piątek, 30 października 2015

Bo walczyć trzeba zawsze do samego końca...

Tytuł: Ender
Autor: Lissa Price
Wydawnictwo: Albatros

Callie przeżyła istne piekło - najpierw, cały kraj dotknęła wojna bakteriologiczna, w efekcie czego, dziewczyna wraz z jej przyjacielem i bratem zostali bez dachu nad głową i skazani byli na życie na ulicy. Kiedy jednak zdecydowała się wynająć swoje ciało, by zyskać pieniądze na lepszy byt, jej życie zmieniło się o 180 stopni...

Teraz dziewczyna mieszka w rezydencji, wraz z bliskimi i może cieszyć się wszystkimi urokami życia... no prawie. Istną sielankę zaburza fakt, że mimo iż Prime Destinations zostało zburzone, właściciele chipów wciąż są porywani, a dziewczynie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo ze strony Starego Człowieka - dawnego właściciela banku ciał. Callie musi znaleźć bezpieczne schronienie, nie tylko dla niej, ale również dla Taylera i Michaela, ale jak ma tego dokonać, wiedząc, że gdziekolwiek się nie uda, nie znajdzie pomocy, jakiej potrzebuje?

Na kontynuację fenomenalnego Startera czekałam z wielką niecierpliwością, mimo że pierwsza część, bądź co bądź nie wyróżniała się specjalnie wśród innych dystopii. Trzeba jej jednak oddać, że od kiedy otworzyłam powieść na pierwszej stronie, nie byłam w stanie jej zamknąć aż do ostatniej. Byłam niezmiernie ciekawa, jak rozwinie swój pomysł autorka, a także, czy uda jej się utrzymać poziom poprzedniczki.

Ender, w odróżnieniu od Startera, jest swoistym rozwinięciem akcji, w którym niemalże nie ma miejsca na wyjaśnienia. Czytelnik nawet nie orientuje się, kiedy zewsząd napływają nowe informacje, a akcja pędzi do przodu, bez zatrzymania - i aż do ostatniej strony, nie ma chwili wydechu, co jest absolutnie cudowne. Wiecie czemu? Bo kiedy raz otworzycie Endera, to będzie podobnie jak ze Starterem - nie zamkniecie go aż do zakończenia książki. I to mogę Wam z czystym sumieniem zagwarantować.

Wydaje mi się, że książki tej autorki stanowiłyby całkiem niezły materiał filmowy, nie tylko ze względu na wartką fabułę. Liczne zaskoczenia, które czyhają na czytelnika niemal na każdej stronie, ale przede wszystkim niezwykle barwne postaci, które zdecydowanie sprawiają, że książkę czyta się z jeszcze większą przyjemnością.

Myślę, że i pomysły pani Price są, podobnie jak w poprzednim tomie, godne pochwały. Autorka stara się w jak największym stopniu zaskoczyć czytelnika i przyznaję, że naprawdę jej to wychodzi. Ponad to, główny motyw w książce jest naprawdę rozbudowany - gdy kończy się jeden wątek, natychmiast czytelnik ma do czynienia z kolejnymi, dzięki czemu nawet zakończenie powieści jest bardzo niejednoznaczne i daje autorce otwartą furtkę do kontynuacji.

Wydaje mi się, że Ender powinien w stu procentach zadowolić wszystkich, którzy szukają w powieści wartkiej akcji i wielu zaskoczeń. Na pewno, w takim wypadku, pokochacie historię Callie, Michaela, Taylera i reszty, zarywając przy okazji nockę na lekturę tej wciągającej powieści. Tak jak Starter jest niezłym, ale tylko wprowadzeniem do historii, tak Ender stanowi jej pełne rozwinięcie i zdecydowanie podnosi poziom poprzedniczki. Jednak przede wszystkim, polecam sięgnąć po serię fanom dystopii - z pewnością spodoba Wam się pomysł autorki na powieść. Mi osobiście, nie pozostaje teraz nic innego jak czekać na inne książki Lissy Price na polskim rynku - kto wie, może już wkrótce doczekamy się wydania innych jej powieści?

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Albatros

Świat technologii - dobry, czy jednak nie?

Tytuł: Aplikacja
Autor: Lauren Miller
Wydawnictwo: Feeria Young

Technologia niemal w całości zawładnęła ludzkimi życiami - od kiedy firma Gnosis wprowadziła na rynek aplikację Lux, wybijając tym samym wszystkie inne, znane firmy komputerowe, ludzie uzależnili się od małego, pikającego urządzenia, które podpowiada im co zjeść, co ubrać, z kim się spotkać i co kupić. Zachwyt nad użytecznością Luxa ogarnął także Rory - 16-letnią dziewczynę, której właśnie udało dostać się na wymarzoną uczelnię Theden. Jest zadowolona z tego, jakie życie prowadzi i wcale nie chce zmian. Kiedy jednak, po dostaniu się na Akademię, poznaje tajemniczego Northa, który intryguje ją przede wszystkim faktem, że jako jeden z nielicznych oparł się szałowi na Luxa, wszystko się zmienia. Rory zaczyna baczniej patrzeć na świat, jednak jakie są konsekwencje słuchania głosu intuicji? Dokąd zaprowadzą ją jej własne wybory?

