Tytuł: Akademia Wampirów
Autor: Richelle Mead
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
"Tylko najlepszy przyjaciel może ocalić ci życie. Zwłaszcza jeśli wróg jest nieśmiertelny.
W Akademii Świętego Władimira wampiry czystej krwi - moroje - uczą się posługiwać swoimi nadnaturalnymi darami, a mieszańce - dampiry - szkolą się na ich opiekunów i oddanych strażników. Posępne mury kryją jednak więcej mrocznych tajemnic, niż można by podejrzewać. Lissie Dragomir, morojce ze szlachetnego rodu, grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Czy dampirka Rose, połączona z nią telepatyczną więzią, zdoła ochronić przyjaciółkę?"
Richelle Mead jest amerykańską pisarką, znaną przede wszystkim z serii "Akademia Wampirów" i "Czarna Łabędzica". Początkowo, po skończeniu studiów, pracowała jako nauczycielka angielskiego, jednak po czasie zrezygnowała z tego, na rzecz pisania.
"W murach Akademii zagnieździły się intrygi i kłamstwa. Szepty snuły się po korytarzach, a prawda ukrywała po kątach."
Tematyka wampirów to temat bardzo znany, głównie przez książkę pani Meyer p.t. "Zmierzch". Wizerunek nowoczesnego wampira, stał się teraz głównym motywem wielu książek i autorzy wręcz prześcigają się w pomysłach kreowania historii związanych z tymi istotami. Coraz częściej jednak zdarza się, że takie książki po prostu ciągną utarty przez kogoś schemat i nie mają w sobie nic, kompletnie nic nowego. I niestety, do takich pozycji należy właśnie "Akademia Wampirów".
"Najpierw musisz nauczyć się walczyć, a potem zaakceptować myśl, że pozbawisz kogoś życia."
Akcja książki, mimo iż podejrzewam, że z założenia miała być dynamiczna, to jednak była tylko kolejną wolno rozwijającą się fabułą. Autorka kompletnie nie poradziła sobie z budowaniem napięcia, co bardzo mnie dziwi, bo przecież jest znana nie tylko z tej serii. Dodatkowo, wydarzenia zdawały się ciągnąć w nieskończoność i miałam wrażenie, jakbym gdzieś już o nich słyszała. Mocno irytował mnie zmienny styl pisania autorki - raz decydowała się na dużą ilość opisów, innym razem prawie w ogóle ich nie stosowała.
Denerwował także fakt przekleństw - rozumiem, parę razy w książce. Ale pojawiające się w prawie każdym dialogu, to już lekka przesada. Na ogół toleruję parę takich elementów w książce, ale taka ich ilość to już lekka przesada.
Jeśli chodzi o samą kreację wampirów, to jedyna nowość, która pojawiła się w tym temacie, to podział na grupy tych stworzeń. Mamy więc mojry - wampiry czystej krwi, dampiry - mieszańce i tzw. strzygi - wampiry, które pożywiając się, zabijały ludzi, dampiry czy mojry. Ta ostatnia grupa stanowiła ogromne zagrożenie dla reszty i mocno wpływała na akcję w książce.
"Ocal ją. Ocal ją przed nią samą."
Bohaterowie naprawdę nie przypadli mi do gustu i właściwie dawno tak się nie nudziłam, czytając o nich. Główna bohaterka, a zarazem narratorka powieści, Rose, była niesamowicie typowym wampirem. Wykreowana na nieodpowiedzialną, odważną, arogancką i pyskatą nastolatkę, ciągle udawała, że wszystko jest w porządku, a po kątkach snuła smętne myśli i rozważania. Była nieco sztuczna, i nawet mimo odwagi, którą w niej podziwiam, nie polubiłam jej.
"- Kłopoty w raju?
- Poszukaj lepiej czegoś na uspokojenie i zamknij za sobą drzwi do piekła - poradziłam jej słodko."
Lissa była z kolei zupełnym przeciwieństwem Rose, i o ile tą drugą szanowałam za chociaż nieco poświęcenia i odwagi, tak drugą nastolatkę nie polubiłam kompletnie za nic. Wiecznie zdawała się być wystraszona i potrzebowała ochrony. Nie miała w sobie ani krzty hartu ducha, czy osobowości, którą tak bardzo cenię w pierwszoplanowych postaciach. Była to po prostu postać, która wpasowałaby się idealnie w klimat ckliwych książek romantycznych, a nie w powieść o drapieżnych i odważnych wampirach.
Nie sposób nie wspomnieć także o Dymitrze, dampirze, który był jednocześnie mentorem i trenerem Rose. W sumie, nie wywołał we mnie ani pozytywnych ani negatywnych uczuć, był po prostu bohaterem, którego tolerowałam w tej powieści. Nie cechował się niczym szczególnym i na pewno nie wywarł na mnie żadnego wrażenia.
Podsumowując, mogę stwierdzić, że "Akademia Wampirów" to powieść dla tych, którym jeszcze nie przejadł się wizerunek nowoczesnego, pięknego wampira i którym wciąż na nowo ten temat odpowiada. Ja już powoli mam dość tego typu literatury i czuję, że po następne książki o takiej tematyce będę sięgać z większą rezerwą. Na ogół, nie lubię pisać negatywnych recenzji, ale tutaj, nie da się inaczej tego podsumować - po prostu nie polecam.
Moja ocena: 4/10 i 4 gwiazdki:
★★★★
Wyzwania: Przeczytam tyle ile mam wzrostu (2,1 cm), Rekord 2014, Serie na starcie 2014, Czytam Fantastykę
Hmm... wiesz dobrze, że ta książka na mnie czeka. Mam więc nadzieję, że mi choć trochę się spodoba. ;)
OdpowiedzUsuńshelf-of-books.blogspot.com
Oho... Mam wrażenie, że czytałyśmy dwie różne książki, bo mnie "Akademia" zachwyciła. Zwłaszcza kreacja bohaterów i dialogi. Przekleństw wg mnie tak dużo też nie było... Jak widać mamy bardzo różny gust :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Witaj, recenzentko o podobnym do mnie guście! :)
OdpowiedzUsuń