sobota, 29 listopada 2014

"Jej odwaga zmieni świat", czyli "Kosogłos" w wersji filmowej...

Dystopijny świat, podzielony na 12 dystryktów, wraz ze stolicą - Kapitolem, w centrum. Wielka wojna, która w końcu przeistoczyła się w krwawo wywalczony pokój. Coroczne Głodowe Igrzyska. Dwudziestu czterech trybutów, którzy walczą na śmierć i życie. Jedna dziewczyna, która zmieni wszystko. Bo każda rewolucja zaczyna się od małej iskry...

"Jeśli my spłoniemy, ty spłoniesz razem z nami"




Dystrykt 12 został doszczętnie zniszczony, spalony na popiół. Po 75 Głodowych Igrzyskach, w trakcie których Katniss ostatecznie doprowadziła do konfrontacji pomiędzy systemem władzy a mieszkańcami Panem, dziewczyna trafia do podziemnego schronu, zwanego Dystryktem 13. Ocaleli, którzy zamieszkują podziemie, szykują się do rebelii, która ma na celu ostatecznie obalić prezydenta Snowa, oraz wszystkich ludzi jego pokroju. Katniss, zagubiona, zniszczona psychicznie przez poprzednie Igrzyska, ma od teraz stać się twarzą rebeliantów, ich symbolem. Zgadza się, jednak tylko pod warunkiem uwolnienia zwycięzców poprzednich Igrzysk, spod władzy Kapitolu. Jak poradzi sobie jako Kosogłos, symbol nadziei i wolności? Z kim przyjdzie jej walczyć?

Najbardziej wyczekiwana premiera filmowa roku 2014 od piątku, 21 listopada gości już w kinach. Dla prawdziwych fanów trylogii Collins, ten dzień był datą niemal najświętszą. Wszyscy czekali na pierwszą część finałowego "Kosogłosa" - i wszyscy stawiali mu dość wysokie wymagania. Czy więc reżyser i obsada podołali zadaniu?



Sala kinowa zapełniona po brzegi, dziesiątki oczu wlepione w ekran... Tak zapamiętałam tę premierę filmową. Co ciekawe, w większości nie spotkałam się z tzw. "sezonowcami", ale raczej ludźmi, których autentycznie interesowały powieści Suzanne Collins - to już przed seansem wywołało u mnie bardzo pozytywne wrażenie. No i oczywiście spotkanie z Shelf of Books napawało mnie radością, bo ostatnio rzadko miałyśmy okazję wspólnie wymienić parę zdań :) Dlatego jestem zadowolona, zarówno z tego zacnego towarzystwa, jak i całej sali kinowej, który mimo zapełnienia po brzegi, nie wydawała z siebie często denerwujących w kinie odgłosów.

Pierwsze minuty filmu, pierwsze dźwięki muzyki i już przeniosłam się w świat Katniss, świat pełen przemocy, krwi, wojny, rebelii... Od początku do końca, czułam się tak, jakbym widziała na ekranie odzwierciedlenie rzeczywistości - może nie współczesnej, ale jednak wojna i śmierć wielu niewinnych osób nie jest nam przecież obca. Patrzyłam też na to wszystko z niemałym przerażeniem, bo w końcu Suzanne Collins sama podkreślała, że te książki są nieco wizją przyszłości - i jeżeli przyszłość ma się malować w takich barwach, to rzeczywiście, jest się czego bać.

Aktorzy zagrali bardzo dobrze, włożyli w to wszystko, w całe przygotowanie tego przedsięwzięcia dużo serca i widać do było w ich grze aktorskiej. Niemal czułam bezradność Katniss, kiedy pojawiała się sytuacja, w sumie bez wyjścia. Trzymałam za nią kciuki, kiedy walczyła, stawiała czoła napastnikom i cieszyłam się z każdego, nawet najmniejszego sukcesu. To niesamowite, jak wiele w tym filmie zdziałali aktorzy, którzy nie tylko odegrali, ale także zrozumieli wizję Collins i starali się ją jak najlepiej przedstawić.



