poniedziałek, 3 listopada 2014

Konkurs z "Osobliwym domem pani Peregrine" :)

Witajcie!

Listopad się rozpoczął, a wraz z nim powoli przychodzą coraz zimniejsze i dłuższe dni. A co jest lepszego od pozostania w domku, wraz z kubkiem ciepłej herbaty i dobrą książką? :) Z tego też powodu postanowiłam zorganizować konkurs, wraz z Wydawnictwem Media Rodzina - do wygrania książka absolutnie niesamowita i jedyna w swoim rodzaju, idealna na ten czas, czyli "Osobliwy dom pani Peregrine" autorstwa Ransoma Riggsa! :)


Na początek krótki regulamin:

1. Organizatorką konkursu jestem ja, właścicielka bloga: http://
faaantasyworld.blogspot.com oraz Wydawnictwo Media Rodzina.
2. Nagrodą w konkursie jest książka Ransoma Riggsa pt. „Osobliwy Dom Pani
Peregrine”, sponsorowana przez Wydawnictwo Media Rodzina.
3. Konkurs trwa od 3.11.2014 do 20.11.2014r. Wyniki ogłoszę max. do 3 dni od zakończenia konkursu.
4. Zwycięzca, ma 2 dni na przesłanie mi adresu do wysyłki nagrody, na mój adres e-mail
(xdnatala@gmail.com), w przeciwnym wypadku wyłonię inną osobę.
5. Zwycięzca musi posiadać adres korespondencyjny na terenie Polski.
6. Nie odpowiadam za wszelkie szkody czy też zgubienie przesyłki przez Pocztę
Polską.
7.Byłoby mi miło gdybyście wstawili podlinkowany, poniższy banner na swojego
bloga, zaobserwowali mojego bloga, fanpage [KLIK], czy fanpage Wydawnictwa
Media Rodzina [KLIK], jednak nie jest to konieczne.
8. Aby wziąć udział w konkursie, należy w komentarzu:
- wyrazić chęć udziału w konkursie za pomocą standardowego "zgłaszam się"
- podać swój adres e-mail
- odpowiedzieć na pytanie konkursowe

Pytanie konkursowe:
Gdy pierwszy raz przeczytałam tytuł „Osobliwy dom pani Peregrine”, mój wzrok
niezmiennie wędrował do dwóch pierwszych słów - „osobliwy dom”. Chciałabym,
żebyście napisali krótką historyjkę, w której w zabawny bądź straszny sposób
przekażecie mi, jak wyobrażacie sobie taki osobliwy dom.

Baner:


To co? Z niecierpliwością czekam na Wasze odpowiedzi! :)

12 komentarzy:

  1. Na pewno wezmę udział, ponownie skomentuje ten post by coś kreatywnego wymyślić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myśl, myśl i czekam z niecierpliwością ;)

      Usuń
    2. Jest wiele zjawisk, których nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć po dziś dzień. Są takie, które staramy się wytłumaczyć, lecz nasze słowa, są tak irracjonalne, że nawet sami przestajemy wierzyć w ich słuszność. Zwykły dom pomyślisz, a ja uważam go za niezwykły w swojej prostocie. Wolnostojący budynek, na kompletnym odludziu, a wokół niego poczułam aurę. Porośnięty winoroślą od samego dołu po sam czubek komina, już wprawił mnie w dobry nastrój. Jestem poszukiwaczką przygód, a Ty możesz mi w tej przygodzie współtowarzyszyć. Przygotowana w latarkę, scyzoryk i własną odwagę, podchodziłam do niego bliżej, a w moim sercu czułam narastającą radość i nieustraszoność. W końcu to nie pierwszy dom, który odwiedzam. Po przeczytaniu w prasie, o domie, w którym dzieją się dziwne rzeczy, musiałam do niego wstąpić, chociaż miałam do przejechania 300 km.
      Powoli stawiałam swoje stopy na werandzie, a moich uszu dobiegł skrzek, odznaczający w ciszy wiekowość tego domu. Użyłam niezawodnego wytrycha i znalazłam się w środku. Nieskazitelny porządek opatrzony kilogramami kurzu. Straszne obrazy nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia, w końcu jestem nieustraszoną poszukiwaczką przygód! Nagle mój wzrok przykuły ślady wytartego kurzu na podłodze, wyglądały jakby ktoś lub coś sunęło jednostajnym ruchem przed siebie. Podążyłam więc za śladem. Kończył się on przy drzwiach prowadzących do piwnicy, przynajmniej tak mi się zdawało. Otwierając drzwi i oświetlając latarką pomieszczenie, ujrzałam schody w dół. Powolnym krokiem ruszyłam w dół. Poczułam dziwny metaliczny zapach, nie sposób go pomylić z czymś innym, zdecydowanie była to krew. Na ścianach zauważyłam czerwone pomazane ślady, dotarłam na sam dół i zaczęłam powoli się rozglądać. Na twarzy poczułam powiew powietrza, lecz tak obrzydliwego zapachu dawno nie czułam. Gdy snop światła przebiegł na kolejną ścianę, zauważyłam tam stojącą postać. Miałam ochotę na przygodę, a nie na horror. Stała odwrócona do mnie tyłem. Serce zaczęło mi wariować, osoba ta, zaczęła się odwracać, gdy ujrzałam jej oczy, ciemne z wyraźną głębią, już nie było mi do śmiechu. Zaczęłam się cofać, chciałam uciec, lecz nagle otrzymałam porządny cios w głowę. Tak skończyłam swoją największą z przygód.
      Teraz jestem jedną z nich, ofiarą oprawcy, który upodobał sobie zabijanie ofiar w okrutny sposób, nigdy jednak nie został on schwytany, a my, ofiary błąkamy się po tym domu, bez celu, nie mogąc ostrzec kolejnych osób, które tu zaglądają, z czystej ciekawości. Uważaj, ten osobliwy dom, potrafi zamknąć Cię w swoich czeluściach, a Ty mieszając się w pełnej krasie, w różnych osobowościach innych osób, stajesz się kimś nieznaczącym. Jedną z wielu.

