sobota, 26 grudnia 2015

Miłość w kolorze turkusu

źródło
Tytuł: Zima koloru turkusu
Autor: Carina Bartsch
Wydawnictwo: Media Rodzina

Emely już raz dała się oszukać, drugi raz więc nie popełni tego samego błędu. Ale turkusowe oczy dawnego przyjaciela - Elyasa wciąż nie dają jej spokoju... Sprawy nie polepsza fakt, że akurat w momencie, w którym Emely właśnie zdecydowała się mu zaufać, chłopak zaczyna uparcie ignorować dziewczynę. Skonsternowana Emely próbuje zrozumieć, co się dzieje, a sprawy nie polepsza fakt, że również tajemniczy nieznajomy - Luca, z którym dziewczyna dotąd korespondowała mailowo, nie daje znaku życia. Jak potoczą się dalsze losy bohaterów Lata koloru wiśni?

Carinę Bartsch bez wątpienia mogę nazwać mistrzynią humoru w powieściach. Mimo że mam za sobą jednie dwie powieści jej autorstwa, chyba tylko te dwie książki potrafią wywołać aż tak szeroki uśmiech na mojej twarzy. Nie sądziłam też, że kiedykolwiek powiem, że uzależniłam się od miłosnej historii, ale jak widać, nigdy nie powinno się mówić nigdy, bo Lato koloru wiśni, a obecnie również Zima koloru turkusu to moje dwa największe uzależnienia. I tak jak pierwsza część historii jest fenomenalna, tak druga część podnosi poziom poprzedniczki jeszcze wyżej.

Dopiero kiedy człowiek przeżyje piekło, może docenić piękno nieba.
 
Wydaje mi się, że niewielu jest autorów, którzy potrafią pociągnąć akcję romansu w kolejnych częściach na tyle ciekawie, by czytelnik był wręcz zahipnotyzowany dalszymi losami bohaterów. Carina Bartsch jednak z pewnością do nich należy i chociażby za to należą jej się wielkie brawa. Zdawać by się mogło, że po świetnie poprowadzonym fabularnie, wciągającym i zabawnym do bólu Lecie koloru wiśni, nie można już stworzyć lepszej kontynuacji. Autorka udowodniła jednak, że część pierwsza to dopiero mała próbka jej niesamowitych umiejętności pisarskich.
 
Kreacja głównych bohaterów nie uległa znaczącej zmianie od czasu zakończenia ostatniego tomu, i tak, jak w Lecie koloru wiśni tak w Zimie koloru turkusu mamy naszą pierwszoplanową parę - Emely i Elyasa, których losy śledzimy z zapartym tchem. Jednak poza tą parą, moją uwagę zwracała także inna dwójka - Alex i Sebastian, czyli siostra Elyasa wraz z jej chłopakiem. Podobnie jak dwójka głównych bohaterów, oni również wywoływali ogromny uśmiech na twarzy czytelnika.
 
Nic na świecie nie mogło mylić tak bardzo jak własny wzrok.

Warto jednak wspomnieć, że mimo iż oczywiście w książce było trochę zabawnych scen, większość stanowiła raczej poważną kompozycję, skupiając się przede wszystkim na problemach w relacji na linii Emely - Elyas. Co jednak ciekawe, nie stanowiło to dla mnie wielkiego problemu, bo na temat tej dwójki przeczytałabym nawet całą grubą encyklopedię, byle by tylko móc znowu nacieszyć się ich historią. Jest więc nieco dramatycznie, jednak mam dobrą wiadomość dla wszystkich, którzy oprócz ciekawych postaci, cenią sobie w książce dynamiczną fabułę - Zima koloru turkusu obfituje w pełne niespodziewanych zwrotów akcji momenty, dzięki czemu czyta się z jeszcze większą przyjemnością, a kartki przewracają się niemal same, w zastraszająco szybkim tempie.
 
Przecież nie mamy wpływu na to, w kim się zakochujemy. To się po prostu przydarza. Wszystkim ludziom (...) Oczywiście, że to zdarzało się każdemu. Ale tylko idiota ustawiał się na klifie i myślał, że dzięki temu dotknie nieba.

