źródło |
Reżyser: Alejandro González Iñárritu
Obsada: Leonado DiCaprio - Hugh Glass
Tom Hardy - John Fitzgerald
Domhnall Gleeson - Kapitan Andrew Henry
Will Poulter - Jim Bridger
Grupa doświadczonych myśliwych wyrusza na wyprawę po cenne futra i skóry. Podczas ekspedycji, jeden z nich, Hugh Glass, zostaje poważnie zraniony przez niedźwiedzia grizzly, co znacznie utrudnia dalszą wyprawę. W końcu, grupa decyduje się zostawić go wraz z trójką ochotników - synem Hawkiem, Jimem Bridgerem i Johnem Fitzgeraldem, którzy za opiekę nad pokiereszowanym towarzyszem mają otrzymać wynagrodzenie. W wyniku całkiem niespodziewanych okoliczności, opuszczają oni jednak Glassa, a ten, zdany wyłącznie na siebie, wyrusza w drogę, by wziąć odwet na znienawidzonym Fitzgeraldzie, który zabił jego syna.
Wybierając się na Zjawę, miałam w pamięci liczne przestrogi znajomych, którzy już mieli okazję film obejrzeć i od których niejednokrotnie słyszałam, że to nie historia dla osób o słabych nerwach. Sama do końca nie byłam pewna, czy rzeczywiście nadaję się na tego typu produkcję, ale ze względu na pozytywne recenzje, stwierdziłam, że chociażby dla fenomenalnego DiCaprio warto spróbować. Gdy natomiast wyszłam z sali kinowej stwierdziłam, że w głowie mam tysiąc myśli i chyba absolutnie każdą z nich muszę się z Wami podzielić. Więc wybaczcie, ale nie będzie to typowa recenzja. To będzie wysyp wszystkiego, co czułam i czego doświadczyłam oglądając tę produkcję.
źródło |
Śledząc losy Glassa, jednocześnie jesteśmy świadkami zmieniającej się historii ludzkiego życia i przeżywamy wszystkie możliwe emocje, które towarzyszą nam podczas całej naszej egzystencji - od radości, bezpieczeństwa, poprzez strach i trwogę, na nienawiści, zrezygnowaniu kończąc. Leonardo DiCaprio stworzył tak przekonującą, tak przenikającą i realną postać, że miejscami mamy wrażenie, że nigdy nie będziemy w stanie zapomnieć jej historii. I zapewne po części tak jest. Biorąc pod uwagę naprawdę, naprawdę niewielką ilość słów, jakie Glass wypowiedział podczas całej swojej historii, można się zastanawiać, co tak naprawdę sprawiło, że widz z zapartym tchem, oczami na wierzchu i sercem bijącym zdecydowanie powyżej normy, śledzi jego losy. Nie wiem nawet, czy można tutaj wymienić mimikę aktora, bo mimo że nie brak jej było niczego, to chyba jednak nie ona zadecydowała o tym wewnętrznym bólu, który rodził się we mnie ilekroć widziałam kolejną przeszkodę stojącą na drodze Glassa. Wydaje mi się, że to raczej same losy zranionego, zarówno fizycznie jak i psychicznie trapera, które dla niektórych miejscami mogą się wydać wręcz męczące, nie mniej jednak jest w nich coś takiego, co porusza każdą strunę w człowieku i każe mu się dwa razy zastanowić, zanim zacznie narzekać na własne życie.
źródło |
źródło |
Warto zwrócić uwagę na kolejną dobrą rolę Toma Hardy'ego, Postać Fitzgeralda intryguje i wywołuje wiele negatywnych emocji już od pierwszych minut. Podejrzewam z resztą, że nie było na sali człowieka, który nie chciałby po prostu wykończyć tego bohatera za wszystko to, czego się dopuścił. Konflikt między nim a Glassem był świetnie ukazany, poprowadzony bardzo szczegółowo od początku, a nienawiść, którą wzajemnie się tak bardzo darzyli wręcz wypływała z każdej sceny.
źródło |
Sposób, w jaki piszesz o tym filmie, jest ogromnie zachęcający, jednak nie wiem, czy zdecyduję się na seans kinowy. Problemem po części byłaby ciężka tematyka i boję się, że mogłaby mnie przytłoczyć. Zawsze zależy to od tego, jak twórca ją ukazuje, a ja znam swoje preferencje i przyzwyczajenia. Niemniej nie przekreślam tego filmu, za jakiś czas mogę poświęcić mu parę chwil w domowym zaciszu. Naprawdę bardzo dobra recenzja.
OdpowiedzUsuńMyślę, że rozwiązanie z domowym seansem to dobry pomysł - jeśli poczujesz, że to nie kino dla Ciebie zawsze możesz przerwać. Film jest naprawdę trudny do opisania, a emocje po seansie cały czas się we mnie kotłują... Dziękuję bardzo za komplement! ;)
Usuń