sobota, 28 lutego 2015

Kto znajdzie się w elicie?

Tytuł: Elita
Autor: Kiera Cass
Wydawnictwo: Jaguar

Ami znalazła się w elicie - szóstce dziewczyn, które od teraz zaczynają prawdziwą rywalizację o serce księcia Maxona. Dziewczyna nie wie już, co sądzić o swoich odczuciach względem niego, ale wie jedno - wciąż nie może zapomnieć o dawnej miłości, Aspenie, którego zostawiła w domu. Rywalizacja rozwija się w najlepsze, wychodzą też na jaw sekrety, tajemnice, sympatie i antypatie między kandydatkami. Jak Ami poradzi sobie wśród rywalek?

Kontynuację "Rywalek" miałam w planach niemal natychmiast po zakończeniu pierwszej części. Poprzedniczka zaskoczyła mnie pozytywnie, zarówno jeśli chodzi o bajkowy klimat i piękne sukienki, jak i całkiem przyjemny w odbiorze pomysł autorki.Wciągnęły mnie przygody Americi i z niecierpliwością czekałam na możliwość rozpoczęcia lektury kontynuacji. Jak Kiera Cass poradziła sobie z "Elitą"?

Sytuacja w pałacu zmienia się, a wraz z nią zmienia się sytuacja Americi. Teraz, wraz z piątką dziewczyn, konkuruje o tytuł przyszłej królowej Illéi, a co ciekawsze, rywalizacja jest coraz bardziej widoczna, nie tylko na dworze, ale również poza nim. "Elita" wzbogaca "Rywalki" właśnie o ten motyw - ciętej rywalizacji, w której nikt nie odpuszcza, a każdy dąży do wyznaczonego sobie celu. Bohaterowie są zdeterminowani, aby osiągnąć to, co chcą i nie cofną się przed niczym, by to zrobić. To sprawia, że lektura jest niesamowicie wciągająca, wręcz uzależniająca i mimo wielu wad, dotarłam do jej końca w tempie zawrotnym - po prostu nie mogłam się oderwać.

Mimo wszystko, "Elita" posiada wiele wad, które sprawiają, że niestety nie trzyma poziomu poprzedniczki. Postać Ami jest tutaj doskonałym przykładem. Tak jak w "Rywalkach" rudowłosą Piątkę dało się lubić, a co więcej, miejscami nawet kibicowało się jej do osiągnięcia danego celu, tak w tej części, za nic nie mogłam wykrzesać żadnych emocji względem tej bohaterki. Coś się w niej zmieniło - brakowało mi tamtej radosnej, trochę nieporadnej Ami, która potrafiła rozbawić czytelnika, czy wywołać jakieś inne, pozytywniejsze uczucia niż irytacja. Bo w "Elicie" właśnie to czuje się, jeśli chodzi o Mer - irytację, na jej nierozsądne decyzje i głupie pomysły. A szkoda, bo postać naprawdę była ciekawa...

O Aspenie nawet nie mam ochoty wspominać. Swoją drogą, ani on, ani Maxon nie byli szczególnie cudownymi bohaterami, za których szczęście trzymałabym kciuki. Raczej patrzyłam na nich na zasadzie kontrastu pomiędzy ich charakterami - Aspen zdeterminowany i lekkomyślny, Maxon rozważny, ale i nieco nudnawy. Żaden z nich nie sprawiłby, że zaczęłabym patrzeć na sytuację Americi z trochę innej perspektywy, bo uważam, że żaden z nich nie przyciągał uwagi czytelnika. 

Wydaje mi się także, że w tej części pomysł na książkę trochę wyczerpał się i w efekcie pani Cass stworzyła dzieło bardzo podobne do "Rywalek" tyle tylko, że na wyższym szczeblu rywalizacji. Nie działo się nic, co wzbudziłoby moje zaskoczenie, przerażenie, smutek czy radość. Powiedziałabym nawet, że część rzeczy była przewidywalna i od początku wiedziałam, że tak zapewne się stanie. Mało było informacji o samym państwie, wszystko skupiało się na pałacu i rywalizacji, jaka się w nim toczyła. Uważam więc, że Kiera Cass mogłaby w kolejnej części poruszyć więcej wątków, zwłaszcza jeśli chodzi o temat Illéi, który moim zdaniem można jeszcze nieco bardziej wyczerpać.

