źródło |
Autor: Kiera Cass
Wydawnictwo: Jaguar
Americe udało się wygrać z ponad trzydziestoma kandydatkami na tytuł przyszłej królowej Ilei, a teraz, wraz z czterema ostatnimi faworytkami, walczy w końcowym etapie Eliminacji. Mimo że uwielbia ją niemal cała Ilea, serce dziewczyny wciąż jest podzielone - z jednej strony żywi uczucia do dawnej miłości, Aspena, z drugiej zaś czuje, że jakaś tajemnicza siła przyciąga ją do Maxona. America będzie musiała zadecydować - i to nie tylko o swojej przyszłości, ale również o przyszłości innych, bliskich sobie osób...
Nigdy nie ukrywałam, że seria Selekcja pani Cass jest dla mnie typowym guilty pleasure. Książki te czyta się bowiem jak połączenie przyjemnej baśni z powieścią obyczajową/romansem, z czego chyba najbardziej wciąga czytelnika ten cudowny świat pięknych sukienek, ogromnego, dostojnego zamku, a w nim, niczym w najlepszym reality show - rywalizacji, która z baśniowością ma niewiele wspólnego. Każda z kandydatek jest bowiem gotowa poświęcić wiele, by zostać księżniczką i jednocześnie żoną młodego, przystojnego księcia Maxona. Losy wszystkich kandydatek są niesamowicie wciągające, a, co za tym idzie, każdy kolejny tom Selekcji pochłania się w tempie ekspresowym.
Nie jesteś światem, ale jesteś tym, co sprawia, że ten świat jest dobry. Bez ciebie wciąż żyję, ale to wszystko co jestem w stanie robić.
Elita zawiodła mnie, bo jako kontynuacja całkiem znośnych Rywalek miała być kolejną powieścią, w której czytelnik całkowicie mógł się zatracić. Tymczasem osobiście, po lekturze drugiej części Selekcji czułam niedosyt i rozczarowanie, jako że miałam wrażenie, że pomysł pani Cass już się wyczerpał. Gnana przez ciekawość sięgnęłam jednak po Jedyną i muszę przyznać, że był to dobry krok. Po pierwsze, ponieważ nie lubię zostawiać niedokończonych serii, a po drugie, bo okazało się, że jak na finał baśniowej historii, Jedyna była naprawdę ciekawa.
Przede wszystkim, po koszmarnej Elicie, Jedyna zdawała się naprawdę pisana z pomysłem. Fabuła wciągała już od pierwszej strony i widać było znaczącą poprawę w porównaniu do poprzedniczki. Intrygi rozgrywane na zamkowych korytarzach były jakby ciekawsze, bardziej niebezpieczne i - co najważniejsze - każda z nich miała decydujący wpływ na rozwój dalszych wypadków. W końcu w Eliminacjach pozostały już jedynie cztery kandydatki. Cztery, które gotowe były zdobyć się na wiele, by zyskać przychylność księcia Maxona.
Nie ma znaczenia, jak sama postrzegasz swój charakter, liczy się to, jak go wykorzystujesz.
Jednym z większych minusów tej powieści była główna bohaterka we własnej osobie. Wiecznie Niezdecydowana America, jak nietrudno się domyślić wciąż rozważała wszystkie możliwe scenariusze życia z Aspenem i z Maxonem. I jak nietrudno się domyślić, mimo licznych przemyśleń, wciąż nie potrafiła podjąć jednej decyzji, więc niemal całą powieść kręciła się w kółko wokół dwóch obiektów jej westchnień. Jakkolwiek bym się nie starała, trudno więc było mi zdobyć się na chociaż cień przyjaźni do Americii.
Myślę, że wszyscy, którzy kiedyś rozpoczęli serię Selekcja, już dawno ją zakończyli. Bo można o niej powiedzieć wiele, ale jednego nie można jej odmówić - to tak wciągająca historia, że zanim się orientujemy, całość jest już w naszych rękach, a my kończymy lekturę i myślimy sobie, jakim cudem udało nam się przeczytać te trzy tomy w tak szybkim tempie. I chyba dlatego seria Selekcja trafia na moją czołówkę najlepszych guilty pleasure w historii.