Lauren Miller wychowała się w Atlancie, ale studiowała w Yale. Gdy skończyła studia prawnicze, przeniosła się do południowej Kalifornii, wraz ze swoim mężem. Debiutowała powieścią Parallel w maju 2013, natomiast w maju tego roku została wydana jej najnowsza powieść Free to fall, która wkrótce potem została doceniona przez czytelników.

Nikt z nas nie zaprzeczy, że oto w XXI wieku ogarnęła nas istna mania nowej technologii. Tablety, smartfony, laptopy, a to oczywiście dopiero początek jakże długiej listy wszystkich nowinek elektronicznych, z którymi spotkać możemy się niemal w każdym szanowanym sklepie ze sprzętem nowej technologii. Na ulicy coraz trudniej wypatrzeć osoby, które nie czekają na przystankach z małym urządzeniem w dłoni, czy nie idą przed siebie wściekle tłukąc palcami o ekran. Nie bronię się przed stwierdzeniem, że i ja sama w pewnym stopniu jestem uzależniona od mediów społecznościowych i smartfona używam często, jednak widząc poziom uzależnienia niektórych osób, stwierdzam, że moje sporadyczne posty na facebook'u w ogóle nie mają znaczenia. Wyobraźcie sobie, że to co widzimy teraz jest zwielokrotnione o kilkanaście razy - każdy, absolutnie każdy ma przy sobie pikające, małe urządzonko, a jakby tego było mało, nie dokonujemy własnych wyborów. Bo po co, skoro jest Lux?

W Aplikacji już od momentu jej pojawienia się w zapowiedziach, najbardziej zaintrygował mnie pomysł na powieść. Autorka zgrabnie, aczkolwiek bardzo dobitnie, pokazuje czytelnikowi, w jakim kierunku zmierza technologia. I jakie niesie za sobą niebezpieczeństwa. Kreuje wizję przyszłości, w której nie ma miejsca na własne wybory, pomysły i idee. Wszystko jest opanowane przez komputery, a w szczególności, przez jeden program - Lux. Lux to najlepszy poradnik, jaki kiedykolwiek powstał. Podpowiada ludziom co zjeść, w co się ubrać, z kim spotkać (a z kim raczej nie) i stanowi codzienny niezbędnik. Dla każdego.

Bardzo spodobał mi się sposób, w jaki autorka prowadziła akcję książki, wpierw wgłębiając czytelnika w świat przedstawiony, a następnie odkrywając przed nim niektóre jego tajemnice - tak też poznajemy Northa. Bo kiedy już wydaje nam się, że ludzie stanowią jedną, wielką, bezmyślną masę, pojawia się bohater zupełnie inny niż wszyscy. Buntownik, który słucha własnego serca i rozumu, a nie małego, pikającego smartfona. I to właśnie dlatego, już od pierwszych stron, czytelnik jest autentycznie zaintrygowany losem chłopaka oraz głównej bohaterki.

Rory to typowa dziewczyna, jakich wiele na ulicach - korzysta z Luxa, podobnie, jak wszyscy, jest skromna, ale niezwykle inteligentna. Kiedy dostaje życiową szansę wyjazdu do Theden, nie waha się zbyt długo, by z niej skorzystać. Już od początku jawi nam się jako jedna z tych bohaterek, która po zmianie środowiska, zmienia się też całkowicie wewnętrznie. Dojrzewa, zaczyna widzieć pewne wady systemu, w którym żyje, buntuje się. Śledzenie jej historii było o tyle ciekawe, że Rory naprawdę da się lubić. Mimo schematyczności, którą widać już na pierwszy rzut oka (mówię tutaj oczywiście o porównaniu z wieloma podobnymi bohaterkami dystopii), postaci tej udało się nawet zyskać moją sympatię, dlatego też czekam niecierpliwie na kontynuację jej losów.

Wydaje mi się, że Aplikacja to lektura nie tylko dla młodzieży - zachęcam serdecznie, by mimo wszystko dali jej też szansę starsi. Nawet jeśli język i styl, jakim posługuje się autorka nie za bardzo przypadną Wam do gustu, z całą pewnością zaintryguje Was tematyka, która jest nadzwyczaj aktualna. Nowinki technologiczne, cała masa gadżetów, a nade wszystko program, który zawładnął ludzkim umysłem - czy jest wyjście z tej pułapki?