Sama akcja nie pędzi w tempie zawrotnym, ale muszę przyznać, że wydarzenia wciągają czytelnika już od pierwszych stron. Ciekawie jest czasami sięgnąć po coś lżejszego, co może i nas nie oczaruje, ale chociaż na chwilę przeniesie w inną rzeczywistość. Taka właśnie jest "Elita" - niewymagająca i prosta. 

Krótko można także wspomnieć o okładce, która moim zdaniem zdecydowanie nie dorównuje poprzedniczce. Jak w "Rywalkach" to szata graficzna zachęcała czytelnika, tak w "Elicie" muszę powiedzieć, że okładka raczej mnie odpychała. Czerwony zdecydowanie nie pasuje do historii, z resztą sama modelka została, moim zdaniem, nieciekawie ucharakteryzowana. 

Mimo wszystko, serię oczywiście pragnę skończyć, z jednego prostego powodu - jestem strasznie ciekawa. Ciekawa tego, jak potoczą się losy Americi, losy Illéi i wszystkich kandydatek. Jakkolwiek zła nie byłaby "Jedyna" i tak mam na nią wielką chrapkę, bo wierzę, że finał sprawi, że trochę przychylniejszym okiem spojrzę na tę serię. "Elita" póki co mnie nie zaskoczyła, ani nie spełniła moich oczekiwań. Była wciągająca i to chyba jej podstawowy plus - po prostu czytało się ją błyskawicznie, bo to taki typ książki. Do ideału sporo jej brakuje, ale jeśli szukacie łatwej, przyjemnej, prostej lektury, to oto trafiliście idealnie - "Selekcja" jest serią, która w takim przypadku na pewno spełni Wasze oczekiwania.

8 komentarzy:

  1. Mi się tam Elita podobała bardziej, niż Rywalki. Była o wiele mniej przesłodzona, do tego ciekawy był fakt, że Ami przestała być ulubienicą tłumów ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem "Elita" z kolei nie trzyma poziomu "Rywalek", ale jak widzę każdy inaczej to odebrał ;)

      Usuń
  2. Domyślam się, że moje zdanie na temat tej serii doskonale znasz. "Rywalki" są naprawdę dobre, "Elita" to jakieś kompletne nieporozumienie, a "Jedyna" jest po prostu OK. I tyle w temacie. Zmarnowany wielki potencjał, ot co. A szkoda, bo pomysł autorka miała naprawdę dobry :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze całości oceniać nie mogę, bo "Jedynej" nie czytałam, ale póki co seria jest taka sobie... No zobaczymy, jak to będzie z finałem ;)

      Usuń
  3. Wszyscy piszą, że po prostu są ciekawi co zdarzy się dalej, dlatego z jednej strony chciałabym poznać tę serię, ale z drugiej nie wiem już sama.

    OdpowiedzUsuń
  4. Moją opinię w stosunku do tej serii mogę ująć w jednym słowie: pusta.
    Okładka zachęcała do przeczytania, a słowa "bajkowość" i "reality show" jeszcze bardziej, o ile to możliwe. W rzeczywistości dostajemy trójkącik z dwoma mało wyrazistymi facetami i rudowłosą niezdecydowaną. O ile "Rywalki" były w porządku, o tyle Americi w "Elicie" po prostu nie mogłam znieść. Czepiała się, że Maxon się migdalił z Celeste, podczas gdy sama 'zdradzała' go z Aspenem... Ehh, ta logika :P
    Bardzo ładna recenzja :)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo miło spędziłam czas z tą serią

    OdpowiedzUsuń
  6. Według mnie też 2 część ma najbrzydszą okładkę ale naprawdę lubię czytać te historię cała seria jest taka pozytywna i lekka :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Każdy, nawet najmniejszy na pozór ślad Twojej działalności na tym blogu znaczy dla mnie bardzo wiele - jest motywacją do dalszej pracy i działania, a czasami także do zmian i poprawy, więc dziękuję Ci za tę chwilę uwagi :)