Martwi mnie jedynie fakt, że to już koniec historii tej cudownej pary. Zabierając się za drugi tom, miałam oczywiście tego świadomość, co więcej, chciałam rozplanować lekturę tak, by starczyła mi na jak najdłużej, ale skończyło się na tym, że przeczytałam całość w jeden wieczór i tym sposobem przyszło mi pożegnać się z tą historią. Sama autorka napisała na swojej stronie, że zostawia sobie co prawda otwartą furtkę do ewentualnej kontynuacji, ale, znając życie, pewnie się jej nie doczekamy (może i mój niemiecki pozostawia wiele do życzenia, ale tyle udało mi się zrozumieć). Tym bardziej więc czuję ogromny żal z powodu skończonej lektury, nie ulega jednak wątpliwości, że jeżeli jeszcze kiedyś doczekamy się innych książek autorki, to z pewnością będę pierwsza w kolejce po nie.
Życie może być bardzo krótkie. Cała nadzieja w tym, że kiedy spojrzymy wstecz, zobaczymy, że wykorzystaliśmy nasz czas sensownie dla nas samych i dla innych ludzi.

Gdzieś kiedyś przeczytałam, że nie ma romansu idealnego. Że w każdym czegoś brakuje - a to bohaterowie zbyt cukierkowi, a to za mało akcji, a to styl pisania autorki pozostawia wiele do życzenia. Jednak jestem niemal pewna, że autor tego stwierdzenia, nie miał jeszcze do czynienia z twórczością pani Bartsch. Bo książki tej autorki są jak najlepsze uzależnienie - nawet nie zorientujecie się kiedy, a już będziecie po lekturze tych dwóch grubych powieści, lamentując nad tym, że to już koniec historii Emely i Elyasa.


Jeśli sądzicie, że Lato koloru wiśni to najlepsze, co przygotowała dla Was Carina Bartsch, to serdecznie zachęcam Was po sięgnięcie po Zimę koloru turkusu, by przekonać się jak bardzo się myliliście.

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Media Rodzina
 
https://mediarodzina.pl/index.php

czwartek, 24 grudnia 2015

Merry Christmas Everyone!

źródło
Kochani!
 
Nie chcę Wam zabierać zbyt dużo czasu z tego cudownego, świątecznego dnia, dlatego najkrócej jak potrafię, chciałabym Wam życzyć spokojnych, radosnych, pełnych miłości i zrozumienia Świąt Bożego Narodzenia, które spędzicie z najbliższymi, ciesząc się wspólnie spędzonymi chwilami. Trafionych prezentów (czyt. książek), pysznych potraw na wigilijnym stole, a także szczęśliwego Nowego Roku. Oby okazał się on równie dobry, a najlepiej - dużo lepszy od bieżącego i aby spełniły się wszystkie Wasze plany i marzenia.
 
Merry Christmas and Happy New Year!

sobota, 19 grudnia 2015

W rytmie "Last Christmas" i stadka reniferów

źródło
Cześć wszystkim!

Na początku chciałabym przeprosić. Bardzo, bardzo przeprosić. Za wszystko - za to, że na blogu tak naprawdę prawie wcale mnie nie ma. Za to, że podobnie mało jest mnie w blogosferze i na Waszych blogach. Znaczy być - jestem, ale nie komentuję. Czytam pilnie posty, śledzę nowości i nowinki, ale jakoś brak mi sił do mobilizacji, do wykrzesania z siebie jakiś emocji związanych z wpisem. Mam nadzieję, że to rozumiecie. Po prostu przechodzę teraz taki mały kryzys blogowo - czytelniczy i ciężko mi się na czymkolwiek skupić. Do niedawna mogłam się jeszcze usprawiedliwiać nauką, ale to wymówka stara jak świat i stwierdziłam, że od dzisiaj nie będę jej już używać. Bo w końcu wszystko można, jak się ma chęci, prawda?

piątek, 11 grudnia 2015

Podsumowanie listopada 2015

źródło
Dzisiaj zapraszam Was na podsumowanie minionego miesiąca:

Mówiąc pokrótce: jestem zadowolona. Jak na swoje możliwości czytelnicze w listopadzie, wynik opublikowanych postów i (nawet) przeczytanych książek jest całkiem niezły i oby wynik z grudnia okazał się taki sam, a może nawet lepszy. Tak czy siak, przerwa świąteczna zbliża się już wielkimi krokami, z czego bardzo się cieszę. A dzisiaj chciałabym Was zaprosić na krótkie podsumowanie minionego miesiąca:

Książki przeczytane w listopadzie: 

1. Losing Hope Colleen Hoover [od matras.pl]
2. Playlist for the Dead Michelle Falkoff [od wyd. Feeria]
3, Zima koloru turkusu Carina Bartsch [od wyd. Media Rodzina]
4. Buszujący w zbożu J.D.Salinger
5. Odrodzona C.C. Hunter [od wyd. Feeria]
6. Pojedynek Marie Rutkoski [od wyd. Feeria]

Posty opublikowane w tym miesiącu (poza wyżej wymienionymi recenzjami):

4. Recenzja Pustułki Katarzyny Bereniki Miszczuk
5. Recenzja Papierowych miast John'a Green'a
6. Recenzja Will Grayson, Will Grayson John'a Green'a i Davida Levithana
7. Recenzja Ja, diablica Katarzyny Bereniki Miszczuk

Filmy obejrzane w tym miesiącu:

1. Śmierć nadejdzie jutro 
2. Casino Royale
3. Igrzyska Śmierci. Kosogłos, część 2
4. Spectre 

Było bondowsko, jak z resztą widzicie. Postanowiłam, że najwyższy czas wziąć się za te filmy, jako że chyba filmy o tej kultowej postaci zna chyba każdy, a mi było dane je poznać jedynie z opowieści. No ale cóż, zawzięłam się, obejrzałam i jestem szczęśliwa, że się przekonałam. Teraz chcę się zabrać za wszystkie, dlatego jeśli macie taką możliwość, to możecie polecić mi któryś z nich! :)

Nutki z zeszłego miesiąca

Trochę tego było, ale podrzucam kilka najlepszych:



Tradycyjnie coś Muse musiało być ^^

No, i to tyle. Planuję ponadrabiać w grudniu zaległe recenzje, zarówno książek, jak i filmów, seriali, a nawet płyt (!!!), więc się szykujcie :) Poza tym, być może będzie coś bardziej tematycznego, ale nie wiem, czy znajdę w sobie dość motywacji, by jeszcze to napisać. Poza tym, teraz czeka mnie ostatni tydzień przed przerwą, bardzo intensywnej nauki, jako że, w odróżnieniu od innych gimnazjów, my kończymy semestr zawsze przed przerwą świąteczną, więc grudzień obfituje raczej w wiele pracy i wysiłków nad próbą poprawy ocen. Oby więc Święta przyniosły spodziewany odpoczynek :)

Miłego weekendu, przyszłego tygodnia i całego miesiąca! <3

sobota, 5 grudnia 2015

Powrót do Wodospadów Cienia

Tytuł: Odrodzona
Autor: C.C. Hunter
Wydawnictwo: Feeria Young

Pamiętacie Dellę - wampirzycę z Wodospadów Cienia i najlepszą przyjaciółkę Kylie? Tak? W takim razie z pewnością będziecie mocno zdziwieni, gdy powiem Wam, że pod osłoną tej sarkastycznej i niezależnej dziewczyny, kryje się ktoś zupełnie inny...

Delli życie było idealne. Miała wszystko to, o czym teraz może jedynie pomarzyć - cudowną, wspierającą rodzinę i idealnego chłopaka, a przyszłość rysowała się przed nią w mocno różowych barwach. Wszystko zmieniło się jednak, wraz z jednym ugryzieniem. Ugryzieniem, które pozbawiło ją wszystkiego, co do tej pory tak sobie ceniło i zmieniło w wampira.

Teraz, dziewczyna znalazła schronienie i prawdziwy dom w Wodospadach Cienia, czyli miejscu, które pozwala istotom nadprzyrodzonym rozwijać swoje umiejętności i talenty. Della, wraz z przyjaciółkami - Kylie i Mirandą znalazła w końcu jako taki spokój, którego burzy pojawienie się pewnego tajemniczego wampira - Chase'a. Poza tym, dziewczyna rozpoczyna treningi do organizacji JBF, na których usilnie stara się skupić. Na drodze stają jednak rodzinne tajemnice i intrygujący Steve. Jak Della poradzi sobie z nowym zadaniem? Jakie sekrety skrywa jej rodzina?