"Głos szeptał, żebym się nie martwiła, chociaż rozsądek mówił, że powinnam. Namawiał mnie, żeby zwolnić, kiedy akurat się spieszyłam; żebym była miła, gdy pałałam złością; żeby słuchać, gdy rozpaczliwie chciałam, by to mnie słuchano."

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Feeria

piątek, 23 października 2015

Lepiej umrzeć czy stracić tożsamość?

Tytuł: Plaga samobójców
Autor: Suzanne Young
Wydawnictwo: Feeria Young

Sloane jasno zdaje sobie sprawę, że komu jak komu, ale jej nigdy nie wolno pokazać swojej prawdziwej twarzy. A przynajmniej nie do czasu, kiedy wciąż może dopaść ją Program...

Kiedy nastolatki zaczęły masowo popełniać samobójstwa, władze postanowiły zrobić wszystko, by temu zapobiec. Tak narodził się Program - czyli wzorcowy sposób na zapobieganie epidemii. Chora osoba jest zabierana do specjalistycznego ośrodka, gdzie w fachowy sposób zostaje pozbawiona wspomnień, a następnie, po terapii, wraca z powrotem do rówieśników.

Sloane wie już, jak depresyjne myśli potrafią wykończyć człowieka - w ten sposób zginął jej ukochany, starszy brat. Teraz dziewczyna, ze swoim chłopakiem - Jamesem, robią wszystko, by nie podzielić jego losu, ani losu innych chorych dzieci zabranych do ośrodków. Jednak, tłumienie uczuć z dnia na dzień staje się coraz trudniejsze. Coraz trudniej im już pokazywać swoje nieprawdziwe oblicze. W końcu dopada ich depresja...

Suzanne Young to autorka bestsellerowych powieści młodzieżowych, m.in. "The Remedy", "The Recovery", "Hotel Ruby" czy "The Program", Jest nauczycielką angielskiego w jednej z arizońskich szkół. Po sukcesie powieści o Sloane i Jamesie, autorka napisała kontynuację "Plagi samobójców" - "The Treatment".

Są rzeczy, które trwają wiecznie i odrodzą się w każdych okolicznościach.

Nie oszukujmy się - dystopie to aktualnie gatunek powieści na tyle popularny, że chyba nie ma osoby, która nie wiedziałaby, o czym mowa. Na rynku znajdziemy ich tysiące, jedna bardziej zachwalana od drugiej, a wszystkie utrzymane we w miarę podobnym schemacie, nie wyróżniające się zbytnio ani konstrukcją fabuły ani charakterystyką bohaterów. Bałam się, że Suzanne Young jako młoda i niedoświadczona zbytnio w pisaniu autorka nie podoła zadaniu i postawi na jedną z wielu podobnych sobie młodzieżówek. I mimo że według mnie, autorka powinna sporo rzeczy poprawić w kontynuacji, to sam jej pomysł na powieść jest naprawdę oryginalny.

Już sam opis "Plagi Samobójców" w jakiś sposób przekonywał mnie, że lektura będzie nieco inna niż podobne dystopie, to jednak dopiero po skończeniu lektury jestem w stanie stwierdzić, że pomysł z samobójstwami był strzałem w dziesiątkę. Czemu? Przede wszystkim, pani Young poruszyła ważny, a jednocześnie aktualny temat, który dał jednocześnie do myślenia. Tak naprawdę, najczęściej zdarza się, że to właśnie nastolatkowie odbierają sobie życie, czasami z totalnie niezrozumiałych dla innych i niewytłumaczalnych powodów. Pomysł poruszenia tego problemu w książce i nadania mu miana "epidemii" w jakiś sposób niepokoił czytelnika, ale jednocześnie skłaniał do rozmyślań.

Jak to zwykle w dystopii bywa, dużo w niej akcji, mało więc zwraca się uwagę na detale. Tutaj może i Suzanne Young nie popełniła żadnego rażącego błędu, jeśli o kwestię szczegółów chodzi, ale moim zdaniem, mogła o wiele bardziej dopracować sam motyw Programu. Mało powiedziane jest o jego korzeniach, a wszystkie tajemnice zostały skrupulatnie zachowane. Liczyłam na jakieś wielkie zaskoczenie, związane z nim pod koniec powieści, ale niestety nie doczekałam się.

Na szczęście, pani Young autentycznie zaintrygowała mnie losami Sloane i Jamesa - im dalej brnęłam w powieść, tym bardziej ciekawiło mnie jak zakończy się historia tej dwójki. Przede wszystkim dlatego, że autorka znalazła dla nich zupełnie inne rozwiązanie, niż to zwykle ma miejsce w tego typu młodzieżówkach, dlatego sądzę, że akurat ich motyw był bardzo udany.