      Usuń
  2. Zgłaszam się :)
    Do małego miasteczka po egz pierwszy w jego historii zawitało wesołe miasteczko z prawdziwego zdarzenia. Mała Jane nigdy nie lubiła jeździć na karuzeli czy zjeżdżać po wielkiej dmuchane zjeżdżalni, wiec owy fakt jej nie cieszył. Szczerze mówiąc, nawet nie miała ochoty tam iść, chociaż mama obiecywali jej watę cukrową. Ale poszła, bo jako mała dziewczynka musi być posłuszna rodzicom. Teraz przemierzając wesołe miasteczko, z różową watą cukrową w ręku, jej humor nadal był kiepski. Aż zobaczyła coś czego zupełnie się nie spodziewała. Na małym placu w samym środku miasteczka stał upiorny dom. Tuż przed nim stała tabliczka z napisem 'Dom Osobliwości'. Widząc to, małej Jane zaświeciły się oczy i zaczęła ciągnąć matkę za rękę ku przerażającemu budynkowi. Opiekunka spojrzała tylko gdzie kieruje się jej córka, dała jej do ręki dwa banknoty na bilet wstępu i powiedziała, że będzie czekać na nią na zewnątrz. Dziecko jak w transie pobiegło do wejścia. Za drzwiami czekał ją inny świat. Było zupełnie ciemno, jedynym źródłem światła były palące się świece. Dziewczynka niepewnie stawiała kolejne kroki. Dom na pozór niczym nie różnił się od zwykłego mieszczańskiego dobytku. Jednak panowała w nim wyczuwalna atmosfera grozy i strachu. Jane zbliżyła się do pierwszych drzwi, za którymi dwoje bardzo małych ludzi ubranych w stroje upiornych skrzatów siedziało przy stole i jadło obiad. Nie chcąc im przeszkadzać ruszyła dalej. Za kolejnymi drzwiami kryła się kobieta z dwoma głowami, na której widok dziewczynce zapadło dech w piersi. Dwudniowa kobieta siedziała przed toaletką i robiła makijaż, na jednej ze swoich twarzy. Za kolejnymi drzwiami krył się przerażający klanu, kobieta z brodą i chłopak ze zdeformowanymi dłońmi, próbujący grać na gitarze. Jane, choć początkowo przerażona, czuła ze ten świat ją przyciąga, fascynuje ją. W każdym pokoju spędziła trochę czasu, a kiedy wreszcie skierowała się do wyjścia poczuła ból w sercu. Otworzyła drzwi i z przerażeniem stwierdziła, że wcale nie znajduje się już w wesołym miasteczku...


    oliwiapotocka@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. zgłaszam się i lecimy

