poniedziałek, 25 stycznia 2016

"Złe dziewczyny nie umierają" Katie Alender

źródło
Tytuł: Złe dziewczyny nie umierają
Autor: Katie Alender
Wydawnictwo: Feeria Young

Alexis dopiero po czasie zauważa, że jej młodsza siostra Kasey już nie przypomina małej, kochanej dziewczynki, jaką niegdyś była, ze swoimi dziwnymi, aczkolwiek nie nadzwyczajnymi natręctwami. Teraz, mimo upływu czasu, dziewczynka dalej tak samo podchodzi zarówno do ulubionych zabawek, jak i dawnych przyzwyczajeń. To, co niegdyś było normalne, zaczyna zmieniać się w niepokojące. Alexis stara się dociec, co dzieje się z młodszą siostrą, w między czasie dowiadując się więcej o różnorodnych, miejscowych tajemnicach. Odkrywa także, że w jej domu zaczaiło się zło, czyhające na młodszą siostę nastolatki, a jedyną osobą, która będzie w stanie podjąć walkę o Kasey jest Alexis.

Katie Alender to kolejna autorka, która ze słynnego nurtu Young Adult, w którym większość powieści to romanse, napisane w podobnej, jeśli nawet nie tej samej konwencji, postanowiła zboczyć na trochę inną tematykę. Złe dziewczyny nie umierają to powieść, która ma w sobie trochę ze wszystkiego: horroru, romansu, czy typowego Young Adult, Pytanie tylko, czy z połączenia tych wszystkich motywów może wyjść dobra książka?

Jak się okazuje - jak najbardziej tak. Autorka, mimo że nie ma zbyt dużego doświadczenia w pisaniu, potrafi świetnie wykreować całą historię, jednocześnie wciągając czytelnika coraz bardziej w świat bohaterów. Nie mogę zaprzeczyć, że jest w tej powieści coś takiego, co sprawia, że kartki przewracają się niemal same, a my coraz bardziej i bardziej wciągamy się w świat Alexis i Kelsey.

Akcja powieści pani Alender jest niezwykle dynamiczna, rzec można, że nawet nie jesteśmy w stanie się zorientować, a kolejne wydarzenia już mają miejsce, nowe wątki są wplatane do fabuły, a stare znowu nabierają na ostrości. Nie ma ani jednego momentu nudy, tajemnice w miarę trwania fabuły nawarstwiają się, a dziwne zjawiska przybierają na sile. Co ogromnie mnie zaskoczyło, nie zabrakło także momentów grozy. Nie powiem, że bałam się wrócić do lektury powieści, ale miejscami dreszcze przebiegały mi po plecach. zwłaszcza, kiedy na jaw wychodziły dawne sekrety, czy tajemnicze fakty, które tylko potęgowały napięcie na kartach powieści.

Autorkę pochwalić można również za świetną kreację bohaterów. Alexis to typowa outsiderka, bardziej obserwatorka niż osoba, która czynnie bierze udział w wydarzeniach. Nie waha się jednak postawić wszystkiego na jedną kartę, kiedy idzie o zdrowie i życie jej bliskich. Poza tym, Katie Alender wprowadziła do książki bardzo niewielki, niemniej ciekawy motyw fotografii, będącej wielką pasją głównej bohaterki. Wykorzystała go bardzo sprytnie, wplatając w fabułę całej powieści, co było naprawdę ciekawym i intrygującym motywem.

Tym, czego oczywiście w książce nie mogło zabraknąć, był wątek romantyczny. Chyba jednak spokojnie mogę przyznać, że relacja między Carterem i Alexis nie była wymuszona, ani potraktowana z góry, jako idący w jednym kierunku romans. Owszem, nie mogę zaprzeczyć, że nie brak w powieści momentów z udziałem tej dwójki, ale autorka postarała się, by nie było one zbyt nachalne i nie wychodziły na pierwszy plan.

Książkę czyta się naprawdę szybko, choć to chyba domena tego gatunku. W końcu czym byłby powieści z nurtu Young Adult jeśli nie wciągającymi lekturami na (dosłownie) jeden wieczór? Mimo początkowego momentu wahania względem tej powieści, nie żałuję decyzji jej lektury. To książka dobra dla wszystkich fanów chociażby kultowej "Wypowiedz jej imię" Jamesa Dawsona, która mi osobiście kojarzy się z dobrą książką młodzieżową z nutą dreszczyku, który nadał jej klimat i pozwolił utrzymać czytelnika w napięciu aż do samej (niezwykle emocjonującej) końcówki. Podobnie jest ze "Złe dziewczyny nie umierają", więc jeśli mamy tutaj fanów powyżej wspomnianej powieści, to powinni oni z pewnością sięgnąć po lekturę Katie Alender.