Powieści z cyklu Wodospady Cienia autorstwa pani Hunter do tej pory opowiadały historię szesnastoletniej Kylie, która odkryła u siebie tajemnicze zdolności, w efekcie czego trafiła do obozu, który miał jej pomóc w opanowaniu nadprzyrodzonych talentów. Historię skończyła jednak ostatnio wydana, piąta część cyklu Wybrana o zmroku. Teraz autorka zdecydowała się kontynuować historię o obozie dla nadnaturalnych istot, tworząc drugą serię - Wodospady Cienia po zmroku, której pierwsza część opowiada historię wampirzycy Delli.

Po książkach pani Hunter nigdy nie spodziewam się ambitnej lektury i tak było także w tym przypadku. Autorka słynie z tego, że jej powieści wciągają od pierwszej do ostatniej strony, a dzięki lekkiemu stylowi pisania książkę pochłania się błyskawicznie. W tym wypadku, miałam jednak dość spore problemy, by wdrożyć się z powrotem w tok wydarzeń, tym razem przedstawiony z perspektywy Delli. Mimo że świat przedstawiony nie różni się wiele od poprzedniej części, potrzebowałam sporej chwili, by uzmysłowić sobie, że tym razem czytam historię młodej wampirzycy, a nie Kylie.

Poza tym jednak, wiele się nie zmieniło. Przynajmniej pod względem stylu pisania autorki. C.C. Hunter wciąż trzyma poziom poprzednich części, a kiedy już przywykniemy do faktu, że tym razem mamy do czynienia z inną bohaterką, książkę czyta się trochę tak, jakbyśmy oglądali ulubiony serial - strony przewracają się niemal same, historia wciąga, a my, nawet się nie orientując, już kończymy powieść.

Wydaje mi się, że wszyscy fani poprzedniej serii autorki powinni zapoznać się z tym tomem powieści, chociażby po to, aby przekonać się, jaka tak naprawdę była Della. Z zadziornej, nieco aroganckiej i nieposkromionej wampirzycy, zaczyna nam się tworzyć obraz skrzywdzonej, ale wciąż zdesperowanej, by osiągnąć swoje dziewczyny, którą większość z nas szczerze polubiła w poprzednich częściach.

Myślę, że nie skłamię, jeśli powiem, że mimo całej tej, nieco nawet schematycznej i cukierkowej otoczki, książkę mogę polecić. Może nie tym, którzy z paranormali i młodzieżówek już kompletnie wyrośli, chociaż podejrzewam, że nawet ci nie zanudzą się na śmierć w trakcie trwania akcji powieści, a może nawet dadzą się porwać wartkiej akcji. Przede wszystkim jednak, namawiam do sięgnięcia po powieść wszystkich miłośników Wodospadów Cienia, którym już tęskno do przygód swoich ulubionych bohaterów. C.C. Hunter stworzyła lekką, może nieco banalną, ale jednak wciąż wciągającą powieść, która z pewnością zajmie Wam jeden z długich wieczorów.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Feeria Young

piątek, 4 grudnia 2015

Kto okaże się niezwyciężony?

Tytuł: Niezwyciężona 1. Pojedynek
Autor: Marie Rutkoski
Wydawnictwo: Feeria Young

Czasami drogi przegranego i zwycięzcy splatają się nagle i niespodziewanie. Czasami nie wiadomo nawet, kto tak naprawdę wygrał, a kto przegrał...

Kestrel to Valerianka, której lud cieszy się zwycięstwem i wolnością, a także może pozwolić sobie, na co tylko chce. Ona, jako córka generała, w szczególności jednak nie narzeka na mało urozmaicone życie.

Arin jest herrańskim niewolnikiem, który został kupiony przez Kestrel na targu, pod wpływem impulsu dziewczyny. Odważny i inteligentny, żywi ogromną urazę do ludu, który niegdyś podbił ziemie Herrańczyków.