Plaga samobójców. Program to intrygujący początek dystopijnej serii, która opowiada o tematach zaskakująco aktualnych - o samobójstwie i jego problemie wśród młodzieży w trochę bardziej przyswajalny sposób. I mimo że pod względem technicznym można by jeszcze nieco popracować nad tą powieścią, to pod względem pomysłu, autorka bardzo mnie zaskoczyła. Polecam wszystkim, którzy lubią połączenie dynamicznej dystopii i młodzieżowego romansu.

Za egzemplarz powieści dziękuję Wydawnictwu Feeria Young

piątek, 16 października 2015

Podsumowanie września 2015 + stosik na październik 2015

Pierwszy miesiąc szkoły (a dla studentów - ostatni miesiąc wakacji) już za nami i jeśli to o mnie chodzi, to całe szczęście, że tak jest, bo w końcu teraz będzie już tylko trudniej łatwiej. Myślę, że większość z nas zdążyła też z pewnością już przystosować się do "szkolnego rytmu" - mnóstwo kartkówek, sprawdzianów, prac domowych i tysiąc innych obowiązków, które skutecznie zabierają nam czas. Dlatego, chociaż ten miesiąc do wyjątkowo udanych czytelniczo nie należał, to usprawiedliwiam się jedynie nawałem obowiązków. I jednocześnie wiem, że lepiej może już nie być. Ale, przechodząc do sedna sprawy, zapraszam Was bardzo serdecznie na podsumowanie minionego miesiąca.

Jak było książkowo?

W tym miesiącu mam za sobą 6 pozycji. Zaczęło się od recenzji kolorowanki Crazy Drawings [recenzja], którą miałam przyjemność otrzymać od Crazy Drawings - zachęcam Was wszystkich bardzo serdecznie, do spróbowania owej "terapii antystresowej" jaką są kolorowanki! Ja zdążyłam się w nich już zakochać i chociaż aktualnie czasu mam niewiele, kiedy tylko uda mi się znaleźć chwilę, uwielbiam brać kredki w dłoń i wracać na moment do dzieciństwa :) Następnie, było trochę o polskiej fantastyce, czyli Szary Mag [recenzja] Jarosława Prusińskiego - książka zaskakująco dobra, jak na w miarę początkującego autora, aczkolwiek niekoniecznie idealna. W końcu doczekałam się także kolejnego numeru English Matters [recenzja], interesującego, aczkolwiek, moim skromnym zdaniem, chyba jednak nieco gorszego od numeru 53. Nie mniej jednak, jak zwykle przyswoiłam porządną dawkę angielskich słówek. Mara Dyer. Zemsta [recenzja] Michelle Hodkin, czyli zwieńczenie bestsellerowej trylogii o Marze Dyer była zdecydowanym must have przez ostatnich parę miesięcy. Jak zwykle, pani Hodkin pokazała i te dobre i te groźne oblicze Mary, a fakt, że to już koniec przygody z tą wciągającą trylogią napawa niemałym smutkiem, uwierzcie! Kolejną, małą rozpacz przeżyłam po rozstaniu z trylogią Zatraceni, a konkretniej, po lekturze Wstydu [recenzja] Rachel Van Dyken. Po pierwszym tomie miałam mieszane odczucia co to twórczości tej autorki, ale Toxic i Wstyd skutecznie skłoniły mnie do zmiany zdania :) Miałam także niepowtarzalną okazję zapoznać się przedpremierowo z powieścią Estelle Maskame Czy wspominałam, że Cię kocham? [recenzja], czyli z typowym, mało wymagającym, nie mniej jednak bardzo wciągającym romansem, który z pewnością pokochają wszystkie fanki miłosnych historii :) Momentami, było też trochę strasznie, wszystko dzięki lekturze Wypowiedz jej imię [recenzja] Jamesa Dawsona. Jeśli szukacie powieści z dreszczykiem, to z pewnością powinniście sięgnąć po tę książkę!

Jak było filmowo/serialowo?

Mówiąc krótko, w trakcie trwania września wciąż nie odkryłam w sobie tej nutki zamiłowania do oglądania filmów i ponownie - generalnie rządziły seriale. W końcu, ukazała się notka o 1 sezonie Reign [recenzja], czyli o serialu, który ma wielki potencjał, ze względu na całkiem ciekawy pomysł na fabułę, jednak niestety, pojawiło się tam także sporo minusów. Dodam jeszcze, że mam w planach dodać opinię również o drugim sezonie historii Marii Stuart, jednak nie mogę obiecać, kiedy to się stanie, bo natłok obowiązków, jak z resztą mogliście zauważyć, skutecznie pozbawia mnie czasu na napisanie czegokolwiek :( Przypominam wszystkim fanom "Reign", że od 9 października mamy możliwość cieszyć się 3 sezonem serialu - przede mną dopiero pierwszy odcinek, ale mam nadzieję, że te zaległości nadrobię akurat bardzo szybko! Udało mi się również obejrzeć pierwszy odcinek TO - nie wiem czemu, ale tak jakoś mnie tchnęło do oglądnięcia i jestem póki co pozytywnie nastawiona do produkcji, aczkolwiek zobaczymy, co następne odcinki pokażą :)

Ciekawe brzmienia w tym miesiącu?

