poniedziałek, 25 sierpnia 2014

"Morze Spokoju" Katja Millay

[źródło]

Tytuł: Morze Spokoju
Autor: Katja Millay
Wydawnictwo: Jaguar

"W tym świecie nie ma magii, a cuda się nie zdarzają. Nastya przekonała się o tym dwa i pół roku temu. Jedno wydarzenie przekreśliło wszystkie jej plany. Na zawsze.

Josh nie ma tajemnic. Wszyscy jego bliscy nie żyją, a przyjaciele... Kiedy twoja obecność przypomina innym, jak kruche jest życie, ludzie wolą trzymać się na dystans.

Dwoje młodych ludzi ze skomplikowaną przeszłością. Ich przyjaźń nie jest łatwa. Miłość okaże się jeszcze trudniejsza...

Nastya i Josh mają szansę odbudować swoje życie - razem. Jednak najpierw muszą nauczyć się na nowo ufać, wierzyć i wybaczać."

Katja Millay dorastała na Florydzie, skąd potem przeprowadziła się do Nowego Jorku. Ukończyła szkołę filmową na Uniwersytecie w tymże mieście. "Morze Spokoju" jest jej debiutancką i zarazem jedyną powieścią.

Nastya już raz przekonała się, jak życie potrafi okrutnie zagrać nam na nosie. Jak jedno wydarzenie potrafi zmienić wszystko. Jak trudno pozbyć się przeszłości ze swojej głowy. Drugi raz nie chce popełnić już żadnego błędu. Wciąż w stanie lekkiego załamania, zaczyna uczęszczać do nowej szkoły. Tony makijażu, wyzywające ciuchy skrzętnie ukrywają to, co nastolatka nosi w środku. Zupełnie przypadkowo, spotyka Josha - chłopaka, który zdaje się być ostatnim, który może jej jakoś pomóc. Sam niedawno stracił ważne dla siebie osoby i od jakiegoś czasu musi dawać sobie radę bez nikogo. Ta dwójka z czasem jednak przekonuje się, że ma ze sobą więcej wspólnego, niż mogłoby się początkowo wydawać. Jak więc potoczy się ta nietypowa historia? Czy tym razem życie oszczędzi tę parę?

"Śmierć nie jest taka straszna, kiedy już ją przeżyjesz.
A ja przeżyłam.
Już się jej nie boję.
Boję się całej reszty."

O książce tej zrobiło się głośno niemal natychmiast po jej premierze. Sama byłam ciekawa tej historii, jednak postanowiłam poczekać aż szum wokół niej nieco ucichnie i dopiero wtedy sięgnąć po "Morze Spokoju". Liczyłam na nietypową, wzruszającą historię, która, jak jest to napisane na okładce, "złamie serce i sklei je na nowo". Doczekałam się jednak finalnie zupełnie czegoś innego - czy pozytywnego? Sama nawet nie wiem.

Przez pierwsze 100 stron pozycji wynudziłam się okrutnie. Męczyły mnie te "gadki o niczym" głównej bohaterki, a sam styl pisania autorki pozostawiał wiele do życzenia. Twardo postanowiłam sobie jednak, że książkę dokończę - i jak postanowiłam, tak zrobiłam. Muszę przyznać, że dobrze, iż się przemogłam, bo im dalej w nią brnęłam, tym robiło się ciekawiej.

„Nie jestem żadnym ocaleniem. Nawet siebie samego nie umiem ocalić.”

Nastya to taki typ bohaterki, która dużo gada, mało robi. Rozumiem jej traumę, straszną sytuację i przeszłość, z którą nie może sobie poradzić, ale momentami odnosiłam wrażenie, że niektóre jej zachowania wcale nie są spowodowane wypadkiem, jakiego doświadczyła, a zwyczajnym oślim uporem. Strasznie mnie to denerwowało, bo najczęściej nie miało to ani sensu ani jakoś znacząco nie wpływało na fabułę. Do tego ten jej wiecznie pesymistyczny sposób myślenia - szczerze mówiąc, gdybym to ja miała takie myśli, to już dawno życie by mi się znudziło.

