piątek, 21 czerwca 2013

Recenzja: "Intruz"

W związku z tym, że większość osób zdecydowało się na "Intruza", proszę bardzo, jest recenzja:

Tytuł: Intruz

Autor: Stephenie Meyer

Z powieścią "Intruz" pierwszy raz zetknęłam się w księgarni, ale postanowiłam nie wydawać na niego pieniędzy. Parę tygodni później usłyszałam zapowiedź filmu, który ponoć miał być na podstawie tej książki. Wtedy pomyślałam, że fajnie byłoby spróbować i dać tej lekturze szanse. Mam też koleżankę, największą fankę "Intruza" i ona zresztą polecała mi książkę. W końcu otrzymałam ją na dzień dziecka i szczerze powiem - była SUPER!

Okładka: Ta okładka, przedstawiona na zdjęciu, jest okładką filmową. Zamieściłam ją, ponieważ posiadam książkę z taką samą okładką i ją chyba lubię najbardziej:). Tak, czy siak, bardzo mi się podoba. Od razu mamy wgląd na pierwszoplanowe postacie, a napis prezentuje się bardzo ładnie. Do tego hasło nad tytułem i nieco intrygujące tło.
 
Cena: Koszt lektury wynosi 39,99, a posiada ona 555 stron. Uważam, że jak za taką grubość i wielkość (książka nieco większa od formatu A5) jest to naprawdę malutko...
  
Treść: Na Ziemi mieszkają niewidzialne istoty, zwane Duszami. Każda z nich zamieszkuje ciało innej osoby, zwane też żywicielem. Jedną z ostatnich osób, w których ciele nie umieszczono jeszcze obcego, jest Melanie. Niestety, wkrótce inne Dusze łapią dziewczynę, a w jej ciele zostaje umieszczona dusza o imieniu Wagabunda. Chytre istoty próbują wyciągnąć od nowej miejsce przebywania innych rebeliantów. Jednak nie podejrzewali oni, że sam żywiciel zacznie przejmować kontrolę nad wcześniejszym ciałem. Wagabundzie udaje się pozostać w ciele Melanie, ale za namową dziewczyny buntuje się przeciw innym Duszom i ucieka spod ich czujnego oka. Wkrótce okazało się, że poznała miejsce ukrycia rebeliantów, ale Ci nie ukrywają, że lepiej by im było bez jej towarzystwa...
   
Podsumowanie: Naprawdę wspaniała książka, opowiadająca o miłości, strachu, ale także o różnicach pomiędzy ciałem, a duszą. Czyta się jednym tchem, a dramatyzmu dodaje fakt, że narracja jest pierwszoosobowa. Wspaniale opisane sceny, fajne wybrnięcie z sytuacji końcowej (Ci co czytali wiedzą, o którą chodzi:)) i ogólnie - SUPER książka! Dlatego, 10 gwiazdek:
     
Przepraszam, że recenzja dopiero dzisiaj, ale wczoraj wróciłam późno z wycieczki rowerowej i padałam ze zmęczenia :)
I pytanie: chcecie, żebym oceniła film p.t "Pięćdziesiąt pierwszych randek"?         

5 komentarzy:

  1. Ja tez ja przeczytalam i jest super ! Wiesz ze Miler miala pisac rowniez kolejna czesc !
    Dobrze napisana recenzja !
    Pozdrawiam z Holandii!!!
    Framlii.blogspot.com
    Zaobserwujesz ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz :) zaobserwowałam, liczę na to samo :)

      Usuń
  2. fajna recenzja, może kiedyś jak znajdę w bibliotece to wypożyczę :D

    take-moments.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. O.o Super, muszę przeczytać do końca resztę książek i chyba wezmę się za intruza :)


    http://marpleous.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. ciekawa recenzja :) przeczytalam ksiazke i obejrzelam film i musze przyznac, ze ksiazka o niebo lepsza :)

    http://czytanie-i-ogladanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Każdy, nawet najmniejszy na pozór ślad Twojej działalności na tym blogu znaczy dla mnie bardzo wiele - jest motywacją do dalszej pracy i działania, a czasami także do zmian i poprawy, więc dziękuję Ci za tę chwilę uwagi :)