    -Niech ktoś uspokoi tego gryfa bo nie ręczę za siebie!-
    To szefowa wrzeszczy jak co dzień na cały dom. Kurde, znów pobudzi chochliki.
    –Już lecę się tym zająć!- odpowiadam i biegnę. Nazywam się Astrid i pracuję jako opiekunka istot wszelkiej maści. Przyjmujemy tu każde młode, nadnaturale które, z jakiś przyczyn, zostały same i nie ma kto się nimi zająć. No więc, są wspomniane wcześniej chochliki, (aż 6 małych gnojków), jest rodzeństwo gryfa i hipogryfa, (mamuśka nieźle szalała). Są centaury, pegazy i jednorożce – wszystkie na jednym padoku, koń to koń trudno. Z bardziej hardkorowych wychowanków mamy smoka i nie wiem kto wymyślił te dyrdymały o zianiu ogniem. Niby jak to by miało wyglądać? Jak płoniesz od środka toś trup a nie ogniopluj. Na dworze cyklop udaje pagórek, (sorry ale one są tak wielkie, że nie mieliśmy pomysłu co z nim zrobić a i tak Oczko, bo tak się nazywa, większość czasu śpi). Gryfkowi wystarczyło włączyć „Pamiętniki z wakacji” i jest spokój. O czym to ja opowiadałam? Już wiem – o naszych podopiecznych. Nimfy, żywiołaki i elfy do nas nie docierają bo, jako istoty natury, same potrafią sobie poradzić- nocują u drzewców albo co? Nieważne, dla mnie miej roboty. W basenie przesiadują trytony, druzgotki a i raz mieliśmy małego krakena (był dopóki się mieścił). No i są…
    -Astrid! Co ta futrzata bestia ma w pysku?!- to znów moja szefowa wiedźma. Nie, że ją obrażam, czy coś. Serio jest czarownicą. Gdy dobiegam do niej już wiem co się stało.
    -Zostaw skrzata!!! – wrzeszczę i łapię malucha za nogi. – Zostaw go do cholery!- Wilkołak w końcu dał za wygraną. Widać znudziła mu się zabawa. Bogowie, jak by był większy to by leprokonusa zeżarł.
    -Udało się- mówię zdyszana. – Uciekaj do swojego pokoju mały i koniec zabaw w ‘gryzionego’.
    -Oj Astrid, Astrid musisz ich bardziej pilnować- Pani władza jak zwykle marudzi a sama palcem nie kiwnie, ech przecież od czego ma mnie.Gdy już mam wrócić do moich obowiązków- tym razem karmienie cerbera (każda głowa chce co innego… ”Ja chciałem kurczaka nie indyka!”, ”Czemu nie pamiętasz, że nie jem mięsa?”, ”Łeeeee nie będę jadł tego trolla bo śmierdzi!” itd.) słyszę dzwonek do drzwi.
    ‘Oho, kolejny młodociany’- myślę w duchu i się nie mylę. W drzwiach stoi Zarex – dostawca nieletnich paranormalnych. W ręku trzyma maleńkie, ubrudzone pisklątko.
    - Proszę- mówi. – Sama wiesz, że on nie da rady bez twojej pomocy.- i podaje mi stworzonko.
    - Feniks.- tłumaczę mu jak by nie wiedział.- Wiesz, to już trzeci w tym miesiącu, ok dzięki to pa. – żegnam go szybko i odchodzę zanieść ptaszynę do gniazd, swoją drogą przystojniak z tego naszego Zarexa, tylko szkoda że to wampir. Zawszę się peszę na widok tych jego kłów. A właśnie. Musicie wiedzieć, że to nie jest tak, że ten mały bobas był już duży a teraz się odrodził z popiołów. To są kolejne brednie. Dorosły feniks faktycznie ulega samozapłonowi na stosie – cóż taka natura, tylko że przedtem znosi jedyne w swoim życiu jajo. I ten pożar jest sygnałem dla młodego do wyjścia na świat. Matka na nim spłonęła, (to odnośnie smoczych zabaw z ogniem), a on wygrzebuje się z popiołów i tyle. To dwa różne osobniki. Co wam będę tłumaczyć, feniksy są nietypowe ale i tak nie należą do ekipy najdziwniejszych gadzin.
    Koniec gadki, bo muszę lecieć przewijać paskudy. Sami widzieliście, ile tu jest roboty i z jaką ANIELSKĄ cierpliwością trzeba podchodzić do tych wszystkich, magicznych bestyjek. Tak. Zgadliście. Jestem anielicą, i jeszcze tylko 368 lat praktyk i przechodzę do działu Stróż dla Ludzkości – więc się kiedyś jeszcze spotkamy. A na razie tak wygląda moja praca w
    „Atypowej Przystani dla Anormalnych Potrzebujących Pomocy”.
    W skrócie: APAPP jak każe mówić szefostwo. Jest tu osobliwie i dziwnie ale idzie się przyzwyczaić.
    Ja ten przybytek nazywam pieszczotliwie „Wariatkowem”.