Josh także nie był typem postaci, która codziennie rano wstaje, cała w skowronkach. Znacznie ciekawiej mogłoby być jednak, gdyby książka była opisana tylko i wyłącznie z jego perspektywy. Dzięki temu bowiem, czytelnik stopniowo odkrywałby sekrety i mroczną przeszłość Nastyi. Mimo wszystko, był on dużo bardziej interesującą postacią niż główna bohaterka.

„Głośne dźwięki sprawiają, że nie słyszę tych cichych, a cichych dźwięków należy się bać.”

Jak już wcześniej wspomniałam, akcja z początku książki to istny koszmar - właściwie prawie wcale jej nie ma. Przemyśleń i wspomnień jest za to napchane tyle, że po paru stronach dosłownie głowa boli. Już teraz zdecydowanie odradzam tę pozycję miłośnikom książek sensacyjnych, z dynamiczną fabułą - po prostu się na niej wynudzicie.

Jedyne, co mi się podobało, to fakt, że dopiero pod koniec książki czytelnik poznaje ów sekret Nastyi. Owszem, w poprzednich rozdziałach mamy nieco wspomnień głównej bohaterki, są jednak one na tyle niejednoznaczne, że właściwie trudno się z nich czegokolwiek dowiedzieć.

Trudno jest mi ocenić tę książkę. Z jednej strony, coś w niej było -  mądre przemyślenia i całkiem interesujący główny bohater, z drugiej jednak strony, zabrakło w niej akcji, płynności i zwyczajnie pomysłu. Na pewno jednak nie jest to książka wzruszająca. Jest po prostu... zwykła. Bez rewelacji. Taka, którą przeczytamy, ale raczej nami nie wstrząśnie. Zatem jeśli ktoś chce sięgnąć, nie bronię, natomiast jeśli nie, mówię, że wiele nie straci.

Recenzja napisana dla portalu literatura.juventum.pl :)

10 komentarzy:

  1. Gdzieś kiedyś, pewnie ją przeczytam, ale na chwilę obecną nie jest moim priorytetem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam całkiem niedawno temu. To naprawdę mądra książka, która porusza wiele problemów.

    OdpowiedzUsuń
  3. A na mnie właśnie "Morze spokoju"zrobiło wielkie wrażenie. Już dawno zmieniłam swój tok myślenia i teraz od książki nie oczekuję jedynie wartkiej akcji, mnóstwa boahterów i rozlewu krwi, ale także czegoś więcej - mądrego przesłania, które z niej wyniosę i zapamiętam na dłużej. Od Katji Millay właśnie to dostałam. Pozdrawiam :*

    http://czytanie-i-ogladanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także mam coraz większą ochotę na takie książki, ale, jak napisałam w recenzji - dla mnie było tutaj trochę za dużo tych przemyśleń, wspomnień i tego typu rzeczy :)

      Usuń
  4. mam w planach tą książkę:)

    OdpowiedzUsuń
  5. jeszcze nie czytałam, też czekam, aż to całe zafascynowanie "Morzem Spokoju" ucichnie, prawie do minimum. ale zobaczymy, planuję się za nią zabrać w okolicach listopada - grudnia.
    wspaniała recenzja taka nietypowa :)
    pozdrawiam serdecznie ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Najpierw muszę przeczytać te książki, które mam pod ręką, bo na moich półkach zalega stanowczo zbyt wiele nieprzeczytanych książek. :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Sama nie wiem... Z jednej strony twoja opinia, a zdążyłam się już przekonać, że mamy bardzo podobny gust czytelniczy, a z drugiej Agata, która bardzo mi ją poleca i jest w niej zakochana. Ale no cóż, warto spróbować. :)
    Pozdrawiam, Marta :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Chciałam sięgnąć po tą książkę, ale po twojej recenzji stwierdzam, że jednak dam sobie z nią na razie spokój. Z całą pewnością znajdą się ciekawsze pozycje :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam tę książkę bardzo mi się spodobała :) I jest na honorowym miejscu na mojej półce :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Każdy, nawet najmniejszy na pozór ślad Twojej działalności na tym blogu znaczy dla mnie bardzo wiele - jest motywacją do dalszej pracy i działania, a czasami także do zmian i poprawy, więc dziękuję Ci za tę chwilę uwagi :)