Złam mi serce. Złam je tysiąc razy, jeśli zechcesz. Możesz z nim zrobić, co chcesz, bo należy do ciebie. [...] Będę cię kochał do ostatniego tchnienia. Każde uderzenie mojego serca jest twoje.[...].
Jedyna, jako zwieńczenie losów Americii i Maxona wydaje się podnosić poziom poprzedniczek. Nie brak w niej wad, tyle tylko, że łatwo się o nich zapomina w natłoku zdarzeń, intryg i zagadek. Trójkąt miłosny zostaje w końcu rozwiązany, a America (szczęśliwie) podejmuje wybór między spokojnym, sielskim życiem, a możliwością życia jako księżniczka. Osobiście, mimo że miała lepsze i gorsze momenty, całą serię będę wspominać dobrze, jako możliwość oderwania się od rzeczywistości i zanurzenie w innym, momentami baśniowym, a momentami przerażająco realistycznym świecie, gdzie, pod fasadą ślicznych sukienek, kryją się warstwy licznych intryg.
To nie będzie "Żyli długo i szczęśliwie".
To będzie o wiele więcej.
Dokładnie! Americi nie dało się polubić, całość taka sztampowa, ale jednak wciąga ta trylogia jak bagno :D I nie można się oderwać, a później ma się poczucie trochę straconego czasu :P
OdpowiedzUsuńDokładnie! Ale mimo tego poczucia straconego czasu i tak mam ochotę wciąż sięgać po kolejne tomy :D
UsuńTo jedna z moich ulubionych trylogii, polubiłam też kontynuację o losach córki Ameriki - Eadlyn. Owszem, masz rację - sporo tutaj schematów, takie guilty pleasure i romans też niezbyt interesujący, ale z drugiej strony nie można się oderwać. "Jedyna" to moja ulubiona część, po całkiem znośnej, ale lekko rozczarowującej "Elicie" pani Cass dała z siebie naprawdę wszystko. Na każdej stronie były jakieś fascynujące wydarzenia, zwroty akcji, dało się wyczuć namacalne napięcie związane z wyborem tej jednej, jedynej kandydatki na żonę Maxona. A America denerwowała mnie swoim przywiązaniem do Aspena, bo mimo że zdecydowała się na walkę o rękę księcia, to z drugiej strony wciąż miała jakieś dziwne myśli o wspólnym życiu z gwardzistą. Ech...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Patty z pattbooks.blogspot.com i zapraszam do mnie na recenzję "Gildii magów"!
Jeśli o mnie chodzi, seria "Selekcja" nie należy do ulubionych, ale czytam ze względu na wciągającą fabułę :) America była maksymalnie denerwująca i cieszę się, że to już koniec historii poprowadzonej z jej punktu widzenia. Eadlyn jest moim zdaniem dużo lepsza w roli głównej bohaterki :)
UsuńJa się cieszę, że serię mam już za sobą :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;*
Sylwia
http://ravenstarkbooks.blogspot.com/
Przede mną jeszcze dwie części, ale sama się tego nie mogę doczekać - w końcu to taki zjadacz czasu, tylko w postaci książkowej :D
UsuńNie, ja jeszcze nie zakończyłam. Przeczytałam dwa tomy i szczerze o tej serii zapomniałam :D Ale mam szczerą nadzieję, że w wakacje uda mi się ją nadrobić :)
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że lektura nie zajmie Ci długo, bo, jak wspomniałam, tych książek się nie czyta - je się pochłania xD
UsuńMiałam rozpoczynać tę serię, zdecydowałam jednak, że mam zbyt wiele książek w ,,Must read'' i jeśli sięgnę po ten cykl, to raczej nieprędko ;) Może jednak kiedyś się skuszę?
OdpowiedzUsuńwww.papierowenatchnienia.blogspot.com
Polecam, jeśli tylko szukasz lekkiej i niewymagającej lektury, która zajmie Cię na ładne parę godzin :)
Usuń