czwartek, 25 września 2014

"Cała nadzieja w Paryżu" Deborah McKinlay

Tytuł: Cała nadzieja w Paryżu
Autor: Deborah McKinlay
Wydawnictwo: Feeria

Dwójka korespondujących ze sobą ludzi, z kompletnie innego świata. To, co ich połączyło, to wspólna pasja - gotowanie. Jak zakończy się ta długotrwała znajomość?

Eve to kobieta po czterdziestce, z wieloma przejściami. Śmierć matki, rozwód z mężem, a także kłopoty w kontaktach z córką, sprawiły, że Eve stała się osobą bardzo nieśmiałą, wręcz zamkniętą w sobie. Swoimi sekretami zaczyna dzielić się, pisząc listy (początkowo dotyczące jedynie kuchni) do Jacksona, sławnego pisarza, który napisał już parę bestsellerów, przeniesionych na wielki ekran. Jednakże brak żony i kryzys w życiu zawodowym sprawiają, że i jego zaczynają spotykać typowe problemy życiowe. Prowadzona między sobą korespondencja, pełna prawd życiowych ukrytych pod przykrywką pysznych potraw, zbliża do siebie te dwie osoby, na pierwszy rzut oka pochodzące z dwóch zupełnie innych środowisk.

Deborah McKinlay jest debiutująca autorką, aktualnie mieszkającą w południowo-zachodniej części Anglii. Jej twórczość ukazała się w takich magazynach jak "British Vogue", "Cosmopolitan", czy "Esquire".

"Cała nadzieja w Paryżu" to książka, która od dzisiaj wymościła sobie specjalne miejsce w moim serduszku. Czemu? Powodów jest wiele. Po pierwsze, niby banalna, a jednak ciekawa i wciągająca tematyka. Po drugie, okładka, Tak, okładka, w której zakochałam się po same uszy. Po trzecie, świetne połączenie kuchni i codziennych problemów. I po czwarte, a co najważniejsze, tytuł. Intrygujący, przyciągający wzrok tytuł.

Deborah McKinlay pisze takim stylem, jakim życzyłabym sobie, aby większość autorów pisało. Używając prostych, zwyczajnych i niby codziennych słów, autorka komponuje prawdziwe dzieło, które, jak przystało na tego typu lekturę, zawiera niekonwencjonalne zakończenie. Wszystko to, pomieszane z wciągającą fabułą daje... oryginalną historię.

Nigdy nie przypuszczałam, że w książce obyczajowej można z taką swobodą wpleść elementy kulinarne. Jednak, po przeczytaniu "Całej nadziei w Paryżu" stwierdzam, iż pomysły głównych bohaterów, dotyczące najróżniejszych przepisów były chyba najlepszymi momentami w całej książce.

Jeśli chodzi o głównych bohaterów, to nie sposób ich nie polubić. Dwa różne charaktery, osobowości, połączone wspólną pasją gotowania, to coś o czym warto było czytać. Zwłaszcza przeskakiwanie z sytuacji jednego z nich, na sytuację tego drugiego uwydatniało te różnice. Eve polubiłam za nieśmiałość, dzięki której odkryła pasję gotowania. Mimo wieku, miała w sobie taki dziecięcy urok, niemal naiwność, która zawsze potrafi chwycić nieco za serce. Jackson z kolei, momentami mnie rozśmieszał, momentami mu współczułam, jednak w dużej mierze go polubiłam. Był typem postaci, której życie z pozoru układa się idealnie, a nagle burzy jak domek z kart. Smutne, ale prawdziwe.

Jedyne, na co mogłabym narzekać, to tytułowy Paryż. Szczerze mówiąc, po tej wieży Eiffela miałam nadzieję, na jakiś kluczowy element z nim związany, tymczasem, był potraktowany troszkę po macoszemu i zostawiony, tak sobie, jako intrygujący, ale nie rozwinięty temat.

Gdyby ktoś, dwa lata temu powiedział mi, że definitywnie przypadnie mi do gustu książka o jakże niecodziennym tytule, "Cała nadzieja w Paryżu", a do tego krótko streścił tematykę takiej lektury, na pewno nie wzięłabym tego na poważnie. Tymczasem stwierdzam, iż nie mogłabym bardziej mylić się w tej kwestii - "Cała nadzieja w Paryżu" to kawał naprawdę dobrej, pięknie napisanej miejscami zabawnej, miejscami poważnej obyczajówki, która w oryginalny sposób ukazuje jak wielką i łączącą pasją może być gotowanie.

Za możliwość poznania historii Eve i Jacksona dziękuję wydawnictwu:

7 komentarzy:

  1. Mam na tę książkę chęć od momentu jej zapowiedzi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Okładka i tytuł sprawiają że aż chce się czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Okładka i tytuł, robią wrażenie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się, za mało Paryża w Paryżu ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wydaje mi się, że jednak nie jest to książka dla mnie... :/

    OdpowiedzUsuń
  6. Chciałam tę książkę odkąd zobaczyłam ją w zapowiedziach, jednak teraz mam mieszane uczucia co do niej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Sama nie wiem... Dużo jest takich książek, a mnie do nich nigdy nie ciągnęło. Ale z drugiej strony, jeśli ty przeczytałaś i tobie się ta pozycja podoba, to pewnie mi też...
    Pozdrawiam, Shelf of Books :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Każdy, nawet najmniejszy na pozór ślad Twojej działalności na tym blogu znaczy dla mnie bardzo wiele - jest motywacją do dalszej pracy i działania, a czasami także do zmian i poprawy, więc dziękuję Ci za tę chwilę uwagi :)