Tak naprawdę jedno, który towarzyszyło mi niemal cały miesiąc. Być może ze względu na depresyjną aurę i pogodę, a także rozpoczynający się rok szkolny, ale zakochałam się na nowo w Imagine Dragons, a w szczególności w piosence Demons. Przy okazji, zaczęłam słuchać także paru innych kawałków zespołu i podrzucam Wam klika poniżej :)




Nieśmiertelne Radioactive - prawdopodobnie kiedyś Wam już podrzucałam tę piosenkę, ale cóż poradzę, że tak bardzo ją lubię? <3

Royals znowu na tapecie - jakoś ostatnio naszła mnie ochota na słuchanie dawnych hitów :)

Inne posty?

Z pewnością większość blogerów książkowych zauważyła, że Wydawnictwo Feeria organizowało w zeszłym miesiącu konkurs "Moja książkowa jesień", w którym zadaniem było napisanie wpisu dotyczącego trzech ulubionych powieści na jesień - mój znajdziecie TUTAJ. I mimo że wygrać się nie udało, to przynajmniej ciekawie było zmobilizować się do wybrania trzech najlepszych jesiennych lektur. Wbrew pozorom - łatwo nie było! No i oczywiście świetnie było czytać Wasze posty dotyczące konkursu! :)

Stosik

W tym miesiącu rzecz ma się troszkę inaczej - postanowiłam połączyć podsumowanie i stosik w jeden post, przez co z radością prezentuję Wam teraz nowości na obecny miesiąc :)

Zdobycze recenzenckie, czyli:
1. Ender Lissa Price [egz. recenzencki od Wydawnictwa Albatros]
2. Aplikacja Lauren Miller [egz. recenzencki od Wydawnictwa Feeria]
3. Plaga samobójców. Program, część1 Suzanne Young [jw.]
4. Losing Hope Colleen Hoover [egz. recenzencki od Księgarni Matras]
5. Odrodzona C.C.Hunter [egz. recenzencki od Wydawnictwa Feeria]

Biedronkowe promocje filmowe, czyli:
1. Bardzo poszukiwany człowiek - zobaczyłam na półce i wiedziałam, że muszę mieć; mimo że klimaty trochę mi obce, to fakt, iż film zyskuje zarówno te dobre jak i złe opinie, bardziej zachęcił niż zniechęcił mnie do dania mu szansy :)
2. Gra tajemnic - ten film chyba zdecydowanie można nazwać jednym z najgłośniejszych w ostatnim czasie; nie ma co więcej dodawać - po prostu ręce same się wyrywają po tę produkcję!
3. Igrzyska śmierci. Kosogłos, część 1 - w ramach uzupełniania kolekcji i jednocześnie przypomnienia sobie historii - bo listopad już się zbliża :3

Z książkowych zakupów, w tym miesiącu nabyłam jedynie książkę Jane Austen Mansfield Park, ze względu na piękną okładkę i fakt, że powoli zaczynam kolekcjonować twórczość tej autorki :) Cieszę się, że udało mi się powstrzymać od poważniejszych zakupów, bo w końcu w październiku czekają mnie duże wydatki targowe - mam nadzieję, że to w Krakowie obkupię się za wszystkie czasy xD


A jak minął Wam wrzesień? Dużo nauki i pracy, czy zaczęliście ten rok szkolny raczej spokojnie?

piątek, 9 października 2015

"Ona jedna przeciwko systemowi", czyli świat Starterów i Enderów

Tytuł: Starter
Autor: Lissa Price
Wydawnictwo: Albatros

Callie straciła rodziców, podobnie, jak całe swoje dotychczasowe życie w wojnie bakteriologicznej, w której przeżyli jedynie Starterzy - ludzie, do szesnastego roku życia, oraz Enderzy - ludzie po sześćdziesiątym roku życia. Wraz z bratem Tylerem i najlepszym przyjacielem Michaelem, ukrywają się w zaułkach, by uniknąć losu innych nieletnich, przebywających głównie w specjalistycznych zakładach, w których życie wcale nie przypomina sielanki. W wyniku niespodziewanej katastrofy, Callie jest zmuszona jak najszybciej znaleźć pieniądze na życie dla całej ich trójki, dlatego decyduje się na zgłoszenie się do Prime Destinations - firmy, zarządzanej przez tajemniczego Starego Człowieka, która ma za zadanie wypożyczać ciała młodych Starterów Enderom, którzy chcą raz jeszcze poczuć drugą młodość. Wszystko idzie jak z płatka, dopóki nie okazuje się, że pewnego wieczoru Callie budzi się w życiu Helen - Enderki, zajmującej jej ciało. Dziewczyna nie wie jeszcze, że ta, z pozoru, niegroźna awaria chipa to dopiero początek, bowiem jej Enderka nie miała w planach jedynie dobrej zabawy, a Callie od tej pory będzie zmuszona zdecydować się, po której stronie stoi...

