjątkowo ciekawego.

Tytuł: Księżyc nad Bretanią
Autor: Nina George
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 320
Data premiery: 22 kwietnia 2015

Tematyka książki zdaje się być inna od poprzedniej pozycji pani George, ale wypowiadać się dokładnie nie mogę, bo "Lawendowy pokój" wciąż czeka w kolejce, do przeczytania. Biorąc jednak pod uwagę mnóstwo pozytywnych recenzji, bardzo chcę go przeczytać jak najszybciej, a "Księżyc nad Bretanią" jest kolejnym must have'em ;) I mam przeczucie, że na pozycjach tej pisarki na pewno się nie rozczaruję.

Tytuł: I jak tu nie jeść!
Autor: Beata Sadowska
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 160
Data premiery: 22 kwietnia 2015

Nie wiem czemu, ale tę książkę też bardzo pragnę mieć w swoich zbiorach. Jest jakoś tak, że na co dzień po poradniki nie sięgam, bo przyjęłam strategię, że raczej sama wolę poradzić sobie z jakimś problemem, niż sięgać po gotową radę na niego. Tak jakoś mam. W każdym bądź razie, jako że zwykle nie mam czasu, żeby żywić się specjalnie zdrowo, być może już czas, aby to zmienić?

Tytuł: Zakon mimów
Autor: Samantha Shannon
Wydawnictwo: SQN
Liczba stron: -
Data premiery: 22 kwietnia 2015

Pierwsza część, "Czas żniw", nie była lekką lekturą, jako że całkowite zrozumienie świata wykreowanego przez autorkę jest co najmniej niemożliwe (albo bardzo trudne), jednak książkę warto przeczytać, bo jest naprawdę dobra. I mam tutaj na myśli, że to jest świetny przykład literatury science-fiction i to napisanej takim językiem, że myślę, iż najsławniejsi pisarze by się go nie powstydzili. Dlatego kontynuację absolutnie muszę mieć w swoich łapkach, chociażby dlatego, że kontynuacja przygód bohaterów jednak ciekawi. I to ogromnie, biorąc pod uwagę zakończenie "Czasu żniw". Moim jedynym zmartwieniem pozostaje jedynie fakt, że obawiam się, iż nie za dużo pamiętam z pierwszej części...

Tytuł: Girl Online
Autor: Zoe Sugg
Wydawnictwo: Insignis
Liczba stron: 368
Data premiery: 8 kwietnia 2015

Opis tej lektury ogromnie mnie zainteresował, poza tym książka ta już zaczyna zbierać pozytywne opinie, co, szczerze mówiąc, ogromnie zachęca mnie do lektury. Do tego autorką jest znana blogerka i youtuberka, Zoe Sugg (Zoella), której działalności co prawda nie śledzę zbyt dokładnie, ale jestem niezmiernie ciekawa jej pierwszej pozycji.

Tytuł: After 2, Już nie wiem, kim bez ciebie jestem
Autor: Anna Todd
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 656
Data premiery: 6 kwietnia 2015

Interesuje mnie ta książka już od dłuższego czasu i intensywnie poluję na tom pierwszy. Mimo że opinie na jej temat są podzielone, to jednak chciałabym zobaczyć, jak to będzie w moim przypadku. Do tego opis jest niezmiernie intrygujący i mam nadzieję, że autorka nie postawi na schematyczny i nudny romans, ale wprowadzi coś nowego i świeżego do postaci Tessy i Hardina...

Tytuł: Po zmierzchu
Autor: Alexandra Bracken
Wydawnictwo: Otwarte/Moondrive
Liczba stron: 480
Data premiery: 8 kwietnia 2015

Niezmiernie dużo naczytałam się o tych książkach, zarówno pozytywnych jak i negatywnych opinii, a wielu moich znajomych twierdzi, że warto przeczytać serię pani Bracken. Mi jednak do tej pory nie było z nią po drodze i jakoś tak wyszło, że dalej nie sięgnęłam po pierwszy tom. Może jednak przy okazji premiery trzeciej części wydawnictwo rozważy wydanie pakietu składającego się z trzech tomów? 

Tytuł: Starter
Autor: Lissa Price
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 400
Data premiery: 8 kwietnia 2015

Niesamowicie intrygująca okładka, która mnie skutecznie zachęca do lektury. Ostatnio jakoś wyjątkowo mocno ciągnie mnie do science - fiction, być może dlatego mam tak wielką ochotę, aby książka trafiła w me łapki. Zapowiada się z resztą coś świetnego i liczę na to, że Lissie Price uda się w pełni wykorzystać pomysł na fabułę, który, moim zdaniem brzmi świetnie.

Tytuł: DUFF. Ta brzydka i gruba
Autor: Kody Keplinger
Wydawnictwo: Mira/Harlequin
Liczba stron: -
Data premiery: 8 kwietnia 2015

Oglądałam już zwiastun filmu, który ma wkrótce zawitać do kin i muszę przyznać, że jestem pozytywnie nastawiona zarówno do ekranizacji jak i do jej pierwowzoru. Być może "DUFF"nie zapowiada się na jedną z ambitniejszych książek, ale czuję, że będzie zabawnie, ciekawie, a być może nawet intrygująco. Z wielką chęcią przeczytam!