"Złe dziewczyny nie umierają" to dobra, pełna zwrotów akcji, miejscami nieco przerażająca powieść, której lekturę warto sobie zafundować podczas dnia wolnego. Tematyką wybija się nieco z typowego nurtu Young Adult, a biorąc pod uwagę dość ciekawe pióro autorki, z całą pewnością mogę zapewnić, że warto czekać na kolejne jej powieści.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Feeria Young


14 komentarzy:

  1. Czytałam już masę świetnych opinii na temat tej książki, więc koniecznie i ja muszę po nią sięgnąć. :> Zainteresował mnie motyw fotografii. No i cieszy mnie to, że wątek romantyczny nie zdominował powieści. :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak ja się ucieszyłam, gdy okazało się, że w końcu brak w książce przesłodzonego wątku romantycznego. Jeśli lubisz takie klimaty, to koniecznie sięgnij po tę pozycję!

      Usuń
  2. Bardzo lubię książki tego typu. Horrory to moja bajka, że tak to ujmę. Ciężko jednak mnie przestraszyć, zaskoczyć. Być może gdy nadarzy się okazja sięgnę po tę powieść :)
    http://zagoramiksiazek.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro tak, to ostrzegam, że książka nie jest aż tak straszna, by być porównywaną to typowych horrorów. Ale dla tych, którzy lubią akcent czegoś nowego w powieści YA - serdecznie polecam :)

      Usuń
  3. Jestem bardzo ciekawa kontynuacji serii, bo "Złe dziewczyny..." bardzo mi się spodobały :) Dawno nie czytałam takiej książki :)
    About Katherine

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też! Końcówka świetna, teraz tylko oby doczekać kontynuacji :D

      Usuń
  4. Już pisałam o tym w kilku miejscach - nie, nie mam zamiaru po to sięgać, bo wydaje się po prostu zwykła, nieważne gdzie o tej pozycji czytam :)
    http://drewniany-most.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać, wszystko zależy od punktu widzenia :) mimo wszystko, jeśli kiedyś będziesz miała okazję, warto chociaż dać jej szansę - zobaczysz, czy ta historia rzeczywiście nie jest całkowicie dla Ciebie, tak, jak Ci się wydaje ;)

      Usuń
  5. Odnośnie książki - twory, które wydaje Feeria nie mają skłonności do podobania mi się - nie wiem. Są specyficzne i po prostu do mnie nie trafiają. Wydają się co najwyżej dobre, a mnie to nie wystarcza. :( Ale "Złe dziewczyny" ironicznie wyglądają dobrze i w sumie mogłabym zaryzykować JEŚLI znalazłabym je w bibliotece. Jednak mój wewnętrzny antyhorrorizm krzyczy, żebym dała sobie spokój. Ale fakt, że tu się wszystko łączy z YA działa z kolei zachęcająco.
    Zobaczymy. :)
    Mam tylko jedną uwagę. :D Jako psychofanka Jamesa Dashnera, zobaczywszy w treści jego nazwisko, prawie podskoczyłam w miejscu z myślą "DASHNER MA KSIĄŻKĘ, O KTÓREJ NIE WIEM?!?!?! CUDOWNIE!" i niestety musiałam usiąść rozczarowana, bo chodziło ci o Jamesa Dawsona...? :D
    Pozdrawiam,
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, ale byka strzeliłam! :O Zaraz poprawiam, na swoje usprawiedliwienie mam tylko, że nawet mówiąc o tych dwóch autorach, zawsze coś pomieszam xD nie mniej dzięki za zwrócenie uwagi na błąd :D
      Co do samej książki - moim zdaniem, jeśli nie będziesz od niej oczekiwała zbyt wiele i dasz się pochłonąć fabule (a mam nadzieję, że to nie przyjdzie Ci z trudem!) to książka moim zdaniem na pewno nie pozostawi po sobie złego wrażenia :) Cóż, miłej lektury, tak na wszelki wypadek! :D

      Usuń
  6. Jakoś nie przekonuje mnie ta książka, jak wyżej, mijam się z targetem tego wydawnictwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, mimo wszystko, jeśli kiedyś będziesz miała okazję sięgnąć po pozycję - radzę po prostu dać jej szansę, a nóż się spodoba :)

      Usuń
  7. Nie jestem do końca przekonana do tej powieści, ale chyba dam jej szansę. Zawsze lepiej przeczytać i wyrobić własne zdanie. Najwyżej mi się nie spodoba :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, też zwykle tak podchodzę do książek, co do których nie jestem w 100% przekonana :) Tą jednak mogę szczerze polecić i mam nadzieję, że się nie zawiedziesz :)

      Usuń

Drogi Czytelniku!
Każdy, nawet najmniejszy na pozór ślad Twojej działalności na tym blogu znaczy dla mnie bardzo wiele - jest motywacją do dalszej pracy i działania, a czasami także do zmian i poprawy, więc dziękuję Ci za tę chwilę uwagi :)