Lissa Price debiutowała w 2012 roku swoją powieścią o świecie po wybuchu wojny bakteriologicznej, Starters, która została sprzedana w ponad trzydziestu krajach i przynosiła autorce międzynarodowy sukces. Od 9 września natomiast, możemy się cieszyć drugą częścią serii w Polsce.

Chcąc nie chcąc, patrząc na moją biblioteczkę, zdecydowaną większość stanowią powieści z gatunku YA i NA, w tym także dystopie, które, przyznam się szczerze, lubię bardzo i to już od dawien dawna. Mimo że nie każda z nich jest ambitna, czy została ochrzczona jako "literatura wysokich lotów", to nie da się zaprzeczyć, że większość z tych historii cieszy się sporym zainteresowaniem i czyta się je z wielką przyjemnością. Dlatego też, z wielką chęcią sięgnęłam po Startera, co do którego miałam jednak ogromne nadzieje, ze względu na dużą ilość pozytywnych recenzji, jakich się naczytałam, zanim sięgnęłam po powieść. Po lekturze mogę z czystym sumieniem zapewnić Was, że jak na dystopię, książka jest naprawdę warta uwagi.

To, co jako pierwsze rzuca się w oczy, to sam pomysł autorki, który intrygował mnie już od momentu przeczytania opisu powieści. Co to za świat, w którym istnieją jedynie najstarsi i najmłodsi? Jak funkcjonuje i jakie są jego prawa? Lissa Price już na początku powieści udowodniła, że jej pomysł na książkę nie ograniczał się jedynie do intrygującego opisu na okładce, ale faktycznie był zawarty w lekturze, a czytelnik z prawdziwą przyjemnością zagłębiał się w kolejne, coraz mroczniejsze sekrety owej dystopijnej wersji Los Angeles.

Podobało mi się również, że autorka w dużej mierze skupiła się na fabule i na jak najlepszym przedstawieniu całej sytuacji głównej bohaterki, jednocześnie umieszczając wiele informacji dotyczących zasad rządzących tamtym światem. Mimo wszystko, po zakończeniu powieści ciągle czuję ogromny niedosyt, związany z ilością ciekawych faktów, oraz tajemnic i mrocznych sekretów, co w sumie jedynie podsyca mój apetyt na kontynuację książki.

Mimo że żaden z bohaterów nie przykuwa szczególnej uwagi, to i tak uważam, że warto chociaż co nieco o nich wspomnieć. Callie od ponad roku mieszka na ulicy, wraz z młodszym bratem i przyjacielem, a zarazem z jedynymi osobami, którym naprawdę szczerze ufa w tym świecie pozbawionym wszelkich reguł. Oferta od Prime Destinations może dla niej okazać się tak samo gwarancją na udane, dostatnie życie w przyszłości, jak i niebezpieczeństwem, związanym z oddaniem swojego ciała w inne ręce. Dziewczyna decyduje się jednak zaryzykować, bo zdaję sobie sprawę z tego, że sytuacja całej ich trójki stała się dramatyczna. Zdecydowanie widać, że Callie można z powodzeniem zaliczyć do grupy "damskich bohaterek" i to takich, które z powodu własnego uporu (a czasami także i głupoty) wywołują coś, czego same nie są w stanie później kontrolować. Nie wiem więc, czy powinnam szczerze gratulować jej odwagi, czy wręcz przeciwnie.

Z innych, równie ważnych, jednak mniej opisanych w powieści postaci, strasznie intrygował mnie Stary Człowiek - osoba odpowiedzialna za zarządzanie firmą Prime Destinations i jednocześnie osoba, która odpowiada za całą sytuację powstałą między Enderami a Starterami. Jego motywacje nie są jednoznaczne, a sam czytelnik nie do końca jest w stanie przewidzieć, co za każdym razem przyjdzie mu do głowy. Z całą pewnością jednak, aura tajemnicy, która otaczała go od samego początku powieści powodowała, że z wielką chęcią poznałabym jeszcze więcej informacji na jego temat.