Tytuł: Byliśmy łgarzami
Autor: E.Lockhart
Wydawnictwo: Grupa Wydawnicza Foksal/YA!
Liczba stron: 240
Data premiery: 16 kwietnia 2015

Książka którą po prostu MUSZĘ mieć, skoro poleca ją sam John Green :D Jego książki póki co jedna po drugiej podbiły moje serce, więc liczę na to, że książka przez niego polecana i mnie przypadnie do gustu. Poza tym, tytuł naprawdę intryguje - no chciałabym się bardzo dowiedzieć, co się tam takiego wydarzyło, że główni bohaterowie zostali łgarzami...

Tytuł: Cudowne tu i teraz
Autor: Tim Tharp
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 368
Data premiery: 22 kwietnia 2015

Tutaj zapowiada się coś lekkiego i przyjemnego, ale nie całkowicie pozbawionego pomysłu. Liczę, że będzie ciekawie, wciągająco, zabawnie i... z morałem! No i oczywiście, odrobinki szaleństwa zabraknąć nie może i oby rzeczywiście książka spełniła te wszystkie moje wymagania :P


_______
Jeśli chodzi o moje must have'y na ten miesiąc - to tyle. Czekam z niecierpliwością na wszystkie te piękne perełki i liczę, że uda mi się przynajmniej część z nich dorwać w moje łapki :) A jak z Wami? Co Was zainteresowało?

sobota, 4 kwietnia 2015

Wesołych świąt!

Kochani!

Chciałabym Wam z całego serca życzyć przepełnionych radością i spokojem, spędzonych z najbliższymi, w wymarzonym gronie Świąt Wielkanocnych. Smacznego jajka, mokrego dyngusa, bogatego zajączka (oby książkowego!) i wesołego Alleluja :)


P.S. Inspirację podłapałam na fanpage'u Mirror of soul :) Wesołych Świąt Wielkanocnych!

czwartek, 2 kwietnia 2015

Podsumowanie marca 2015

Marzec, miesiąc, który jeśli o mnie chodzi był póki co najsłabszym z minionych trzech w tym roku. Nie dość, że ciągnął się w nieskończoność, to jeszcze poprzez nawał nauki, mało czasu na lekturę, remont w domu i zamieszanie tym spowodowane, miałam na głowie tyle rzeczy, że nie wiedziałam w co ręce włożyć. W końcu jednak, marzec dobiegł końca, a wraz z nim mam nadzieję na nowy, lepszy kwiecień. Lepszy pod względem blogowym i pod względem książkowym. Z resztą także pod wieloma innymi sprawami. A bardzo krótko - jak wyglądał czytelniczo marzec?

Miesiąc: Marzec 2015
źródło

Liczba przeczytanych pozycji: 3

Liczba zrecenzowanych pozycji: 7

Liczba obejrzanych filmów: 0

Liczba zrecenzowanych filmów: 0

Przeczytane pozycje:
1. "Althea &Oliver" Cristina Moracho
2. "Mara Dyer. Tajemnica" Michelle Hodkin
3. "Monument 14. Niebo w ogniu" Emmy Laybourne
4. "Mara Dyer. Przemiana" Michelle Hodkin

Najlepsza książka:
Zdecydowanie druga część historii o Marze Dyer - wciągająca, mroczna i niespodziewana. Myślę, że tak najlepiej da się scharakteryzować tę powieść.

Najgorsza książka:
Niestety, ale kontynuacja "Monumentu 14" w tym miesiącu otrzymuje ten tytuł. Książka może i nie jest zła, ale według mnie dużo brakuje jej do poprzedniczki.

W zeszłym miesiącu skupiłam się mniej na blogu, ale jak widzicie w podsumowaniu - jakoś starczyło mi czasu na recenzje. Postanowiłam skupić się w marcu na odrabianiu zaległości recenzenckich i (o dziwo!) udało mi się to. Pojawiła się m.in. opinia o "Koronie w mroku" Sarah J. Maas, na której napisanie zbierałam się dość długi czas, ale więcej o niej znajdziecie TUTAJ. Także serialowo i filmowo miesiąc nie prezentował się najlepiej. Zdążyłam jedynie obejrzeć jeszcze jeden odcinek ukochanego serialu, "Reign", nad czym ogromnie ubolewam, bo zbieram się powoli do napisania Wam recenzji całego pierwszego sezonu. Miałam też plan iść na ekranizację "Zbuntowanej", której premiera miała miejsce w Polsce 20 marca, ale jakoś tak wyszło, że i to nie wypaliło, aczkolwiek nie wiem - może do kina się jeszcze wybiorę. Jedynym w miarę ciekawym aspektem tego miesiąca wciąż pozostają książki, bo niespodziewanych lektur trochę do mnie przybyło, ale, jak już pisałam na fanapage'u, planuję zrobić stosik kwietniowo -majowy, jako że w chwili obecnej warunki niezbyt dopisują mi do robienia zdjęć.

Szczerze liczę na to, że kwiecień będzie o niebo lepszy od nudnego, dość nijakiego marca i tego Wam też życzę - udanego nowego miesiąca! :)