    anetamaterac@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgłaszam się! E-mail: nicole.k@poczta.onet.pl
    Osobliwy dom trudno rozpoznać z zewnątrz. Idąc ulicą nie zauważy się niczego niezwykłego, ot kolejna uliczka ciasno zastawiona domkami wielorodzinnymi. Jednak gdy przyjrzymy się uważnie, zauważymy, że coś w tym budynku jest nie tak. Z pewnością zajmie to chwilę, ale zauważymy, że okna... nie są prawdziwe. Tak tylko mają wyglądać, a wstawione są na ścianie. Zastanawiamy się, jak to możliwe i po co? Wszyscy narzekają na brak mieszkań, a tu stoi cały domek, w którym nikt nie mieszka. Decydujemy się podejść do drzwi... Są otwarte. A w środku... okazuje się, że to tył przejazdu kolejowego! To dopiero osobliwy dom. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jenny była małą mieszkanką miasteczka, o którym nikt nie pamiętał. Oficjalnie było opuszczone ze względu na duże zagrożenie huraganami, jednak miasto miało swoją straszliwą historię i dorośli nie chcieli o tym za dużo mówić. Stała szarym chodniku i bawiła się ze swoim nowo poznanym przyjacielem - psem rasy shih tzu. Nagle stracił zainteresowanie tą młodą osóbką i uciekł szybko przed siebie. Jenny próbowała złapać szczeniaka, ale na marne. Gdy nie miała już siły biec zatrzymała się. Jej uwagę zwrócił stojący po lewej stronie dom. Wyglądał bardzo staro. Farba od niego odchodziła, w oknach stały powybijane szyby, a trawa była sucha i zarośnięta. Dziewczynka zaciekawiona tym co zobaczyła, zapomniała o psie i ruszyła do drzwi. Weszła po cichutku na paluszkach. W domu nie było ani jednej duszy. Przynajmniej jej się tak zdawało. W domu nie wyglądało lepiej niż na zewnątrz. W każdym rogu i nie tylko można było znaleźć pajęczynę. Na ziemi były porozrzucane książki i gazety. Czuła się trochę inaczej w tym domu, jednak ciekawość brała górę. Po lewej stronie znajdował się salon, który składał się z bordowej kanapy w czarne pasy i małego telewizorka na drewnianym stoliczku. Po prawej stronie znajdowała się staromodnie urządzona kuchnia. Była odważna, więc bez zawahania tam poszła. Na blacie leżała deska do krojenia na której było mięso i zakrwawiony widelec. "Pewnie to keczup" - pomyślała. Lodówka była otwarta. Zajrzała do środka. Znajdowały się tam różne słoiczki z czymś czego nie potrafiła określić. Była za mała, żeby się domyślić. Tym razem pomyślała, że to pewnie takie dziwne konfitury. Zauważyła schody. Oczywiście, poszła nimi na górę. Trochę skrzypiały, ale nie zwracała na to uwagi. Gdy nimi weszła wybrała pokój po lewej jako pierwszy punkt zwiedzania. Była to sypialnia ze wspaniałym obrazem na ścianie. Ale to nie obraz zwrócił uwagę dziewczynki. Na ziemi leżała trupio blada kobieta w kałuży krwi. Jenny zaczęła krzyczeć. Od razu zbiegła na dół. Na kanapie w salonie zauważyła leżącego mężczyznę z nożem w piersi. Nie widziała go wcześniej. Znaczyło to, że w domu ktoś był. Biegnąc z piskiem na ustach przewróciła się o najgrubszą książkę jaką kiedykolwiek widziała. Kiedy się podniosła zobaczyła na ścianie napisane czerwonym sprayem hasło - UCIEKAJ STĄD!. Jenny grzecznie wysłuchała prośby pana zabójcy i uciekała ile sił w nogach. Gdy znalazła się na zewnątrz daleko od tego domu, poczuła szarpanie za ramię. Nagle znalazła się w sali lekcyjnej. Szturchała ją pani od biologi. - Co się stało? - zapytała
    - Zemdlałaś. Opowiadałam wam o krwi i źle się poczułaś.
    Dziewczynka poczuła wielką ulgę i miała wrażenie jakby znalazła się w najpiękniejszym miejscu na ziemi.

    oliwka_2000@vp.pl

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Każdy, nawet najmniejszy na pozór ślad Twojej działalności na tym blogu znaczy dla mnie bardzo wiele - jest motywacją do dalszej pracy i działania, a czasami także do zmian i poprawy, więc dziękuję Ci za tę chwilę uwagi :)