Jak to zwykle bywa w dystopiach, nie tylko pomysł, ale i realizacja, a więc fabuła powieści, musi być na dość wysokim poziomie. Mam tutaj oczywiście na myśli rozwinięcie akcji, które przecież stanowi główny element książki. Lissa Price skupiła się bardzo mocno na tym, by pokazać sytuację Callie w bardzo szczegółowy, dokładny sposób, z uwzględnieniem wszystkich poczynań dziewczyny, Ku mojemu zaskoczeniu, nie przeszkadzał mi brak zmiany narracji, czy brak konkretnego urozmaicenia na tym polu, bowiem historia Callie wciąga już od pierwszych stron i to tak mocno, że trudno nawet zorientować się, kiedy książkę kończymy i odkładamy na półkę. A uwierzcie mi, dzieje się to naprawdę szybko,

Starter, jak na typową dystopię spisał się całkiem nieźle, biorąc pod uwagę nie tylko świetny pomysł na powieść, ale i jego wykonanie. Lissa Price stworzyła bardzo sugestywną, nawet nieco niepokojącą opowieść, w której, po wielkiej wojnie, przetrwała jedynie rasa Starterów i Enderów i w którym brak jest jakiejkolwiek litości względem drugiego człowieka. Bardzo dobrze poprowadzona intryga i wiele niespodzianek przygotowanych przez autorkę dla czytelnika już od pierwszych stron powodują, że po skończeniu książki mam jedynie ochotę na lekturę Endera. I całe szczęście, że stoi on na mojej półce, bo nie wiem, jak wytrzymałabym zbyt długi okres czasu bez poznania dalszych losów Callie i jej przyjaciół.

czwartek, 1 października 2015

Co się stanie, gdy wypowiesz jej imię?

Tytuł: Wypowiedz jej imię
Autor: James Dawson
Wydawnictwo: Grupa Wydawnicza Foksal/YA!

Bobbie, Caine i Naya na zawsze zapamiętają ów felerny moment, w którym zdecydowali się wypowiedzieć pięć razy JEJ imię. Ta, z pozoru, niewinna zabawa na Halloween, okazuje się jednak dramatyczna w skutkach - już na drugi dzień, cała trójka zaczyna być świadkami wydarzeń, których nie da się wytłumaczyć w żaden racjonalny sposób. Od tej pory, Bobbie wraz z przyjaciółmi będzie zmuszona rozwikłać zagadkę tajemniczej i jednocześnie przerażającej dziewczyny z lustra, bo w przeciwnym wypadku podzieli los innych zaginionych dziewcząt. Czy całej trójce uda się odkryć sekret sprzed kilkunastu lat? Kim tak naprawdę jest Krwawa Mary?

James Dawson jest znanym brytyjskim pisarzem, autorem takich powieści jak Hollow Pike, Cruel Summer, Being a Boy, czy wydanego także w Polsce thrillera młodzieżowego Wypowiedz jej imię. To właśnie za tę ostatnią otrzymał nagrodę Queen of Teen. Kiedy akurat nie pisze, uwielbia oglądać krwawe i przerażające historie, a także słuchać muzyki pop.

Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi, że kiedyś będę zaczytywać się w thrillerze, z pewnością bym go wyśmiała. I nawet pomimo tego, że już na pierwszy rzut oka widzimy, że to powieść przeznaczona głównie dla młodzieży, to i tak kiedyś nawet nie przyszłoby mi do głowy, by zabierać się za tego typu pozycję. To tylko pokazuje, że przez tę parę lat mój gust czytelniczy uległ zdecydowanym zmianom i w chwili obecnej, sięgam po coraz więcej pozycji, po jakie kiedyś w życiu bym nie sięgnęła. Do tej pory jednak nie potrafię stwierdzić, jakie motywacje kierowały mną przy wybieraniu tej powieści. Czy chodziło o liczne opinie, jedne bardziej, drugie mniej pozytywne? Czy o tę jakże świetną, nawiasem mówiąc, okładkę? Nie mam zielonego pojęcia, z całą pewnością wiem jedno - do Wypowiedz jej imię podchodziłam z dużym dystansem i nieco niechętnie zabierałam się za lekturę, ale kończyłam ją z wypiekami na twarzy.

Historię o przerażającej Krwawej Mary zna już chyba każdy - wersji o jej śmierci jest tyle, że trudno stwierdzić, czy któraś z nich w ogóle ma chociażby jakiś niewielki związek z prawdą. Wiemy za to na pewno, że według wielu legend i historyjek Krwawa Mary pojawia się w lustrze, gdy tylko trzykrotnie wypowiemy jej imię i nie ma wobec nikogo przyjaznych zamiarów. To, co się dzieje z człowiekiem po ukazaniu się ducha to już zupełnie inna historia, a teorii do niej wymyślono też niemało :) W każdym razie, ta legenda stanowiła podstawę historii Jamesa Dawsona, a ja miałam szczerą nadzieję, że jedynie na tym pomyśle się nie skończy i autor, oprócz świetnego pomysłu, zaskoczy czytelnika jeszcze niejednym elementem powieści. I na całe szczęście tak się stało, dzięki czemu Wypowiedz jej imię stało się dla mnie jedną z ciekawszych powieści młodzieżowych, jakie dane mi było kiedykolwiek czytać.