Ta chwila sprawia, że oboje, zupełnie mimowolnie, zaczynają czuć do siebie coś więcej - coś, co nie ma szansy się rozwinąć, ze względu na ich pochodzenie. Nie potrafią jednak oprzeć się tajemniczemu uczuciu, które zaczyna rozwijać się w miarę ich znajomości. Jak rozwinie się ich znajomość? Jak wiele będą w stanie zaryzykować dla drugiej osoby? Czy w ich przypadku jest jeszcze miejsce na prawdziwą miłość?

Marie Rutkoski jest autorką paru książek YA, w tym Pojedynku, który cieszył się dużą popularnością od momentu premiery. Autorka ukończyła Harvard, a obecnie pracuje w Brooklyn College.

Fantastyka to taki gatunek, po który, jak z resztą niezwykle sprytnie sugeruje nazwa bloga, sięgam najchętniej. Od dawna byłam zakochana w przygodach rozgrywających się gdzieś tam hen, za górami i lasami i mimo że coraz chętniej sięgam także po inne gatunki literackie, to jednak powieści fantasy kocham najbardziej. Dlatego widząc "Pojedynek" w zapowiedziach, po prostu musiałam sprawdzić, jak spodoba mi się historia pani Rutkoski.

Już na wstępie muszę zaznaczyć, że nie jestem w stanie tak po prostu powiedzieć, co sądzę o tej po powieści. Książka pani Rutkoski to po części fantastyka, po części powieść przygodowa, ale chyba jednak nie taka jakiej bym się spodziewała. Osobiście, zawsze kojarzyłam książki fantasy z rozwinięciem wykreowanego przez autora świata, z dużą ilością własnych pomysłów na fabułę, a przez cały czas trwania akcji "Pojedynku" miałam wrażenie, że tego typu powieści już czytałam. Bo powiedzcie mi - czy nie było już intryg, walk, zdrad? Nie było zdradzonej dziewczyny, winnego chłopaka? Nie było zakazanej miłości? Nie było cudownego ocalenia z niedoli?

Książce oddać trzeba jednak nieźle rozwinięty wątek główny, który zdecydowanie nadrabiał za większość minusów w powieści. Tak, wiem, że się powtarzam, ale uwielbiam, kiedy w parze z pomysłem idzie dynamiczna, pełna napięcia i niebezpieczeństw akcja, a od powieści tego pokroju oczekuję tego szczególnie. Może i w książce pani Rutkoski to pierwsze nie było zbyt oryginalne, ale za to drugie należy się autorce pochwała.

Podczas gdy wątek główny coraz bardziej wciągał czytelnika w świat przedstawiony, gdzieś po drodze musiały oczywiście pojawić się jakieś zgrzyty. Moim głównym zarzutem w stosunku do "Pojedynku" jest słabo rozwinięty wątek romantyczny. Schemat goni schemat, a zarówno Kestrel jak i Arin byli tak cukierkowi i przerysowani, że miejscami ich zachowania były rodem z bajek dla dzieci.

Autorka za to zaskoczyła mnie zakończeniem, bo tak jak z początku podejrzewałam ją o pójście na łatwiznę na tym polu, tak zostałam niezwykle pozytywnie zaskoczona, zarówno pod względem rozwiązania pewnych wątków, jak i samego zakończenia, które bardzo klimatycznie zachęciło mnie do oczekiwania na część drugą. Podejrzewam, że o ile tylko autorka dalej tak interesująco rozwinie pewne wątki, to mamy szansę na ciekawą i mam nadzieję, podnoszącą poziom poprzedniczki kontynuację.

Osobiście, "Pojedynek" polecam tym osobom, które już wiedzą, czego spodziewać się po nieco schematycznych, cokolwiek dość wciągających powieściach. Z pewnością historia Kestrel i Arina nie zawiedzie tych, którzy mają jedynie ochotę na lekką, fantastyczną i dosyć dynamiczną fabułę. Tym jednak, którzy oczekują od powieści trochę więcej, raczej odradziłabym lekturę, jeśli nie chcą się na niej rozczarować.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Feeria Young