Nie jest to może wina reżysera ani scenarzysty, no bo cóż oni za to mogą, skoro bazują na książce, ale w "Kosogłosie" nie zobaczymy tylu malowniczych i realistycznych krajobrazów, jak to miało miejsce w "Igrzyskach Śmierci" oraz "W pierścieniu ognia". Nie mówię tutaj od razu, że nic się nie pojawiło, bo chociażby ruiny Dystryktu 12, czy Dystrykt 13 zostały ukazane po mistrzowsku, bardzo przekonująco, ale w związku z tym, że akcja toczy się głównie w podziemiu... Cóż, raczej nie zobaczymy tam barwnej dżungli, jak to miało miejsce w przypadku poprzedniej części :)

Pojawiła się także jedna, nowa postać, czyli prezydent Coin, którą zagrała fenomenalnie Julianne Moore. Postać niejednoznaczna, raz dobra, raz zła i aktorka idealnie ją przedstawiła - jako kogoś, kto zawsze ma asa w rękawie i nigdy nie wiadomo, czego można się po nim spodziewać.



Zachwytów nad filmem było dużo, były emocje, z resztą jak zwykle, ciekawa obsada, fajnie przedstawione sceny, ale brakowało mi czegoś, co było w poprzednich częściach, a co teraz się nie pojawiło. Nie jestem pewna, czy był to może ten specyficzny klimat niebezpieczeństwa, oczekiwania, który pojawiał się, za każdym razem, kiedy Katniss trafiała na arenę i musiała zmierzyć się z innymi Trybutami, czy też może coś zupełnie innego, ale wiem, że czegoś tu zabrakło. Bo emocje były i to duże, ale nie było tego czegoś, za co pokochałam i wciągnęłam się tak mocno, w poprzednie części. W sumie, może to być wina tego, że sama książka nie była dla mnie rewelacją i po prostu, wchodząc do kina, trochę inaczej nastawiałam się na seans.

Dobrze rozbudowana fabuła, świetna obsada, dynamiczna akcja, to wszystko znajdziecie w tym filmie, ale nie wiem czy znajdziecie jeszcze to "coś", za co tak mocno uwielbia się "Igrzyska śmierci" i "W pierścieniu ognia". Pod pewnymi, niekoniecznie pozytywnymi względami, ta ekranizacja różni się od innych, ale tak czy siak, zachęcam do wybrania się na seans - w końcu każdy może inaczej odebrać ten film :)

8 komentarzy:

  1. Czytałam całą serię "Igrzysk śmierci" i jeszcze nie znalazłam lepszej dystopii. Więc oczywiście nie mogę się doczekać, aż obejrzę film ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam już na Kosogłosie w kinie. Po wyjściu z sali odebrało mi mowę. Według nie jest to jeden z lepszych filmów 2014 roku i polecam go gorąco wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoja recenzja tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto. Nie mogę się już doczekać!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie wiem, czy wybiorę się do kina, ale kiedyś obejrzę, bo niestety trzecia część jako książka niezbyt mi się podobała.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz, ta część filmu to coś w stylu wstępu do finału trylogii, więc nie ma co spodziewać się mnóstwa akcji. Dla mnie było jej wystarczająco, bo tu chodziło o wprowadzenie teoretyczne w ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja chcę już obejrzeć ten film. :c
    A co do prezydent Coin, to wyobrażałam ją sobie jako brunetkę. :D
    ~Księżycowa Pani

    OdpowiedzUsuń
  7. Według mnie zdecydowanie zasłużył na miano premiery roku. Świetny, genialny, cudowny. A recenzja adekwatna do mojej opinii :)
    Merr
    tworczosc-merr.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Koniecznie muszę obejrzeć ten film! Zwłaszcza że cała seria "Igrzysk śmierci" bardzo mi się podobała :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Każdy, nawet najmniejszy na pozór ślad Twojej działalności na tym blogu znaczy dla mnie bardzo wiele - jest motywacją do dalszej pracy i działania, a czasami także do zmian i poprawy, więc dziękuję Ci za tę chwilę uwagi :)