piątek, 19 maja 2017

Krwawe podboje ["Rzeka złodziei" Michael Crummey]

źródło
Tytuł: Rzeka złodziei
Autor: Michael Crummey
Wydawnictwo: Wiatr od Morza

Liczba stron: 400
Data premiery: 16 maja 2016

David Buchan, oficer marynarki wojennej i jeden z najbardziej zaufanych ludzi gubernatora, zostaje przez niego wyznaczony do niełatwej roboty - ma wyeliminować konflikty między osadnikami a rdzennymi mieszkańcami na brzegach północno - wschodniej Nowej Funlandii. Narastające od czasu przyjazdu osadników konflikty z roku na rok stają się coraz bardziej zaciekłe, dlatego Buchan stawia sobie za punkt honoru, by rozwiązać spór i dociec sprawiedliwości w realiach, w których morderstwa zarówno na "białych" jak i Czerwonych Indianach są na porządku dziennym. Oficer postanawia, że w celu rozstrzygnięcia sporu, zaangażuje w przedsięwzięcie Johna Peytona Seniora - znanego na całym wybrzeżu, nieugiętego i niezwykle szorstkiego w obejściu osadnika, który wraz z synem decyduje się wziąć udział w ekspedycji. Jak zakończy się historia sporu między Czerwonymi a przyjezdnymi? Czy sprawiedliwości stanie się zadość?


Pierwszy raz zetknęłam się z nazwiskiem znanego za sprawą m.in. Dostatku czy Pobojowiska autora w jednej z wielu pozytywnych recenzji powieści, nie tylko z resztą samego Crummey'ego, ale i ogółu wydanych przez wydawnictwo Wiatr od Morza powieści. Nie sposób nie zgodzić się z faktem, że nie tylko strona techniczna, ale i merytoryczna powieści prezentuje się wręcz wyróżniająco na tle innych książek. Warto jednak wspomnieć, że Crummey łatwo nie pisze, a jego powieści, warto, przynajmniej na początku, rozłożyć co najmniej na czynniki pierwsze, by w pełni zrozumieć przesłanie autora.

Całkowicie zgodzę się jednak ze stwierdzeniem, jakoby Crummey zapełniał karty książki ludźmi z krwi i kości - faktycznie bohaterowie, tak różnorodni, żyją jakby własnym życiem, tuz obok toczącego się głównego toru powieści. By przeżyć w surowych i niesprzyjających nie tylko na tamtym terenie, ale przede wszystkim w tamtych realiach warunkach, każdy z nich, pod maską pozornego spokoju i opanowania, skrywa własne problemy i demony przeszłości. Z wielkim zainteresowaniem śledzimy więc nie tylko wędrówkę bohaterów wgłąb opustoszałego, zamarzniętego lądu, ale także w głąb samych siebie, a im dalej się zagłębiamy, tym bardziej wplątujemy się w świat skomplikowanych intryg i powiązań, sięgających dalej, niż by się wydawało.

Spora doza realizmu, jaką zachował autor w Rzece złodziei bezpośrednio wpływa na treść powieści, ale jednocześnie przeplata się z wydarzeniami fikcyjnymi na tyle sprytnie, że łatwo przychodzi nam wiara we wszystko, co rozgrywa się na kartach książki. Osobiście uważam, że autorowi udało się coś, czego obecnie wymaga się od dobrej powieści: dopiero po jej zakończeniu zdajemy sobie sprawę, jak dobra była przeczytana przez nas lektura. W przypadku Crummey'ego, ma się wręcz wrażenie, że od niechcenia prowadzi czytelnika przez kolejne "etapy" powieści, jakby w biegu rzucając mu kolejne fakty i wydarzenia, ale okazuje się, że za tym stylem pisania kryje się również pewna prawidłowość. Może właśnie tym "dokładnym niedbalstwem" autor najbardziej przekonał mnie do swojej twórczości.

Jednocześnie, porusza i uderza w nas całą siłą wyraźnie zaznaczony konflikt między osadnikami a rdzennymi mieszkańcami wyspy. Końcowe przypisy mówią o stopniowym wymieraniu rasy Czerwonych Indian na skutek rozlokowywania się napływowej ludności na coraz większych połaciach wybrzeży, a w konsekwencji, odcinaniu Indian od ich wcześniejszych terytoriów. Daje to także czytelnikowi pewną refleksję odnośnie ogólnego kolonializmu na przełomie XIX/XX wieku. I mimo że akcja książki rozgrywa się nieco wcześniej (lata 20. XIX wieku), to wyraźnie możemy się w niej doszukać zapowiedzi późniejszych ekspansji terytorialnych wielkich państw europejskich.

Rzeka złodziei to z założenia powieść raczej jednowątkowa, w której główny motyw stanowi konflikt między napływowymi osadnikami a rdzennymi Indianami, nie da się jednak ukryć, że pod przykrywką dość historycznego tematu, autor bawi się w psychologa, kreśląc portrety różnych typów ludzkich, reprezentowanych przez ówczesnych mieszkańców wyspy. Złożoność charakterów, ale także niejednoznaczność powieści i bez wątpienia trudny temat, z jakim się stykamy sprawia, że książka Crummey'ego jest trudna i inna od większości sklepowych bestsellerów. Wydaje mi się, że aby dobrze zrozumieć zamiar autora, nie wystarczy jedynie przekartkowanie książki, ale przede wszystkim wczytanie się w intencje i zamiary bohaterów, z których każdy stanowi zupełnie inną, unikalną osobowość.

Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Wiatr od Morza

1 komentarz:

  1. Dawno nie czytałam książki w takim klimacie, dlatego chętnie się z nią zapoznam. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Każdy, nawet najmniejszy na pozór ślad Twojej działalności na tym blogu znaczy dla mnie bardzo wiele - jest motywacją do dalszej pracy i działania, a czasami także do zmian i poprawy, więc dziękuję Ci za tę chwilę uwagi :)