poniedziałek, 2 listopada 2015

Nie taki diabeł straszny, jak go malują...

Tytuł: Ja, diablica
Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Wydawnictwo: W.A.B

Wiktoria Biankowska żyła szczęśliwym życiem... do czasu. Do czasu, kiedy w niewyjaśnionych okolicznościach zostaje zamordowana i zaczyna nowe życie. W piekle. I, żeby nie było wątpliwości, konkretniej rzecz ujmując w piekielnym odpowiedniku znanego wszystkim Los Angeles, które nosi nazwę Los Diablos. Tam, dziewczyna otrzymuje posadę Diablicy i rozpoczyna pracę, w której ma za zadanie przekonywać zmarłe dusze do pobytu w Piekle. Trudno jej jednak pogodzić się z utratą dotychczasowego życia i w miarę możliwości stara się odwiedzać Ziemię jak najczęściej, zwłaszcza, że czeka tam na nią kolega ze studiów, a jednocześnie jedyny facet, dla którego Wiktoria do tej pory straciła głowę - Piotrek. Sytuacji nie ułatwia także przystojny i charyzmatyczny diabeł, który rekrutował dziewczynę na stanowisko Diablicy - Beleth. Kogo wybierze Wiktoria? Jak potoczy się dalej jej kariera w Piekle i jakie sekrety skrywają tak naprawdę zaświaty?


"- Latanie... jest jak pierwsza miłość. Jak zakochanie. Nie umiałem znaleźć porównania, dopóki cię nie spotkałem."

Twórczość Katarzyny Bereniki Miszczuk już od paru lat cieszy się w Polsce dobrą renomą, a sama pisarka może poszczycić się lekkim piórem, które trafia zarówno do nastoletnich jak i dorosłych odbiorców. Do tej pory, miałam styczność z trzema powieściami tej autorki, a były nimi Wilk, Wilczyca oraz Pustułka - i o ile te dwie pierwsze były wyraźnym "wstępem" do twórczości pani Miszczuk, o tyle ta ostatnia była chyba jednym z lepszych kryminałów, jakie dane mi było czytać do tej pory. Trylogia o Wiktorii Biankowskiej, która trafiła do mnie w pełnym składzie tuż przed wakacjami, już od początku zapowiadała wciągającą, aczkolwiek niezbyt wymagającą historię. I muszę przyznać, że nie żałuję czasu, który poświęciłam na lekturę wszystkich trzech części, bowiem ilość humoru, a także wartkiej akcji zawarte w każdej z nich całkowicie były warte poświęcenia książkom chwili czasu.

Ja, diablica to historia młodej, ale jakże zadziornej studentki Wiktorii Biankowskiej, czyli bohaterce, którą polubiłam już od momentu rozpoczęcia akcji. Jej cięty język i genialne riposty, a także ogromna pewność siebie dawały świetne połączenie - nie raz śmiałam się podczas lektury, w szczególności podczas dialogów z Belethem, które czytało się z wielką przyjemnością. Zdecydowanie dwójka głównych bohaterów pasowała do siebie jak ulał, a romantyczny wątek w tej historii nie tylko co rusz rozśmieszał czytelnika, ale stanowił również genialne dopełnienie całej książki.

"Poza tym, spójrz na niego. Blondyn - zupełnie jakby urwał się ze Skandynawii. Mogę się założyć, że ma na chacie same meble z Ikei."

Uwielbiam przewrotność niemal wszystkich historii pani Miszczuk - jej pomysły na książki są coraz ciekawsze, a ich wykonania równie świetne. Przede wszystkim, z pewnością nie brak w nich akcji, która pędzi na złamanie karku aż do samego zakończenia, zwykle pozostawiającego w czytelniku ogromny niedosyt i chęć natychmiastowego dorwania kontynuacji w swoje ręce. Kocham także fakt, że od Ja, diablica nie mogłam oderwać się przez cały dzień, a kiedy tylko skończyłam część pierwszą, niemal natychmiast zabrałam się za tom drugi.

Jednak, najbardziej ze wszystkiego, kocham styl pisania autorki. Niektórym może wydać się aż zanadto młodzieżowy, ja natomiast, będąc aktualnie po lekturze paru książek pani Miszczuk muszę powiedzieć, że autorka pisze niezwykle wszechstronnie, dostosowując swoje pióro pod klimat i tematykę danej książki. Jako że Ja, diablica to historia stricte młodzieżowa, nie ma co oczekiwać od niej wyszukanego języka czy ambitnego przesłania, ale polecałabym raczej delektować się samą lekturą, bo odkrywanie, wraz z Wiktorią, Belethem i resztą postaci tajemnic Piekła i samego Los Diablos było naprawdę świetnym doświadczeniem.

Prócz głównych bohaterów, Wiktorii i Beletha, przez książkę przewija się też spora ilość różnych, wielobarwnych postaci. Każda z nich czymś mnie urzekła i zaintrygowała, ponad to czekałam na dalszy opis historii każdej z nich oraz na rozwinięcie wątków z nimi związanych. I tak mamy próżną i władczą Kleopatrę, tajemniczego, mrocznego, nie mniej jednak równie zabawnego Azazela, a także niezorganizowanego szefa Piekła - Lucyfera.

Książkę mogę z czystym sumieniem polecić wszystkim, którzy szukają nieco rozrywki w książkach młodzieżowych. Duża ilość niezbyt skomplikowanej, nie mniej jednak wciągającej, intrygującej i porywającej fabuły, a także ogromna ilość humoru robią swoje i gwarantuję wszystkim, że nawet się nie zorientujecie, kiedy przeczytacie powieść pani Miszczuk.

Ja, diablica to ciekawa lektura, na którą warto zwrócić uwagę, bo wyróżnia się spośród innych książek swojego rodzaju. Młodzieżowy styl pisania autorki świetnie oddaje klimat powieści, a barwne postacie sprawiają, że nie da się tej książki nie pokochać. Biorąc pod uwagę, że to lektura spod pióra polskiej autorki działa dodatkowo jako atut - bądź co bądź trudno jest znaleźć na rynku równie ciekawą, świetnie napisaną powieść dla młodzieży. Zdecydowanie polecam.

"- Haaaalooooo, jesteśmy w Piekle... - oświeciła mnie i wskazała na sufit. - Ci dobrzy i prawi są piętro wyżej."

8 komentarzy:

  1. Od jakiegoś czasu mam w planach zapoznanie się z panią Miszczuk i chciałam to zrobić właśnie od tej książki - mam nadzieję, że spodoba mi się równie mocno :) Pozdrawiam.

    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I oby rzeczywiście tak się stało, bo według mnie historia Wiktorii i Beletha jest po prostu idealna <3

      Usuń
  2. Jeju! Moja ukochana książka! Druga i trzecia część też są super.
    Super wpis, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tytuł, opis, okładka, sam pomysł... Nie podoba mi się to wszystko, więc chyba jednak sobie odpuszczę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie namawiam na siłę, zwłaszcza, jeśli czujesz, że to nie Twoje klimaty, ale jeśli kiedyś zdecydujesz się dać książce szansę, to mam nadzieję, że się nie rozczarujesz :)

      Usuń

Drogi Czytelniku!
Każdy, nawet najmniejszy na pozór ślad Twojej działalności na tym blogu znaczy dla mnie bardzo wiele - jest motywacją do dalszej pracy i działania, a czasami także do zmian i poprawy, więc dziękuję Ci za tę chwilę uwagi :)