Tytuł: Elena. Wygrać z losem
Autor: Nele Neuhaus
Wydawnictwo: Media Rodzina
"Elena:
Konie to cały jej świat, a stadnina to jej życie. Wyjątkowo troskliwą opieką Elena otacza ukochanego konia o imieniu Fritzi, który jako źrebię uległ ciężkiemu wypadkowi. Ojciec spisał go na straty, lecz ona nie zrezygnowała z ukochanego ogiera. Z pomocą Melike i Tima, dwójki najlepszych przyjaciół, i w największej tajemnicy zaczęła go trenować. Tim nie tylko jej pomaga - na jego widok Elena czuje przyspieszone bicie serca. Los jednak bywa przewrotny, bo to jedyny chłopak na świecie, w którym nie wolno jej się zakochać! Ich rodziny od lat są skłócone. Nastolatki wspólnie spróbują poznać przyczynę nienawiści i przy okazji natkną się na mroczną tajemnicę..."
Opis pochodzi z książki.
"Po kilku chwilach dotarli na skraj lasu i wjechali między drzewa. Tam nie czuło się wiatru i gdyby nie poruszające się czubki drzew, słychać by było jedynie stukot kopyt. Przez drogę bezgłośnie przemknęła sarna. Spojrzała zaskoczona, zamarła na kilka sekund, a potem eleganckim krokiem zniknęła w ciemności."
Na początek warto powiedzieć, że oczekiwałam czegoś zupełnie innego po opisie książki. Nie mówię, że coś było na plus, coś na minus, jednak podejrzewałam, że będzie to historia o koniach i miłości do nich, z tajemnicą w tle. Tymczasem w większości akcja dotyczy trudnej sytuacji rodziny Weilandów oraz oczywiście pasji Eleny. I nawet mimo tego, że ta mroczna i przerażająca tajemnica z opisu dość szybko się rozwiązuje, to jednak nie mogę narzekać na to, że autorka tym samym skazuje nas na nudny ciąg dalszy. Akcja bowiem ma swoje ustalone tempo, które miejscami przyspieszało, miejscami zwalniało. Cieszę się również, że pozycja nie była kopią "Heartlandu". Było oczywiście wiele podobnych motywów, ale także wiele różniących się wątków. Jestem więc niezwykle ciekawa dalszych części i tego, jak dalej autorka pociągnie tę serię.
Jako do pierwszej, warto by przejść do kwestii Eleny. Jak niemalże każdy główny bohater, chwilami mnie drażniła, chwilami sprawiała, że razem z nią czułam smutek, a jeszcze kiedy indziej chciałam, jak ona, powiedzieć parę niezbyt miłych słów do co poniektórych bohaterów. Muszę szczerze przyznać, że niektóre pomysły, które przychodziły jej do głowy (i które, ku mojemu zdziwieniu realizowała!) nadawały trochę zawrotności, ale i zaskoczenia w akcji. Generalnie więc mogę szczerze stwierdzić, że miło by było, gdybym ją spotkała :). Moją uwagę już od początku przykuwała jedna postać - Melike. Bezpośrednia, otwarta, wesoła. Była takim promyczkiem słońca dla Eleny, gdy ta miała swoje gorsze chwile. Bardzo ją polubiłam, nie tylko za to co robiła dla przyjaciółki, ale po prostu za jej ogólny sposób bycia. Tim natomiast, odkąd stał się dla Eleny kimś więcej, niż tylko dobrym kolegą, również nie drażnił mnie swoim charakterem. W pewnym sensie on też odczuwał tęsknotę i miłość do Eleny, ale na szczęście nie rozwinęło się z tego jakieś chore uczucie. Na pewno był to plus.
"Jego twarz rozjaśnił niepewny z początku uśmiech.
- Serio? - chciał wiedzieć.
- Zupełnie serio. - Uśmiechnęłam się, a potem zaczęłam jednocześnie płakać i się śmiać. Tim też się rozpromienił."
Muszę jednak przyznać, że rzeczy, które mi się nie podobały, także było kilka. Po pierwsze - nastroje Eleny. Mimo, że w większości zachowywała się rozsądnie i dorośle, to chwilami jej emocje zmieniały się o 180 stopni i przypominała trochę rozkapryszoną dziewczynkę. Według mnie, miała też za mało pewności siebie, nie była typem silnego charakteru. Kolejną rzeczą było ogólnie, słabe wykreowanie bohaterów. Tylko co poniektórzy naprawdę pozostali mi w pamięci na stałe. Reszta, muszę z bólem przyznać, że była mało wyraźna, taka bez jakiś konkretnych cech charakteru. A szkoda - wielu z nich wyglądało mi z początku na kogoś zupełnie innego, lepszego.
Mogę więc, zgodnie z prawdą powiedzieć, że nie była to lektura skłaniająca czytelnika do rozważań i przemyśleń, ale lekka, przyjemna, relaksacyjna pozycja, po którą sięgałam po to, by miło spędzić czas. Czekam więc teraz z niecierpliwością na kolejne tomy!
Książka zasługuje na oceną 7/10 i 7 gwiazdek:
★ ★★ ★★ ★★
Za książkę dziękuję wydawnictwu Media Rodzina!
Na jesienne dni szukam właśnie czegoś takiego - lekkiego i przyjemnego, dla odprężenia :)
OdpowiedzUsuńMam ochotę na nią od dłuższego czasu :D
OdpowiedzUsuńCiekawy post ; ) Czuje, że będę tutaj częściej wpadać .;3
OdpowiedzUsuńProwadzę bloga dopiero ponad miesiąc, liczę, że mnie wesprzesz .
Ja już obserwuję .
http://wiskawiska.blogspot.com/
Oczywiście, już wsparłam :) również dzięki za obserwację!
Usuń