"Jeśli miała być całkowicie szczera, to w tym tygodniu po raz pierwszy poczuła, że naprawdę żyje. Zrozumiała, że jej starania mające na celu wmieszanie się w tłum i bycie niezauważaną sprawiały, iż wiodła bezbarwną egzystencję, której monotonię rekompensowała jej jedynie fikcja literacka. Była fikcyjną dziewczyną."

Po tę powieść zdecydowanie powinni sięgnąć wszyscy ci, którzy fascynują się niejasnymi zjawiskami, paranormalnymi historyjkami i, przede wszystkim, samą Krwawą Mery, która stanowiła główny motyw w tej powieści. Bazując na podstawowej wersji tej legendy, pan Dawson rozbudował historię o wiele nowych wątków, co w efekcie końcowym okazało się naprawdę świetnym pomysłem. Większość z nich sprawiała, że włoski stawały dęba, a przeglądanie się w lustrze nagle przestawało się wydawać takim świetnym pomysłem. Nie mniej jednak, oceniając Wypowiedz jej imię teraz, z perspektywy czasu sądzę, że nie jest to książka aż tak straszna, by zafundować Wam bezsenną noc. Zwłaszcza, jeśli duchy na zawsze pozostaną jedynie wytworem Waszej wyobraźni :)

Tym, na co warto zwrócić baczniejszą uwagę jest sposób, w jaki pan Dawson poprowadził akcję. Przede wszystkim, cała historia podzielona jest na pięć głównych rozdziałów, które odpowiadać mają pięciu dniom, które zostały trojgu głównych bohaterów do czasu przyjścia Krwawej Mery. Rozwiązanie okazało się o tyle korzystne, że czytelnik miał szansę wraz z Bobbie i jej przyjaciółmi orientować się w upływającym czasie i próbować rozwiązać zagadkę sprzed lat. Przede wszystkim jednak, autorowi należą się brawa za zbudowanie świetnego klimatu powieści, która rozgrywała się w starej, skrywającej wiele sekretów szkole z internetem, która na pierwszy rzut oka od razu skojarzyła mi się z Hogwartem. Tajne przejścia i korytarze, niewiadome sprzed lat, a do tego krwawa historia, która niczym fatum ciągnie się za szkołą. Wszystko to zwieńczone duchem pojawiającej się w lustrze dziewczyny. Zdecydowanie autor wiedział, jak zapewnić czytelnikowi dużą dawkę wrażeń podczas lektury i chociażby właśnie przez to, po Wypowiedz jej imię jak najbardziej warto sięgnąć.

Przyznam szczerze, że kiedy sięgałam po powieść nie spodziewałam się takiej gamy emocji, jaką otrzymałam podczas lektury. W jednej chwili byłam zaintrygowana, a już w następnej żałowałam, że w ogóle odwróciłam kartkę. Jednocześnie jednak, nie byłam w stanie przerwać lektury, mimo strachu lekkiego strachu na myśl o kolejnych wydarzeniach. Fabuła powieści, niesamowicie rozwinięta i intrygująca, sprawiająca, że czytelnik od zaraz ma ochotę poznać tajemnicę szkoły Piper's Hall, stanowiła równie dobry element powieści, a fakt, że pan Dawson tak sprawnie nią pokierował, zaskakując czytelnika na samym końcu jedynie sprawia, że mam wielką ochotę na kontynuację. Bo, uwierzcie mi, po tym co się dzieje na ostatnich stronach powieści naprawdę można mieć ochotę na więcej.

"Bobbie przyszło do głowy, że może tak właśnie powinno się mierzyć faktyczną długość czyjegoś życia – do momentu śmierci ostatniej pamiętającej cię osoby; dopóki ludzie nie przestaną składać kwiatów na twoim grobie."

Wypowiedz jej imię polecam wszystkim i każdemu z osobna, a w szczególności tym, którzy nie stronią od horrorów i thrillerów, także tych młodzieżowych. Jeśli lubicie czuć ciarki na plecach, czytając straszny fragment w książce - to zdecydowanie ta powieść jest dla Was. Jeśli zaś lubicie niestworzone historie o Krwawej Mery i jesteście ciekawi, jak poradził sobie z nimi James Dawson, to nie powinniście, ale musicie sięgnąć po tę książkę.

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal!